Odkrycie było o tyle zaskakujące, że wszyscy spodziewali się fragmentu jednego drewnianego pala, a pod nawierzchnią były cztery pale i łączące je belki. Razem - niewielki fragment bramy, furtki a może ogrodzenia. Niewielki, ale jakże emocjonalnie - ważny. Lucy Lisowska, przedstawicielka gminy żydowskiej, wzięła ze sobą fragment odkopanej bramy. Bezcenna pamiątka po okrutnych czasach. Wtedy też, podczas wizji lokalnej z udziałem przedstawicieli firmy remontującej ulicę, urzędników, miejskiego konserwatora zabytków mówiło się o zachowaniu tego fragmentu, a może nawet wyeksponowaniu szczątków bramy, tak by odwiedzający to miejsce mogli je obejrzeć. Był pomysł wyjęcia konstrukcji z ziemi, zamknięcia w szklanej gablocie i ustawienia poza obrębem ulicy - na skwerku obok.
Pomysł wyeksponowania bramy (po dokładnym zbadaniu archeologicznym i opisaniu miejsca znaleziska) zaakceptowała wstępnie Lucy Lisowska, przedstawicielka warszawskiej gminy żydowskiej, jako "interesujący" ocenił też Dariusz Stankiewicz, miejski konserwator zabytków w Białymstoku.
Minął miesiąc i dziś jesteśmy w zupełnie innym miejscu. Zawiadomiony o znalezisku urząd Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków nakazał wstrzymanie prac budowlanych w miejscu, gdzie znajdują się fragmenty bramy, oraz przeprowadzenie badań archeologicznych. Zadanie ma wykonać inwestor, czyli Urząd Miejskie w Białymstoku. Urząd szuka wykonawcy, a na razie - robotnicy układają nowy bruk, ale pas ulicy o szerokości około dwóch metrów zostawią. W tej chwili miejsce to jest przysypane żwirem i kruszywem, oznaczone i nietknięte. Od strony ulicy Poleskiej trwa już układanie nowej nawierzchni. - Tu mamy zostawić i nic nie robić - mówi jeden z robotników układających bruk.
Dariusz Stankiewicz, miejski konserwator zabytków dziś już nie mówi o pomyśle wyeksponowania fragmentu bramy na skwerku obok. - Będą prace archeologiczne, opisanie dokładne całego miejsca - mówi Stankiewcz. - Jeżeli to będzie obiekt zabytkowy to będzie nim dysponowało Muzeum Podlaskie. Moim zdaniem jest mało realne, by muzeum zdecydowało się na operację wyjęcia fragmentu bramy i ustawienia go w gablocie obok. To zadanie kosztowne. Wydaje się, że najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że po dokładnym opisaniu znaleziska, obfotografowaniu go całość wróci pod ziemię do warunków w jakich dotychczas przetrwało. Oznaczymy miejsce znalezienia i być może stanie tam tablica upamiętniająca miejsce, w którym zaczynało się białostockie getto.
- Ja nie jestem przekonany, że to jest fragment bramy. Moim zdaniem to wygląda raczej na kawałek ogrodzenia, płotu - mówi Jerzy Maciejczuk, zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków, który nakazał wykonanie badań archeologicznych. - Dzisiaj jeszcze nie przesądzam, ale wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem będzie pozostawienie tego fragmentu w miejscu, gdzie się znajduje - dodaje Maciejczuk.
Wszystko wskazuje na to, że dziś, po miesiącu od odkopania fragmentów drewnianej konstrukcji, jedynym entuzjastom pomysłu wyeksponowania go jest dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku Andrzej Lechowski. - Bardzo chciałbym, aby te fragmenty były widoczne, dostępne. Już raz zgodziłem się na zasypanie i dziś żałuję, chodzi o fundamenty wagi miejskiej przed ratuszem. Dlatego poważnie rozważam, w jaki sposób wyeksponować ten fragment tragicznej karty w dziejach naszego miasta. - mówi Andrzej Lechowski. - Z tym że to jest moja dzisiejsza ocena, jeszcze przed wynikami badań. Po badaniu wiele się może zmienić - kończy Lechowski.
KOMENTARZ:
Czas studzi emocje. Dziś powszechna jest już zgoda na zbadanie i zasypanie fragmentu bramy. Pozostaje pytanie, jak bardzo zależy nam dziś na wpisaniu we współczesny Białystok historii zagłady jego mieszkańców. Może się okazać, że tych kilka kawałków zbutwiałego drewna to ostatnie dowody tragedii. Wówczas nawet jeśli nie mają wielkiej wartości zabytkowej to już samo pokazanie ich na zewnątrz, w pobliżu miejsca odkrycia - powie więcej o historii tego miejsca niż najpiękniejsza tablica wypełniona słowami.
Czytaj też artykuł o odnalezieniu fragmentów bramy do getta: Jest brama do getta na Czystej