Od ponad ośmiu miesięcy Bobrowniki są jedynym w województwie podlaskim drogowym przejściem granicznym obsługującym ruch towarowy z Białorusią. Wiosną kolejka ciężarówek miała ponad 50 km, dochodziła do Białegostoku. Znikła w połowie kwietnia po wprowadzeniu unijnego embarga na niektóre towary i zakazie wjazdu na terytorium Unii Europejskiej TIR-ów rosyjskich i białoruskich.
Zakaz jest przestrzegany. W pierwszej połowie lipca do Polski wjechały zaledwie 22 ciężarówki zarejestrowane na Białorusi (to są nieliczne wyjątki od zakazu) - na ponad 6 000 białoruskich pojazdów przekraczających granicę na kierunku z Białorusi do Polski. Pozostałe to osobówki.
- Natomiast samochodów ciężarowych zarejestrowanych w Rosji odprawiono 11 na wjazd do RP i 2 na wyjazd z RP - informuje mjr SG Katarzyna Zdanowicz z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej.
Co więcej na przykład w dniach 1- 12 lipca straż graniczna w Bobrownikach odprawiła dokładnie 5 056 TIR-ów - z czego 2984 wyjeżdżały z Polski, a 2072 wjeżdżały do Polski. Kto więc zarabia i stoi w kolejce?
- Jeżeli chodzi o pojazdy ciężarowe, to najwięcej jest odprawianych aut zarejestrowanych w Kazachstanie, Niemczech, Serbii - informuje mjr SG Katarzyna Zdanowicz. Pojawiają się też ciężarówki z Turcji, Uzbekistanu. Biznes nie zna słowa "pustka".
Do tej transportowej układanki nie pasują jedynie ciężarówki z Niemiec - kraju UE, który objęty jest zakazem wjazdu na Białoruś. Ale i na to jest rozwiązanie, bo TIR-y mogą wjechać przez przejście w Bobrownikach na terminal TLC w Bierestowicy (leży już na terenie Białorusi) i tam przeładować towar.
Kto traci? Przede wszystkim polscy przewoźnicy. Co prawda przed wybuchem wojny towary transportowane do Rosji i Białorusi stanowiły tylko 2,5 procent wszystkich ładunków przewożonych ciężarówkami między Polską a sąsiadami. Ale najwięcej firm specjalizujących się w "kierunku wschodnim" działało i wciąż działa na terenie wschodniej Polski.