Tydzień po ogłoszeniu rządowych dotacji na odbudowę zabytków, w samo południe przed ogrodzeniem VI Liceum Ogólnokształcącego stanęli: prezydent Tadeusz Truskolaski, jego syn poseł KO Krzysztof Truskolaski, jego zastępca Przemysław Tuchliński. Dwie godziny po ich konferencji prasowej przed Podlaskim Urzędem Wojewódzkim odpowiadali im wojewoda, marszałek województwa, wiceminister edukacji i radny Białegostoku.
Godz. 12.00 konferencja prasowa prezydenta Białegostoku:
Prezydent ogłosił, że Białystok nie dostał ani złotówki na realizację dziesięciu projektów zgłoszonych do rządowego Programu Odbudowy Zabytków w ramach Polskiego Ładu. – Złożyliśmy dziesięć projektów na sumę około 37 milionów złotych, dostaliśmy zero złotych.
Białystok zgłosił do Rządowego Programu Odbudowy Zabytków 10 projektów. To liczba maksymalna, jaką samorząd mógł zgłosić. W regulaminie programu przewiduje się zgłaszanie projektów w trzech grupach dofinansowania – do 100 tys. zł, do 500 tys. i do 3,5 mln zł. Z 10 zgłoszonych przez Białystok projektów 9 dotyczyło tego największego dotowania, jeden – remont muru gettowego – był za 400 tys. zł. Prawie wszystkie dotyczyły nieruchomości będących własnością miasta, chociaż w programie wyraźnie zachęcano samorządy do składania wniosków otrzymanych od innych instytucji, organizacji czy osób prywatnych. Białystok wyraźnie z tej ścieżki nie skorzystał.
Godz. 14:00 konferencja prasowa przed Podlaskim Urzędem Wojewódzkim:
Prezydent Truskolaski wyliczył, że gdyby podzielić całą kwotę 2,5 miliarda rządowej dotacji na liczbę mieszkańców to na Białystok przypada 19,7 milionów. I zaraz wyciągnął wniosek:
– Rząd PiS-u okradł białostoczan na kwotę prawie 20 milionów złotych. Przecież to nie są pieniądze PiS-u, to są pieniądze mieszkańców Białegostoku – mówił Tadeusz Truskolaski. Nie mówił jednak, że ponad 3,2 miliona złotych z tegoż programu rząd przyznał na remont białostockiej katedry (wniosek składał samorząd województwa podlaskiego). A pytanie, dlaczego o tym fakcie milczy – zbył krótkim „to, co ktoś inny złożył, to jest zupełnie inna kwestia. To może się pochwalić pan marszałek”. Kwestia inna, ale miasto (i mieszkańcy) to samo.
Odpowiada mu (dwie godziny później) marszałek województwa: – Trzeba składać wnioski, aplikować, próbować, a nie wyłącznie narzekać. Daje przykład: – Samorząd województwa w latach 2019-2023 na ratowanie zabytków Białegostoku skierowaliśmy kwotę ponad półtora miliona złotych. A ile wniosków na ochronę zabytków złożył do nas urząd miejski w Białymstoku? Zero, żadnego wniosku. W ramach budżetu województwa przeznaczamy w tym roku 4 miliony 200 tysięcy złotych na ochronę zabytków, a ile przeznaczył pan prezydent Białegostoku na zabytki w tym roku? 160 tysięcy złotych, przy budżecie ponad 2 miliardy złotych, trzy razy większym niż budżet województwa – odpowiadał marszałek Artur Kosicki.
– Banery i plakaty, które teraz prezydent zamówił na tę akcję, myślę, że kosztują więcej niż cały tegoroczny budżet Białegostoku na zabytki – dodał marszałek.
Prezydent Białegostoku: – Rząd PiS-u powiedział, że zabytki Białegostoku w ogóle nie są ważne, wy nie zasługujecie na pieniądze – mówi prezydent. Dwie godziny później nawiązał do tego białostocki radny PiS Henryk Dębowski. – To, co mówi prezydent Truskolaski, to jest zwykłe kłamstwo. Dębowski mówił, że Białystok w ogóle nie dba o zabytki, a prezydent Truskolaski w ciągu prawie 17 lat swoich rządów zyskał miano „grabarza białostockich zabytków”. – Białostockie zabytki nie są modernizowane, nie są restaurowane, są niszczone, są burzone, są palone, są po prostu sprzedawane. Tak jak kamienica przy ul. Dąbrowskiego 14, sprzedana w 2013 roku i od 10 lat niszczejąca bez remontu, tak jak budynek przy Koszykowej 1 na Bojarach, czy budynek dawnej szkoły żydowskiej przy Lipowej 41.
Banery i plakaty widzieliśmy na ogrodzeniu VI LO i przed Podlaskim Urzędem Wojewódzkim. Napis na jednym z nich: „Białostoczanie nie otrzymali pieniędzy na miejskie zabytki od rządu PiS-u”. Jak mówił wojewoda podlaski, pojawiły się chyba w nocy. Ten przed głównym wejściem do urzędu wojewódzkiego jest na samochodowej przyczepce – przymocowany łańcuchem do słupa oświetleniowego.
– Jest takie oczekiwanie władz publicznych wobec władz publicznych, żeby zachowywać taki troszkę wyższy poziom – apelował wojewoda podlaski. – Przyznam, że to kolejna taka akcja bilboardowa. Apelowałbym, żeby ten billboard, który przecież zakłóca ruch uliczny, został usunięty, ale to jest taki mój apel. Mam takie oczekiwanie, żeby współpraca instytucji publicznych mimo różnic była dobra i harmonijna – mówił wojewoda Bohdan Paszkowski.
Na ogrodzeniu VI LO wisiał już kiedyś inny baner, także dotyczący braku rządowych pieniędzy (wtedy z Programu Inwestycji Strategicznych). Wtedy chodziło o ten sam remont szkoły, tylko że wcześniejszy etap, dziś w programie odbudowy zabytków chodziło o etap 2. i 3.
– Pan prezydent po raz kolejny próbuje politycznie rozgrywać działania, które dzieją się wokół miasta Białystok – mówił wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski. – Próbuje stworzyć wrażenie, że miasto Białystok to tylko i wyłącznie prezydent miasta i większość radnych PO, a przecież mieszkańcy korzystają z urządzeń, zabytków, które podlegają różnym instytucjom, ale wszystkie one są zlokalizowane w Białymstoku. Jeżeli na przykład Uniwersytet Medyczny otrzymuje pieniądze na remont swojej zabytkowej siedziby, to znaczy, że białostoczanie nie korzystają na tym? Absolutnie nie – mówił Dariusz Piontkowski.
Piontkowski wyliczył, że w ciągu ośmiu lat rządów PiS do Białegostoku przekazano grubo ponad 4 miliardy złotych, na subwencje oświatowe czy inwestycje w mieście. Z wszystkich tych pieniędzy korzystają mieszkańcy miasta, chociaż nie wszystkie pieniądze przechodziły przez urząd miejski.
– Białostoczanie mają rekordowe kwoty na zabytki, takich kwot na zabytki nigdy w historii tego miasta nie było i nie ma co się oszukiwać i zakłamywać rzeczywistość. Tylko miasto Białystok to nie jest pan prezydent, to są mieszkańcy – kończył swoją wypowiedź marszałek województwa Artur Kosicki.