Zaginęła w Podlaskiem
Zgłoszenie o zaginięciu dziewczynki, która miała podróżować taksówką wpłynęło do policji w Piotrkowie Trybunalskim (woj. łódzkie) w poniedziałek około godz. 16.30. Auto jechało autostradą A1, znajmowało się pomiędzy miejscowościami Niechcice a Ochocice.
Informacja o zaginięciu dziewczynki wpłynęła z Komendy Powiatowej Policji w Grajewie, gdzie zaginięcie dziecka zgłosili rodzice.
Według zgłoszenia, rankiem tego dnia dziewczynka wyszła z domu pod nieobecność opiekunów. Grajewscy policjanci rozpoczęli poszukiwania 10-latki. Analizując wszystkie zebrane informacje ustalili, że dziewczynka mogła poruszać się taksówką. Telefonicznie skontaktowali się z taksówkarzem, który potwierdził, że przyjął kurs na Śląsk i wiezie 10-latkę autostradą A1 do Sosnowca. Dyżurny piotrkowskiej jednostki, po otrzymaniu informacji skierował we wskazane miejsce patrol.
Wyszła z domu z dużą ilością gotówki
Policjanci szybko namierzyli i zatrzymali szarego forda, którym podróżowała zaginiona. Jak się okazało, 10-latka tego dnia wyszła z domu zabierając sporą sumę pieniędzy. Następnie zamówiła taksówkę i poprosiła o kurs do Sosnowca, do swojej rodziny. Mający wątpliwości taksówkarz zapytał o rodziców 10-latki. Dziewczynka powiedziała, że rodzice są w pracy i nie mają możliwości odebrania telefonu. Mężczyzna uwierzył dziecku i przyjął zlecenie.
"Tak naprawdę dziewczynka nie miała żadnej rodziny w Sosnowcu. Początkowo nie chciała powiedzieć, dlaczego tam akurat zamierzała jechać. Po krótkiej rozmowie oświadczyła jednak, że za pośrednictwem komunikatora internetowego poznała koleżankę mieszkającą właśnie w Sosnowcu. Nigdy wcześniej nie widziała tej dziewczynki, ale umówiła się z nią przy konkretnym placu zabaw. Oświadczyła również, że poinformowała ją, że ma przy sobie sporą sumę pieniędzy" - czytamy na stronie Policji Województwa Łódzkiego.
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Cała i zdrowa 10-latka trafiła pod opiekę dzielnicowej, z którą czekała na przyjazd rodziców.