Wiślacy raczej nie wspominają dobrze swojej ostatniej wizyty w Białymstoku, a szczególnie Ciebie. Zdobyłeś wówczas kapitalną bramkę po podaniu Dimy Chomczenowskiego, która mimo późniejszego trafienia Małeckiego przesądziła o waszym zwycięstwie.
- To było już bardzo dawno temu. Od tamtej pory zagraliśmy wiele spotkań. To był początek rozgrywek. Wisła była wówczas innym zespołem, miała swoje problemy. Teraz na pewno będzie to inne spotkanie. Gramy w grupie mistrzowskiej. Każdy walczy o najwyższe cele. Wisła również będzie chciała wygrać, ale gdyby udało się powtórzyć tamten wynik, a dodatkowo coś strzelić, to na pewno nie było by w tym nic złego (śmiech).
W ostatniej kolejce wasza i tak minimalna przewaga jeszcze bardziej się zmniejszyła. Górna ósemka wyraźnie podzieliła się na dwie grupy. Ten ścisk dodaje większej mobilizacji? Czy może przysparza jeszcze większą presję?
- Nie myślimy o tym. Wszyscy byli świadomi, że nadejdzie taki czas, że różnice punktowe będą minimalne, albo zespoły zrównają się punktami. Z pierwszej czwórki jeszcze nikt nie przegrał. Były tylko dwa remisy, nasz i Legii. Sytuacja po dwóch kolejkach jest taka, że w zasadzie zaczynamy od początku. Teraz zaczyna się faza, w której każdy będzie grał z każdym, dodatkowo pozostają po dwa mecze z zespołami z miejsc 5-8. Można powiedzieć, że to taka faza finałowa w fazie finałowej. Każdy wie o co chodzi, każdy chce wygrywać. Jeżeli chcemy zająć dobre miejsce, to w każdym meczu naszym celem muszą być ?minimum? trzy punkty.
Najbliższy tydzień będzie kluczowy? Zagracie z dwoma bezpośrednimi rywalami, którzy są zaangażowani w walkę o ten sam cel.
- Na pewno może być to moment decydujący. Nie wierzę jednak w to, że losy mistrzostwa rozstrzygną się w tym tygodniu. Walka będzie toczyła się do ostatniej kolejki.
W poprzedniej kolejce graliście przeciwko osłabionej Koronie, teraz to sztab szkoleniowy Wisły nie będzie mógł skorzystać ze wszystkich zawodników. Na pewno nie zagra Arkadiusz Głowacki, prawdopodobnie wypadł też Maciej Sadlok. Ostatnio nie wyglądało to dobrze, ale teraz już nie ma miejsca na podobne potknięcia.
- Nie ma miejsca, ani czasu na kombinowanie. Bez względu na to, w jakim składzie wyjdą nasi przeciwnicy, trzeba robić swoje. Strzelać gole i zdobywać punkty. Każdy nowy zawodnik będzie na pewno bardzo zaangażowany i pełen chęci, żeby się dobrze pokazać. Nie będziemy mieli do czynienia, ani z juniorami, ani z zawodnikami z rezerw. Wisła ma duży potencjał i dużą historię i z pewnością będzie chciał zwyciężyć.
Wisła jest jednym z dwóch rywali, którzy pokonali Was w tym roku. Jest chęć rewanżu?
- Na Wiśle nigdy nie gra się łatwo. Każdy ma tam problemy, to trudny teren. To był mecz w początkowej fazie rozgrywek. Nie nabraliśmy jeszcze swojego tempa. Mimo wszystko uważam, że nie był to nasz najsłabszy mecz na wiosnę, po prostu tak się tamte spotkanie ułożyło, że nie byliśmy w stanie wygrać. Nie myślimy już jednak o tym. Najbliższy mecz będzie zupełnie inną historią.
Mówisz o nabieraniu tempa. Teraz już chyba można powiedzieć, że jesteście w rytmie. Śrubujecie klubowy rekord meczów bez porażki i pewnie chcielibyście go jeszcze poprawić.
- Oczywiście. Najlepiej jakbyśmy utrzymali tempo do końca sezonu. Mam nadzieję, że kontuzje i kartki nas ominą, i że trenerzy będą mieli możliwie najszerszą kadrę, tak by każdy z nas mógł pomóc zespołowi. Do walki z zespołami z pierwszej czwórki potrzebujemy wielu ludzi i długiej ławki, nasi rywale mają ten komfort, to może okazać się decydujące.