Biebrzański Park Narodowy informuje, że pożar rozprzestrzenia się w rejonie Kopytkowa, Polkowa, Wrocenia, w kierunku obszarów ochrony ścisłej Grząd i Czerwonego Bagna. Pożar rozpoczął się wczoraj (19.04) ok. 17.00 i cały czas się powiększa. Trwa akcja gaśnicza, w której bierze udział coraz większa liczba zastępów straży pożarnej, ofiarnie walczącej w trudnych warunkach dużego wiatru, w bardzo trudnym i niedostępnym terenie.
- Pracownicy parku całą noc spędzili wraz ze strażakami na gaszeniu turzycowisk i trzcinowisk (głównie ręcznie, tłumicami), i teraz dalej wszystkie siły wkładają w walkę z żywiołem - czytamy na facebookowej stronie parku.
Zaangażowano samoloty gaśnicze z Białegostoku i Olsztyna, które od godziny 9 rano przez cały dzień zrobiły 30 zrzutów wody, liczonej w tysiącach litrów. Sytuacja jest bardzo niebezpieczna, podkreślają pracownicy parku, ugaszony miejscami ogień rozżarza się ponownie, ponieważ jest sucho.
W komunikacie o pożarze pracownicy parku podkreślają, że palą się jedne z najcenniejszych fragmentów Biebrzańskiego Parku Narodowego, "serce i sanktuarium dzikiej przyrody, siedliska wielu rzadkich zwierząt i roślin". Są to zarówno grunty skarbu Państwa, jak i prywatne. Dokładna powierzchnia będzie oszacowana na podstawie zdjęć satelitarnych, ale już Służby Parku szacują ją na około tysiąca hektarów. Późnym wieczorem w poniedziałek strażacy podali, że ogień objął ponad 1,3 tysięcy ha.
W akcji gaszenia ognia uczestniczą też leśnicy. W komunikacie Jarosława Krawczyka rzecznika prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku czytamy, że w akcji uczestniczy 40 zastępów Państwowej Straży Pożarnej, 3 samoloty Dromader M18 Lasów Państwowych, przystosowane do gaszenia pożarów. Każdy samolot zabiera 1800 litrów wody. Do akcji gaśniczej włączyły się też dwa samochody patrolowo-gaśnicze Nadleśnictw Augustów i Knyszyn. Każdy z samochodów ma zbiornik o pojemności 400 litrów wody i prądownice do podawania wody. Radiostacje w samochodach patrolowo-gaśniczych nadleśnictw, zapewniają też łączność radiową strażaków z samolotami gaśniczymi.
Dwa samoloty gaśnicze dysponowane są przez Punkt Alarmowo Dyspozycyjny [PAD] Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku. Przez cały dzień akcji gaszenia wykonały zrzuty wody na palące się trawy, zarośla i las Biebrzańskiego Parku Narodowego. Samoloty gaśnicze czerpią wodę na białostockim lotnisku w Krywlanach i na lądowisku w miejscowości Rostki niedaleko Pisza. Czas dolotu z obu lądowisk na pożarzysko wynosi około 25 minut.
W związku z dramatyczną sytuacją na miejscu i rozprzestrzenianiem się ognia - w miejscu pożaru wieje bardzo silny wiatr, a piloci informują o linii ognia osiągającej kilkanaście kilometrów - białostocki PAD poprosił o trzeci samolot gaśniczy z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie. Samolot ten będzie czerpał wodę na lądowisku w Rostkach.
Jak opisuje Jarosław Krawczyk, rano miała miejsce dramatyczna sytuacja, gdy ogniem została zagrożona miejscowość Kopytkowo, położona ok. 30 km na południe od Augustowa. Jednak dwukrotny zrzut wody z samolotów Lasów Państwowych przydusił ogień do ziemi i pozwolił strażakom na jego ugaszenia.
To - w krótkim czasie - druga akcja gaśnicza na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego w której uczestniczą leśnicy. W zeszłym tygodniu samoloty Lasów Państwowych gasiły pożar w Parku, w pobliżu miejscowości Klimaszewnica, który objął ok. 200 ha powierzchni.
Od początku 2020 r. do 17 kwietnia w całej Polsce wybuchło blisko 2247 pożarów lasów, z czego niemal 557 w Lasach Państwowych (tylko w pierwszej połowie kwietnia było ich, odpowiednio, 1588 i 357). W marcu i kwietniu pożarów lasów było więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku, który też stał pod znakiem suszy. W przypadku Lasów Państwowych, które przeznaczają na system ochrony lasów przed ogniem ponad 100 mln zł rocznie (m.in. jako jedyne dysponują flotą kilkudziesięciu samolotów i śmigłowców gaśniczych), większość pożarów udaje się szybko wykryć i ugasić.