Czego dowiadujemy się na konferencji prasowej prezydentów Białegostoku?

Konferencja prasowa - tak władza komunikuje się z dziennikarzami. W czasach pandemii konferencje prasowe stały się jednak dobrem powszechnie dostępnym. Wideokonferencje mogą oglądać wszyscy w sieci. Najaktywniejsi w organizowaniu wirtualnych spotkań są prezydenci Białegostoku. Najpierw codziennie, teraz dwa razy w tygodniu. Czego się na nich dowiadują słuchacze? Na przykład dzisiaj przez prawie godzinę słuchali krytycznych uwag na temat działań marszałka województwa podlaskiego.

Wideokonferencja - zastępcy prezydenta Białegostoku /skan: Facebook/

Wideokonferencja - zastępcy prezydenta Białegostoku /skan: Facebook/

- Pan marszałek Artur Kosicki ma jakiś kompleks, w stosunku do tego, że no przynajmniej ma 10 razy krótszą tą służbę publiczną niż ja - tak właśnie Tadeusz Truskolaski odpowiada na pytanie - prawdopodobnie zadane wcześniej przez widza - o to, jakiej realnej pomocy udzieliły miastu Białystok władze województwa na czele z marszałkiem Arturem Kosickim.

Pytania zadaje zastępca prezydenta Rafał Rudnicki, niektóre z nich są widoczne w postaci komentarzy do transmisji na Facebooku. Są jednak i takie, które podobno wysłano pocztą na adres mailowy urzędu. Tych pytań nie widzimy, szkoda, bo na przykład pytanie wywołujące cały rozległy wątek odnoszący się do marszałka Kosickiego, zadaje "pani Magda". Równie dobrze takie pytanie mógłby zadać "pan Rafał". I ciekawe, że prezydent Tadeusz Truskolaski nie zbywa takich pytań zdawkową odpowiedzią (bo przecież faktycznie odpowiedź prezydenta jest krótka: żadnej realnej pomocy marszałek nie przekazał), lecz serwuje widzom soczysty wywód.

Pytanie zadaje Rafał Rudnicki, jak wspomnieliśmy - w imieniu "pani Magdy": "Czy oprócz krytyki władze województwa podlaskiego na czele z panem marszałkiem realnie pomogły dla miasta Białystok w walce z koronawirusem?" 

Prezydent zaczął od zacytowania wypowiedzi z filmu Znachor: "nie przypominam sobie". A dalej mówi: "Trudno mi tutaj oceniać, jest okres przedświąteczny, ale chyba pan marszałek ma jakiś kompleks, w stosunku do tego, że no przynajmniej ma 10 razy krótszą tą służbę publiczną niż ja. Niestety ani ze strony rządu, ani ze strony samorządu województwa nie otrzymaliśmy żadnej pomocy. Wczoraj podałem informację, że wielkość udziału w podatku PIT w stosunku do roku ubiegłego spadła za miesiąc kwiecień o 3 mln zł, czyli o ponad 15 proc.; a w stosunku do roku 2018 o 5,7 mln zł, czyli o ponad 24 proc. I to nie wynika jeszcze z kryzysu. Te spadki były i tak, dlatego że one wynikają ze zwolnień w PIT-ach, które zostały w ubiegłym roku udzielone. Nie otrzymaliśmy z tego tytułu żadnej rekompensaty. Proszę państwa, to, co uprawia pan marszałek, jest zwykłą po prostu propagandą, jest walką polityczną z demokratycznie wybranym prezydentem miasta. Tak naprawdę jest próbą dzielenia różnych środowisk. A ja od początku mówiłem i będę to powtarzał: już w zeszłym roku mówiliśmy głośno o tym, że sytuacja finansowa samorządów będzie zła. W tej chwili będzie ona tragiczna. Te działania, które podejmujemy w tej chwili, to jest tylko preludium działań, które będą podejmowane, abyśmy mogli przeżyć. Muszę być szczery i uczciwy, jeżeli chodzi o białostoczan i powiedzieć, że jeżeli chodzi o finanse miasta, to czekają nas bardzo trudne czasy i te cięcia, obostrzenia, co do których pan marszałek jest oburzony, to właściwie mógłby to oburzenie zostawić na nieco później"

Prezydent odnosi się zapewne do słów krytyki wypowiedzianych przez marszałka Kosickiego a skierowanych do władz Białegostoku w sprawie obcięcia dotacji miejskich dla niepublicznych placówek oświatowych, likwidacji etatów w przedszkolach czy likwidacji klas sportowych w szkole podstawowej nr 49 . Poziom złości jednak jest nadzwyczaj wysoki. Do tego stopnia, że panu prezydentowi myli się rząd z samorządem, bo o ile samorząd może oczekiwać pomocy od rządu, to dlaczego miałby wymagać pomocy od innego samorządu lokalnego? Znamienne jednak, że w swojej wypowiedzi prezydent zapowiada nadejście jeszcze gorszych czasów. 

Pytamy więc o zwiastuny tych gorszych czasów: "Czy w urzędzie miejskim były w ostatnim czasie zwolnienia pracowników w związku z epidemią. Czy kryzys dotknie także miejskich urzędników? Czy może w urzędzie miejskim w ostatnich miesiącach zatrudniono nowych pracowników - na jakich etatach?" 

