- Po trzech meczach mieli siedem punktów. Dodatkowo w pierwszej lidze na własnym parkiecie nie przegrali nawet jednego meczu. W połączeniu z dobrym startem mogło to wywoływać pewne obawy, ale stwierdziliśmy, że nie będziemy na to zwracać uwagi i skupiamy się tylko na tym, żeby się dobrze zaprezentować. O końcowym sukcesie zdecydował dobry początek i to, że w końcowej fazie meczu nie ugięliśmy się pod naporem gospodarzy - tłumaczy grający trener MOKS-u, Adrian Citko.
Słoneczni rzeczywiście bardzo dobrze weszli w mecz i już pięciu minutach prowadzili 2:0, a do przerwy nawet 4:1. - W pierwszej połowie praktycznie wszystko, co mogliśmy strzelić, to trafiliśmy. Powinniśmy się trochę lepiej zachować w jednej czy dwóch innych sytuacjach, ale i tak było nieźle. Szczęście nam sprzyjało, a dodatkowo tego dnia dobrze wyglądaliśmy. Przy stanie 2:0 dla nas czerwoną kartkę za przypadkową rękę poza polem karnym otrzymał Norbert Jendruczek. Od razu po tym rywale strzelili nam pechowego gola. Poza tą sytuacją pierwsza połowa odbyła się pod nasze dyktando - ocenia Citko.
O ile pierwsza połowa była kapitalna, o tyle tego, co działo się po zmianie stron, należy się w przyszłości wystrzegać. - Niepotrzebnie się tak nisko cofnęliśmy. Gospodarze cały czas nacierali, grali wysokim pressingiem i próbowali wykorzystać fakt, że nie chcieliśmy się mocniej otworzyć. Tym bardziej, że prowadziliśmy trzema bramkami. Ostatecznie jednak w końcówce zrobiło się bardzo nerwowo. Zabrakło nam odrobiny cwaniactwa, dłuższego utrzymania się przy piłce. W tym czasie GSF mocno na przycisnął, ale na szczęście nie zdołał już odrobić strat - podsumował trener Słonecznych.
Jeszcze w tym tygodniu Słoneczni staną przed dwoma szansami na poprawienie dorobku punktowego. W środę podejmą Gwiazdę Ruda Śląska, a w sobotę zagrają na wyjeździe z innym z beniaminków - Constractem Lubawa.
GSF Gliwice 4 (1:4) 5 MOKS Słoneczny Stok
Bramki: Tomasz Czech 7, Michał Rabiej 28, Mateusz Szyszko 33, Tomasz Lutecki 35 - Tomasz Dzierzgowski 2, Witalij Lisnyczenko 5, 30, Mateusz Lisowski 9, Łukasz Gryko 17