Środowy komunikat Straży Granicznej przynosi informację o próbie siłowego wdarcia się do poslki przez grupę cudzoziemców. „Na odcinku ochranianym przez Placówkę SG w Czeremsze cudzoziemcy podczas zatrzymania zachowywali się agresywnie. Rzucali w polskie służby kamieniami, kawałkami drewna. Na szczęście w trakcie tego zdarzenia nikt nie ucierpiał” – czytamy w komunikacie Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej.
Z kolei w rejonie Dubicz Cerkiewnych nielegalni migranci próbowali pokonać zaporę dokonując podkopu i korzystając z drabin.
– W sumie pod barierę podchodziło 29 osób, po zauważeniu ich przez polskie patrole wycofały się na Białoruś – dodaje mjr Katarzyna Zdanowicz, rzecznik POSG. Dodaje, że pozostałe zdarzenia miały miejsce na odcinkach służbowej odpowiedzialności placówek SG w Mielniku, Lipsku i Białowieży. Cudzoziemcy, którzy ostatniej doby nielegalnie przekroczyli polsko-białoruską granicę pochodzili w większości z krajów afrykańskich: Nigerii, Ghany, Kongo, Gambii i Egiptu, a także Iraku, Syrii i Jemenu.
Od początku września odnotowano 1171 prób nielegalnego przekroczenia granicy z Białorusi do Polski.
Straż Graniczna prostuje też informacje podane przez „aktywistów” w mediach społecznościowych. Na fejsbukowym profilu Grupy Granica umieszczono w poiedziałek (26.09) wpis dotyczący sprawy: „grupa 9 obywateli i obywatelek Demokratycznej Republiki Konga przekroczyła granicę polsko-białoruską na rzece Świsłocz. Zaraz po tym, jak grupa znalazła się na polskiej stronie, zostali siłą wepchnięci do rzeki przez polskie służby i zmuszeni do płynięcia z powrotem na stronę białoruską. Tego rodzaju wywózki dokumentowaliśmy już wcześniej. Z relacji świadków wynika, że w trakcie tego zdarzenia, jedna Kongijka, 30-letnia Arlette, zaczęła tonąć, po czym reszta osób jej towarzyszących straciła ją z oczu. Obecnie Arlette jest zaginiona, nie wiadomo, czy udało jej się przeżyć. Ostatnim razem widziano ją w okolicach przejścia granicznego w Bobrownikach. Pozostałe osoby przebywają obecnie w Białorusi, wszyscy są wychłodzeni po tym, jak przekroczyli w nocy rzekę”.
Straż Graniczna przedstawia swoją wersję wydarzeń: „Po stronie białoruskiej na odcinku ochranianym przez Placówkę SG w Bobrownikach zauważono kilkuosobową grupę. Osobom cały czas towarzyszyły służby białoruskie. Kilka osób weszło do rzeki Świsłocz. Na widok polskich patroli i bez ich ingerencji osoby, które próbowały nielegalnie przekroczyć granicę wycofały się na Białoruś. Po drugiej stronie czekały służby białoruskie, aby w przypadku nieskutecznej próby przekroczenia granicy przewieźć cudzoziemców na inny odcinek”.
Na temat utonięcia Kongijki Straż Graniczna informuje: „Mimo mało prawdopodobnych informacji Straż Graniczna i Policja rozpoczęły poszukiwania”. We wtorek (27.09) Grupa Granica podaje nową wersję wydarzeń: „dziewięcioro obywateli i obywatelek Demokratycznej Republiki Konga zgłosiło nam, że w nocy z 25 na 26 września zostali siłą wepchnięci do rzeki przez polskie służby i zmuszeni do przepłynięcia do Białorusi. Jedna z osób, 30-letnia Arlette – zgodnie z relacją świadków – zaczęła tonąć. (…) 26 września wieczorem otrzymaliśmy wiadomość, że Arlette udało się wydostać z rzeki”.
Jak podaje Straż Graniczna, "z obserwacji i monitoringów prowadzonych wobec tych osób przez polskie służby wynika, że cała grupa wraz ze Białorusinami oddaliła się w głąb Białorusi".
– Po raz kolejny aktywiści publicznie przekazują niesprawdzone i niewiarygodne informacje. Przy tym wszystkim po raz kolejny szkalują dobre imię polskich służb – mówi mjr Katarzyna Zdanowicz, rzecznik Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej. – Kolejny raz aktywiści swoimi działaniami wpisują się w retorykę służb białoruskich – dodaje.
Straż Graniczna zamieszcza na platformie Youtube zapis wideo monitoringu granicy polsko-białoruskiej przedstawiający całą sytuację z grupą cudzoziemców próbujących przekroczyć graniczną rzekę Świsłocz.