Jak już informowaliśmy, Zakład Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Białymstoku (spalarnia - red.) 23 kwietnia wstrzymał przyjmowanie odpadów komunalnych z gmin: Jasionówka, Knyszyn, Krypno, Kuźnica, Sidra, Sokółka i Szudziałowo. Od 6 maja odpadów przemysłowych nie przyjmuje także wysypisko śmieci w Hryniewiczach.
- W regionie nie ma innej instalacji, do której odpady budowlane mogłyby trafiać. Jak tak dalej pójdzie to gruz będzie walał się po całym mieście bo komu będzie się opłacało wozić go poza województwo? Staniemy się drugim Neapolem, a wokół miasta powstaną dzikie wysypiska - użala się w rozmowie telefonicznej z redakcją przedstawiciel jednej z firm zajmujących się sprzątaniem miasta. Woli pozostać anonimowy. - Spółka "Lech" w swoim piśmie owszem wskazuje instalacje zastępcze, z których żadna instalacją zastępczą dla odpadów budowlanych nie jest. Na stronie Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Białymstoku znajduje się wymieniona uchwała, z której jednoznacznie wynika, że Białystok będący w regionie centralnym jako składowiska zastępcze (na tam trafiają zmieszane odpady z budowy i remontów) ma wskazane nieczynne instalacje SOK w Studziankach i SOK w Odnodze (gm. Sokoły, która sama wozi swoje odpady do Czerwonego Boru). Informacje zawarte w piśmie są więc nieprawdziwe - dodaje nasz informator.
- Zakaz dotyczy wszystkich transportów komercyjnych. Obowiązuje do odwołania. Mamy swoje normy i moce przerobowe, nie możemy przyjmować więcej odpadów niż jesteśmy w stanie przerobić - informuje Michał Stefanowicz, prezes miejskiej spółki "Lech", która zawiaduje obiema "instalacjami", i dodaje, że o problemach, które teraz się pojawiły, uprzedzał zarówno poprzedni zarząd województwa podlaskiego, jak i obecnego marszałka. - Od dwóch lat głośno mówię, że będziemy mieli kłopot i teraz on się zaczął. Aby go rozwiązać należy zwiększyć pole składowe w Hryniewiczach, na które będziemy mogli kierować strumień odpadów - powtarza Stefanowicz.
Zwiększenie pola składowego w Hryniewiczach to jednak nie jest decyzja oczywista dla urzędników i mieszkańców okolic. Wniosek spółki "Lech" o pozwolenie na utworzenie kolejnych kwater trafił Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego. Jednak po protestach mieszkańców wsi Olmonty, którzy sprzeciwiają się rozbudowie wysypiska coraz bliżej ich domów, spółka "Lech" dokument wycofała. Po jego uzupełnieniu, pod koniec kwietnia, dokument ponownie trafił do marszałka.
Dopytywaliśmy prezesa "Lecha", czy swoje decyzję konsultował z prezydentem Białegostoku, bowiem skutki decyzji "Lecha" mogą odczuć mieszkańcy miasta.
- To nie jest kwestia decyzyjności prezydenta Białegostoku, lecz marszałka. Jeżeli nasz wniosek zostanie pozytywnie rozpatrzony to zakaz cofniemy, jeżeli negatywnie - to wówczas politykę gospodarkami odpadami komercyjnymi będziemy prowadzili w inny niż dotychczas sposób - dodaje Stefanowicz.
Zarząd Województwa ma 60 dni na rozpatrzenie dokumentu. Izabela Smaczna-Jórczykowska, rzecznik prasowy marszałka obiecała sprawdzić na jakim etapie jest analiza wniosku "Lecha". Do sprawy więc wrócimy.