Ci, którzy organizują Marsz Równości, czują się dyskryminowani w Białymstoku. Dyskryminowani, jak mówią, zarówno w codziennych kontaktach, jak i w aspekcie życia publicznego. Traktują Marsz Równości jak manifestację walki o prawa człowieka.
- Od lat na ludzie wychodzą na ulicę, by zawalczyć o swoje prawa. To oczywiste, że każdy i każda z nas chce żyć na równych prawach. Bezwzględnie. Cele i założenia marszu to nie tylko przeciwdziałanie dyskryminacji ze względu na tożsamość i orientację seksualną, ale także wyraz solidarności z osobami LGBT+ i walka o prawa człowieka, które mamy wszyscy i o których respektowanie nie powinniśmy musieć walczyć, lecz musimy - mówi podczas konferencji prasowej Joanna Głuszek, jedna z organizatorek marszu.
W konferencji prasowej bierze udział siedem osób - z tęczowymi flagami i kolorowym banerem Białystok 20.07. Swoje kwestie odczytują z kartki. Widać, że determinacja jest silniejsza niż lęk. Przechodnie na ogół mijają ich obojętnie, z wyjątkiem jednego, który głośnowyraża swój brak akceptacji dla tego środowiska.
- Organizujemy Marsz Równości w Białymstoku, bo wiemy, o co walczymy i wiemy, że jest to słuszne. Bo wiemy, że Białystok jest miastem dla wszystkich. Chcemy to powiedzieć na głos - tak to ujmuje Anastazja Stasiewicz ze stowarzyszenia Tęczowy Białystok.
Dodaje, że stowarzyszenie zwróciło się do Prezydenta Białegostoku o objęcie patronatem tego marszu równości. Tęczowy Białystok odwołuje się przy tym do postaw przyjaciół Tadeusza Truskolaskiego z Unii Metropolii Polskich: świętej pamięci Pawła Adamowicza, Aleksandry Dulkiewicz z Gdańska, prezydentów Warszawy i Poznania, którzy uczestniczyli w marszu równości w swoich miastach. Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski przekazał ustami swojego rzecznika, że honorowego patronatu nad marszem nie obejmie i nie weźmie w nim udziału.
- Wiemy, że współtworzymy ruch, który działa na rzecz całego społeczeństwa - mówi Aleksandra Stasiewicz z Tęczowego Białegostoku.
KOMENTARZ:
Marsz Równości to nazwa myląca. Sami organizatorzy obawiają się, że ci, którzy nie akceptują ich rozumienia równości, również wyjdą na ulicę i będą manifestować swoją odmienną postawę. Tak jak kilka lat temu ci, którzy organizowali przemarsz przez miasto pod zielonymi flagami z falangą, napotkali niechęć i sprzeciw obserwujących ich przechodniów a później także mediów. Marsz równości jest w istocie manifestacją nierówności, podziałów społecznych i mentalnych. Zarówno pod flagą tęczową, jak pod flagą z falangą ludzie domagają się włączenia ich do społeczności jako elementu jego różnorodności i równouprawnienia.