Odpowiada zastępca prezydenta Rafał Rudnicki: "Ta sytuacja związana z koronawirusem ma miejsce od czterech tygodni. Kilka miesięcy wcześniej takich sytuacji nie było, więc wtedy normalnie procesy rekrutacyjne w urzędzie miejskim się odbywały. W ostatnim czasie zostały przyjęte do pracy osoby, które do tej pory w większości przypadków pracowały w spółce Lech - zostały przyjęte do departamentu gospodarki komunalnej, co wynika z tego, że przeniesione zostały kompetencje ze spółki Lech do urzędu miejskiego".

Urząd zatrudnił więc nowych pracowników, z tym że są to "w większości" byli pracownicy komunalnej spółki Lech. "W większości" to znaczy nie wszyscy. Były i inne osoby? Pytanie "czy kryzys dotknie też miejskich urzędników?" pozostało bez odpowiedzi. 

Pośrednio odpowiedzią na pytanie "czy kryzys dotknie miejskich urzędników była inna wypowiedź zastępcy prezydenta Rafała Rudnickiego. Bo doczekali się wreszcie odpowiedzi ci, którzy pytali o opłaty za żłobki miejskie. Przypomnijmy jedno z takich pytań, zadane we wtorek przez Agnieszkę Karbowską: "Pytałam 3 razy i niestety nie uzyskałam odpowiedzi... Spróbuję jeszcze raz: Panie Prezydencie, dlaczego planuje się pobierać od rodziców opłaty stałe za żłobki miejskie, skoro nie świadczą one usług? Żłobki nie realizują umów po swojej stronie - nie zapewniają dzieciom opieki, a chcą Państwo, aby rodzice mimo to realizowali umowę i płacili 200 zł miesięcznie. Czy Urząd Miejski rozważa zawieszenie tych opłat na czas zamknięcia żłobków?" 

Odpowiedź Rafała Rudnickiego: "Chcę tutaj przekazać, że Miasto Białystok nie zrezygnuje z opłaty stałej za żłobki miejskie, jest to koszt 200 zł miesięcznie. Nie trzeba natomiast wnosić opłaty żywieniowej. Każdy żłobek ma koszty stałe i z tego wynika konieczność ponoszenia tej opłaty przez mieszkańców"

Koszty stałe to także wynagrodzenie miejskich urzędników. Odpowiedź przynajmniej krótka i rzeczowa. Zupełnie inaczej niż w przypadku innego pytania - o to czy odbędą się Juwenalia i Disco pod Gwiazdami (obu tych imprez nie organizuje samorząd Białegostoku). Bo tu jest okazja do złośliwej uwagi pod adresem marszałka województwa, który zorganizował w ubiegłym roku Disco pod Gwiazdami. Rafał Rudnicki: "Z tego, co wiemy, pieniądze na Disco pod Gwiazdami - 1,3 mln zł - nie zostały uwolnione na walkę z koronawirusem". 

Rudnicki odnosi się do pytania, którego na tej konferencji nikt jeszcze nie zadał - czy pieniądze na Disco pod Gwiazdami nie powinny być przekazane na walkę z koronawirusem. To pytanie padło, ale znacznie później. 

Tymczasem do udziału w konferencji włączyła się Izabela Smaczna-Jórczykowska, rzecznik marszałka województwa podlaskiego. Napisała: "Umowa na Disco pod Gwiazdami w tym roku nie została podpisana. Prosimy o nierozpowszechnianie fake newsów. Izabela Smaczna, rzecznik Marszałka Województwa Podlaskiego".

Nie wystarczyło. W odpowiedzi zastępca prezydenta Rafał Rudnicki: "Żałuję, że pani rzecznik niedokładnie ogląda i słucha tych pytań, które padają podczas naszej konferencji, a mianowicie białostoczanie nie pytają, czy umowa nie została podpisana, białostoczanie proszą, żeby te pieniądze, które są zarezerwowane na promocję w urzędzie marszałkowskim województwa podlaskiego nie przeznaczać w ogóle na Disco pod Gwiazdami, tylko przeznaczyć je na walkę z koronawirusem. To, że ta umowa nie została w tej chwili podpisana, nie oznacza, że nie zostanie jeszcze podpisana". 

Rudnicki odnosi się do pytania, którego jeszcze nie zadał. Do tego jeszcze - odpowiedź rzecznika marszałka nawiązuje wyraźnie do stwierdzenia, którego użył osobiście zastępca prezydenta Rafał Rudnicki. Przypomnijmy: "Z tego, co wiemy, pieniądze na Disco pod Gwiazdami - 1,3 mln zł - nie zostały uwolnione na walkę z koronawirusem"

Pozostaje wrażenie, że wideokonferencje miejskich urzędników są przede wszystkim po to, by oddać się walce z ludźmi, którzy krytykują działania władz miasta w obliczu kryzysu związanego z epidemią koronawirusa. I to za nasze, mieszkańców, pieniądze. Przypomnijmy, że na nasze pytanie o koszt wideokonferencji rzecznik prezydenta odpowiedział, że realizacją wideokonferencji zajmuje się wynajęta firma, a koszt jednego spotkania wynosi 1 tysiąc złotych brutto. 

Zobacz również