Białostoczanie bardzo dobrze zareagowali na inauguracyjną porażkę z Rekordem Bielsko-Biała. W pięciu kolejnych spotkaniach wywalczyli jedenaście punktów. Ostatnie trzy przed własną publicznością PA Nova Gliwice.
- Wygraliśmy, ale nasza gra pozostawia wiele do życzenia. Podobny mecz do ostatniego w Chojnicach. Po meczu ktoś pokazał mi statystyki, a w nich pięćdziesiąt pięć naszych strzałów i siedemnaście rywala. Na hali to ogromna dysproporcja, tylko co z tego jak wynik końcowy to 2:1. Jeszcze przed przerwą powinniśmy zamknąć temat i grać drugą połowę na spokojnie. Nikt nie mógł by mieć do nikogo pretensji, gdybyśmy w pierwszej połowie strzelili cztery lub pięć goli. A tak powtarza się scenariusz, w którym rywal, który praktycznie na parkiecie nie miał nic do powiedzenia nagle doprowadza do wyrównania i są niepotrzebne zupełnie nerwy, które kończą się bramką w końcówce spotkania - tłumaczy szkoleniowiec Słonecznych.
- Na pewno nie mogę mieć pretensji o zaangażowanie i chęć do gry. Nie możemy jednak być, aż tak nieskuteczni, bo później przy lepszym rywalu to się po prostu zemści. Tak jak teraz udało nam się jeszcze dopiąć swego, tak w starciu z wyżej notowanymi zespołami możemy już nie mieć tyle szczęścia. Przeciwnicy nie zagrali w jakiś szczególny sposób, którego się nie spodziewaliśmy. Ustawili się nisko, czekali na własnej połowie i zmuszali nas do gry atakiem pozycyjnym, a my strasznie tego nie lubimy i bardzo nam to nie wychodzi. Gdy do tego dołożymy naszą nieskuteczność i nastawienie przeciwników na grę z kontry, to mamy później taki obraz. Nie jesteśmy w stanie udźwignąć roli faworyta, nie potrafimy się z niej odpowiednio wywiązać. Potwierdzeniem tego jest ostatni remis, a teraz wygrana w bólach - dodaje.
Mimo dobrej serii trener białostoczan jest daleki od zadowolenia ze zgromadzonych przez swój zespół punktów. - Tak jest, ale wszystko bierze się stąd, że wiem, że potrafimy grać znacznie lepiej. Już nie mówię o tym, żebyśmy w każdym meczu wykorzystywali sto procent naszych okazji, bo to po prostu niemożliwe, żeby za każdym razem mieć taką skuteczność, ale gdybyśmy nawet byli w stanie wykorzystać zawsze sześćdziesiąt lub siedemdziesiąt procent to byłoby dobrze. Na pewno przed startem ligi jedenaście punktów na tym etapie brałbym w ciemno, ale teraz po tych meczach jest duży niedosyt. Po Rekordzie zanotowaliśmy dwa remisy i trzy wygrane. Tak już mamy, że sami sobie lubimy komplikować życie - wyjaśnia Citko.
Szczególne męki w ostatnim czasie Słoneczni notowali w starciach, które w ramach ligowego maratonu rozegrać trzeba było w środku tygodnia. - Granie w środku tygodnia, szczególnie u siebie w naszym przypadku jest dziwne. Jak mecz jest zaplanowany na weekend, to rano ruszasz na wyjazd i od początku dnia jest ta adrenalina i żyjesz tym, co przed tobą. Tutaj każdy w pracy, każdy skupiony jest na czymś innym. Masz inne obowiązki i na koniec dnia musisz zagrać mecz. Czasami ciężko jest się zebrać w takiej sytuacji - mówi trener MOKS-u.
W ostatnich trzech spotkaniach Słoneczni strzelili w sumie jednego gola więcej, niż tylko w jednym meczu w Lęborku, który zakończył się wygraną białostoczan 6:3. Z czego to wynika? - W Lęborku strzeliliśmy w zasadzie większość tego, co mieliśmy. Za to z Komprachcicami i teraz z Gliwicami, tylko po dwie bramki, co na hali jest słabym wynikiem. Brakuje nam odpowiedniej decyzyjności w kluczowych momentach. Zamiast podać, to strzelamy, zamiast strzelać, to podajemy i tak to później wygląda. Gdybym miał podać jedną rzecz, którą musielibyśmy zmienić i poprawić już teraz to byłoby to właśnie wpłynięcie na podejmowanie odpowiednich wyborów - analizuje.
Teraz przed białostoczanami wyprawa do Brzegu na mecz z zespołem zamykającym tabelę ekstraklasy. Futsal Team Brzeg zagrał pięć spotkań i nie zdobył żadnego punktu. Słoneczni nie przegrali od pięciu spotkań. Z jednej strony można być spokojnym, z drugiej jeśli pomyślimy, że każda seria kiedyś się kończy, to można mieć obawy.
- Nie no nie bawię się w takie rzeczy i nie zawracam sobie nimi głowy. To nie będzie łatwy mecz z wielu powodów. Pierwszy jest taki, że przeciwnicy mają nóż na gardle. Po pięciu meczach są bez choćby punktu. Dodatkowo pojedziemy tam nieco osłabieni, bo nie pojedzie z nami Norbert. Pierwszy mecz zagra Danilewicz. Z drugiej strony jeśli zagramy tak jak do tej pory, ale będziemy skuteczniejsi, to jestem spokojny o dobry wynik. Musimy odblokować strzelby. Sama gra nie sprawia nam większego problemu, ale trzeba w końcu przestać szukać kwadratowych jaj pod bramką przeciwnika - przekonuje Citko.
Można też zaryzykować stwierdzenie, że wyniki najbliższego rywala Słonecznych zupełnie nie odzwierciedlają posiadanego potencjału. - To nie jest w cale zły zespół. Sprowadzili Andrade z Jelcza, dodatkowo Gutierreza z Piasta Gliwice. Niezłego bramkarza z Pniew. Trzech chłopaków z reprezentacji Polski Play Arena. Naprawdę rozumiejących o co w tym chodzi. Oglądałem ich mecze, w wielu mogli narzekać na brak szczęścia. Uważam, że ze wszystkich beniaminków, to jest najlepsza ekipa jeśli chodzi o indywidualności. Nie patrzymy jednak na to, że do tej pory nie wygrali, bo jak skupimy się na tym, to szybko zostaniemy sprowadzeni na ziemię. Nie ma mowy o lekceważeniu przeciwnika, bo w innym przypadku nie mielibyśmy po co ruszać z domu - zapowiada Citko.
Początek meczu pomiędzy Futsal Team Brzeg, a MOKS-em Słoneczny Stok został zaplanowany na sobotę, 10 października, na godzinę 18:00.