Od porażki ze Zniczem Pruszków przez zacięte mecze z Grodnem i dwukrotne zwycięstwo z Turem do zwycięstwa z Ochotą. Tak wyglądał przedsezonowy szlak sparingowy białostoczan. - Z wyników mogę być zadowolony. Wyjątkiem jest mecz z Pruszkowem na początku przygotowań, który przegraliśmy zdecydowanie. Mimo wielu głosów skazujących nas na pożarcie w tym sezonie z powodu odejścia wielu zawodników, mogę optymistycznie patrzeć w przyszłość. Jeśli przeniesiemy swoją postawę ze sparingów na mecze ligowe to mogę liczyć na każdego. Począwszy od najbardziej doświadczonych, przez młodych chłopaków, po nowych zawodników - zapewnia trener Żubrów, Krzysztof Kalinowski.
Szczególnie z dobrej strony Zubry pokazały się w grach towarzyskich z Turem. Drużyna Kalinowskiego z obu konfrontacji wyszła obronną ręką. - W obu zagraliśmy szerokim składem. W jednym z nich radziliśmy sobie bez Michała Wielechowskiego. Ten mecz na wyjeździe nie powinien się zakończyć różnicą czterech punktów, a dwudziestu kilku, tylko decyzje sędziów powodowały, że przeciwnicy trzymali się blisko nas. W meczu z Ochotą od połowy nie grał już Andrzej Misiewicz. Wówczas więcej czasu na parkiecie dostali Adam Sulima i Daniel Kamiński i sądzę, że to wykorzystali. To dla nich cenne minuty przed ligą, które mam nadzieję zaprocentują już podczas sezonu - dodaje szkoleniowiec białostoczan.
Sparingi pokazały też, że zbyt wiele czasu na adaptację do nowego zespołu i sposobu gry nie będzie potrzebował Patryk Wydra, który był jednym z liderów Żubrów w okresie przygotowawczym. - Na to od początku liczyłem. Chcieliśmy go pozyskać już wcześniej. Był na naszym celowniku i teraz potwierdza wszystkie nasze przypuszczenia, co do jego gry i możliwości. Nie chciałbym zapeszać, ale mogę powiedzieć, że to właściwy człowiek na właściwym miejscu. To dobry rywal dla Michała Bombrycha. Myślę, że mogą się bardzo dobrze uzupełniać, a nawet przebywać na boisku razem w tym samym czasie. Co do Patryka, to mam nadzieję, że nadal będzie tak groźny w ataku i solidny w obronie - mówi zadowolony Kalinowski.
Swoje punkty w meczach z Turem, Grodnem czy Ochotą zaliczył też solidny jak zawsze Arkadiusz Zabielski, który od lat jest podporą białostockiego klubu. Bez niego Żubrom grałoby się zdecydowanie trudniej. - Mam nadzieję, że to tak do końca nie będzie. Sądzę, że w razie trudniejszego dla Arka momentu Daniel Kamiński czy Maciek Parszewski, czy też Andrzej przejmą rolę punktujących. Mówiłem już wcześniej, że w poprzednim sezonie nie grali na miarę swoich możliwości. Uważam, że nadal są w stanie dawać zespołowi po kilkanaście punktów na mecz. Mam nadzieję, że wzorem poprzednich lat, nie licząc może ostatnich rozgrywek, poczują się pewniej i wezmą na siebie odpowiedzialność za grę drużyny - wyjaśnia Krzysztof Kalinowski, który na bazie rozegranych sparingów wskazuje też na rzeczy, które jego zespół w najbliższym czasie będzie musiał poprawić.
- Przez to, że przebudowaliśmy skład, zmieniła się nasza taktyka. Brakowało nam wyrachowania w naszych zagranicach. To przychodzi z czasem. W naszym przypadku okres przygotowawczy nie był długi. Pracujemy nad współpracą w ataku, nad penetracją i ponownym rozrzuceniem piłki. Tego nam na początku brakowało najbardziej. Teraz wychodzi nam to coraz lepiej. Mam nadzieję, że z czasem będzie to naturalne i taki sposób wykorzystywania błędów przeciwnika wejdzie nam w krew.
O tym na jakim etapie docierania się jest przebudowany zespół Żubrów przekonamy się już w najbliższą sobotę, kiedy do Białegostoku przyjadą rezerwy HydroTruck Radom. - Znam młodych zawodników, którzy byli tam do tej pory. Dochodzą nas jednak słuchy, że w tym roku Rosa będzie chciała awansować swoimi rezerwami do pierwszej ligi. Jeśli tak, to w miarę możliwość będą wzmacniać się zawodnikami z ekstraklasy. Nie wiem przez to, kto przyjedzie do nas na mecz. Pierwszy zespół grał we czwartek więc spodziewam się, że trener będzie miał wolną rękę i weźmie do nas, kogo tylko chce ze zgłoszonych, a zgłoszeni są wszyscy Polacy, którzy występują w najwyższej klasie rozgrywkowej łącznie z Walem, Piechowiczem czy Zalewskim. Kto by jednak nie przyjechał, to na swoim boisku trzeba wyjść i robić wszystko, żeby wygrać - kończy Kalinowski.