Przed rokiem, na gali w Legionowie górą był Mollo. Amerykanin nieoczekiwanie pokonał Zimnocha po 128 sekundach. Wynik pierwszego starcia spowodował, że białostoczanin podszedł do rewanżu bardzo poważnie. Zapowiadał walkę, jako sprawę honorową. Odgrażał się jednocześnie, że tym razem zaprezentuje się z zupełnie innej strony i rzeczywiście dotrzymał słowa.
Amerykanin ruszył mocno od samego początku, ale Zimnoch wyglądał jakby spodziewał się takiego przebiegu wydarzeń, przez co wysiłki Mollo nie robiły na nim dużego wrażenia. Duże wrażenie musiał za to zrobić na Amerykaninie lewy sierpowy Zimnocha, po którym zeszłoroczny pogromca Polaka padł na deski. Po chwili białostoczanin poprawił jeszcze prostym, ale z opresji wybawił jego rywala gong kończący drugie starcie.
fot. Piotr Duszczyk/boxingphotos.pl
Krótka przerwa nie pomogła Mollo, który ledwie dysząc przyjmował kolejne ciosy Polaka. Zimnoch odpuścił nieco dopiero w końcówce trzeciej rundy. W kolejnej okazało się, że Amerykanin zbierał siły na kolejną część walki, w której ruszył do kontrataku nieco zaskakując Zimnocha. Piąta i szósta runda były już znacznie spokojniejsze. Żaden z pięściarzy nie chciał ryzykować nadziania się na kontrę rywala.
Jak się po chwili okazało szósta runda była ostatnią, jaką przeboksowali obaj zawodnicy w walce zapowiadanej jako wielki rewanż za galę w Legionowie. Amerykanin zgłosił problemy z lewym bicepsem przez co ponowne wyjście do ringu było już niemożliwe. W ten sposób Krzysztof Zimnoch odniósł 21. zwycięstwo na zawodowym ringu. Amerykanin przegrał po raz siódmy w karierze.