Zimnoch przegrał, ale zaimponował rywalowi

W minioną sobotę podczas gali w Radomiu wystąpił Krzysztof Zimnoch. Przeciwnikiem białostoczanina był Joey Abell. Walka skończyła się w trzeciej rundzie, po tym, jak Amerykanin trafił Zimnocha mocnym prawym sierpowym, po którym Polak padł na deski.

/fot. Piotr Duszczyk/boxingphotos.pl/

/fot. Piotr Duszczyk/boxingphotos.pl/

- Miałem boksować tak, by przepuszczać jego ataki. Przeboksować tak dwie, trzy rundy i zacząć boksować swoje. Wszedł, trafił, to jest boks. Chcesz zrobić wszystko, zostać mistrzem świata, ale czasami noga się potyka. Zobaczymy co będzie dalej. Będę chciał wrócić. Odpocznę kilka dni, może kilka tygodni. Bez względu na to, co zrobią promotorzy, ja wrócę na sale i będę trenował. Wierze, że dostanę jeszcze szansę, żeby wrócić i boksować - powiedział w rozmowie z dziennikarzami portalu ringpolska, wyraźnie niepocieszony przebiegiem starcia z Abellem, Zimnoch.

Mimo, że walka nie trwała długo, to białostoczanin zdążył przyjąć wiele ciosów. Przed walką mówiło się o tym, że kluczowe dla Zimnocha będzie przetrwanie pierwszych rund i przeczekanie ataków rywala. Jak się później okazało eksperci nie mylili się. Abell od początku był stroną dominującą i zepchnął Zimnocha do głębokiej defensywy.

- Nie o to w boksie chodzi, żeby przyjmować ciosy. - Przyjmowanie ciosów byłoby błędnym myśleniem. Chciałem boksować i wygrać walkę. Taki jest jednak boks. Ktoś wygrywa, ktoś przegrywa. Czy będzie dane mi się podnieść? Ja zrobię wszystko, żeby tak było. Czy będą do tego okoliczności? Zobaczymy - dodał Zimnoch.

Mimo porażki, postawa białostoczanina została doceniona przez Amerykanina. - Zimnoch był twardy, przyjął kilka ciosów. Myślałem, że walka może potrwać pełen dystans, ponieważ nie przewracał się po mocnych uderzeniach. Zaimponował mi, szedł do przodu. Zasłużył na rewanż - ocenił rywala w rozmowie z ringpolska, Joey Abell.

Zobacz również