MOKS Słoneczny Stok na zapleczu futsalowej Ekstraklasy pojawił się w sezonie 2014/2015. Jako beniaminek Słoneczni zaprezentowali się naprawdę nieźle, gdyż zajęli trzecie miejsce w grupie północnej. Strata do drugiego, dającego możliwość gry w barażach, miejsca wyniosła jednak 10 punktów.
W kolejnych rozgrywkach w grze i dorobku punktowym białostoczan było widać jeszcze większy progres. 46 punktów w 22 spotkaniach sprawiło, że drużyna Adriana Citko zameldowała się w barażach o Ekstraklasę. - Nie mieliśmy problemów w pierwszej rundzie. Wygraliśmy oba mecze z Heiro Rzeszów. W drugiej o awans walczyliśmy z Clearexem. Raz przegraliśmy, raz wygraliśmy, ale chorzowianie mieli korzystniejszy bilans bramkowy. Do awansu zabrakło nam gola - wspomina Citko.
Wyniki w dwóch poprzednich sezonach oraz ciągły rozwój zespołu spowodowały, że MOKS był uważany za jednego z faworytów do wygrania I ligi w sezonie 2016/2017. - Rzeczywiście poprzednie sezony spowodowały, że wielu widziało w nas zespół, który w tym roku musi awansować. Trzeci sezon prowadzę zespół i jestem bardzo zadowolony z tego jak prezentowaliśmy się od awansu do I ligi do awansu do Ekstraklasy. Nie było jednak tak łatwo. Pogubiliśmy trochę punktów, ale mieliśmy chyba najrówniejszą formę. Ligę wygrywa się pokonując najsłabszych. Z Lubawą raz przegraliśmy, ale Constract nie punktował ze słabszymi i dzięki temu udało nam się zapewnić awans na trzy kolejki przed końcem - analizuje grający trener Słonecznych.
Cel został osiągnięty przed końcem sezonu, ale nie ma mowy o odpuszczaniu pozostałych spotkań. Powodów jest kilka. - Premie za wygrane to jedna sprawa. Druga kwestia jest taka, że zostały nam jeszcze derby z Heliosem, a na ten mecz nikogo nie trzeba mobilizować. Chcemy wygrać wszystko do końca i potwierdzić, że zasłużyliśmy na awans. Chodzi o to, żeby po tym meczu chodzić z podniesionym czołem po mieście. Helios pisze, że wiadomo już, kto rządzi w pierwszej lidze, ale jeszcze nie wiadomo, kto rządzi w mieście. Czyli jest pozytywna "napinka". Tym meczom zawsze towarzyszą podwyższone emocje - przekonuje Adrian Citko.
Słoneczni awansowali walcząc niekiedy na dwóch frontach. Wielu zawodników MOKS-u łączy bowiem na co dzień grę na hali z grą na trawie. - Szacunek dla zawodników, że udało nam się to pogodzić. W ostatniej kolejce doszło do takiej sytuacji, że o 17 graliśmy mecz ligowy na boisku i chwilę po nim ruszyliśmy na halę, gdzie praktycznie bez rozgrzewki graliśmy z Gdańskiem. Chłopaki mają jeszcze siły, ale sam czuje po sobie, że docieram do momentu, w którym trzeba będzie się zdecydować, w którym miejscu trzeba się zaangażować na sto procent - tłumaczy szkoleniowiec MOKS-u.
Sukces nie stałyby się faktem gdyby nie? - Wyrównana kadra. Czasem miałem ból głowy nad stworzeniem meczowego składu. To jednak sprawiało, że nie było problemu, gdy ktoś wypadał. Na jego miejscu pojawiała się kolejna osoba, która prezentowała się równie dobrze. Byliśmy drużyną. Jak jeden nie miał dnia, to drugi potrafił poprowadzić zespół do zwycięstwa - wyjaśnia Citko.
Na świętowanie przyjdzie jeszcze czas. Słoneczni myślą już jednak o tym, co czeka ich w następnym sezonie. Transfery, finanse. Jest trochę spraw do ogarnięcia. - Na pewno będziemy chcieli się wzmocnić, bo nie sztuką jest awansować, sztuką jest się utrzymać. Chcemy w Ekstraklasie zadomowić się na dłużej. Nie będziemy jednak wariować, nie zamierzamy zmieniać połowy zespołu. Zobaczymy też jak na nasz awans zareaguje miasto. Jeśli znajdą się pieniądze na ekstraklasę. Wówczas będzie zupełnie inny temat - tłumaczy trener MOKS-u.
- Ekstraklasy w Białymstoku nigdy nie było. Napisaliśmy kawałek historii. Helios próbuje od kilku lat. Nam się udało w trzecim podejściu. To jednak nie koniec, a dopiero początek - kończy Adrian Citko, który z MOKS-em awansował najpierw do I ligi, a teraz do Ekstraklasy futsalu.