ROZMOWA. Wojciech Nowicki o wadze złotego medalu

Było wiele wyrzeczeń, wiele tygodni pracy, bardzo ciężkiej. Medal musi swoje ważyć, bo to jest waga pewnego samozaparcia, cierpliwości - mówi Wojciech Nowicki, złoty medalista Igrzysk Olimpijskich w Tokio.

Rozmawialiśmy z Wojciechem Nowickim o jego występie na Igrzyskach Olimpijskich [fot. fb.com/Nowickihammerthrow]

Rozmawialiśmy z Wojciechem Nowickim o jego występie na Igrzyskach Olimpijskich [fot. fb.com/Nowickihammerthrow]

Od zdobycia przez Pana złotego medalu na Igrzyskach Olimpijskich minął miesiąc. Jak z perspektywy czasu ocenia Pan swój występ?

Bardzo się cieszę z mojego przygotowania. Trafiłem z formą, technika była stabilna - z czego się niezwykle cieszę, bo wszystkie elementy układanki złożyły się w jedną całość. Miałem bardzo dobrą serię okraszoną rekordem życiowym, z czego jestem najbardziej zadowolony i szczęśliwy jako sportowiec. O tym marzyłem.

A złoty medal?

Na dokładkę jest złoty medal, o którym tak naprawdę nie mam kiedy pomyśleć, ponieważ od powrotu z Igrzysk w Tokio mam dużo zajęć, spotkań, eventów, a w międzyczasie trzeba trenować. Miło, że mieszkańcy Białegostoku doceniają mój sukces, cieszę się, że są ze mnie dumni - to fajny pozytywny kopniak do dalszej pracy.

Co Pan czuje będąc w kole?

Może to dziwnie zabrzmi, ale mam pustkę w głowie. Wchodząc do koła się nie myśli, trzeba się skupić na pracy. Tysiące rzutów, które oddajemy na treningach powodują, że występ na zawodach jest mechaniczny, decyzje podejmuje się z automatu. Niech organizm, ta pamięć mięsniowa, którą mam zadziała w kole. Pewnie to śmiesznie brzmi, ale ja tych rzutów nie pamiętam. Dopiero, gdy odtwarzam je w domu - widzę co zrobiłem, co muszę poprawić.

Czym różniły się Igrzyska w Tokio od innych zawodów, w których Pan brał udział?

Zupełnie inaczej to wszystko wyglądało. Byliśmy kontrolowani, codzienne testy na obecność koronawirusa. Musieliśmy przestrzegać określonych zasad. Największy smutek dla nas, zawodników, to brak kibiców. Teraz, gdy startowałem w Memoriale Kamili Skolimowskiej przyszło kilkadziesiąt tysięcy osób - to było świetne. Wchodząc na płytę boiska, ja już się cieszyłem, niezależnie ile bym rzucił, bo przyszło tylu kibiców. Zabrakło tego w Tokio, mam nadzieję, że na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu będzie zupełnie inaczej.

"Ciężki" jest złoty medal?

Technicznie waży 550 gram. Mając 0,5 kg zawieszone na szyi, czuje się ten ogrom pracy, który się wykonało. Było wiele wyrzeczeń, wiele tygodni pracy, bardzo ciężkiej. Medal musi swoje ważyć, bo to jest waga pewnego samozaparcia, cierpliwości, trudności, które trzeba było pokonać.

Co Pan teraz planuje?

Mam przewidziany jeden start jeszcze - na zakończenie sezonu wylatuję do Kenii na ostatnie zawody lekkoatletyczne. Póżniej robię 5 tygodni odpoczynku, żeby organizm się zregenerował, głowa musi odpocząć od tego wszystkiego, od ciągłych treningów. Muszę pozałatwiać wszystkie sprawy, by móc wrócić do pracy w listopadzie - wtedy będą kolejne przygotowania - do Mistrzostw Świata w Stanach Zjednoczonych, do Mistrzostw Europy w Niemczech. To są moje cele.

Zobacz również