Tej niewygodnej sytuacji można było uniknąć. Natężenie w terminarzu spowodowane było przełożeniem meczu z Piastem Gliwice. 13. kolejka futsal ekstraklasy rozgrywana była w dniach 13-14 stycznia, ale gliwiczanie wystąpili z prośbą o przełożenie spotkania, a którą Słoneczni przystali, by być fair wobec rywali.
Takiej samej postawy białostoczanie spodziewali się po pucharowych rywalach. Niestety jednak mocno się przeliczyli. - Przyjechaliśmy na ten mecz podwójnie zdeterminowani. Kartuzy nie przejawiły żadnej chęci przełożenia meczu. Dzień wcześniej mieliśmy trudny mecz z Piastem, w środowisku futsalowym powinniśmy sobie pomagać. Być może rywale poczuli krew spodziewając się, że będziemy zmęczeni po meczu z Piastem. Zmotywowaliśmy się odpowiednio. Powiedzieliśmy sobie, że za wszelką cenę musimy tu wygrać przez wzgląd na całą sytuację. Rywal nie popisał się postawą fair play - mówił po meczu Adrian Citko, grający trener MOKS-u.
- Byliśmy przekonani, że nie mogą tak grać - powiedział z kolei po meczu Jakub Hoffman, trener zespołu z Kartuz, co w pewien sposób potwierdza teorię trenera białostoczan. Przeciwnicy liczyli na to, że Słoneczni wyjdą zmęczeni i w mocno przemeblowanym składzie, co umożliwiłoby równorzędną walkę z beniaminkiem ekstraklasy.
Tak jednak się nie stało. W 2. minucie, kapitalnym uderzeniem z lewej strony popisał się Marcin Firańczyk. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki. Bardziej wypoczęci gospodarze nie potrafili nawiązać wyrównanej walki. Słoneczni oddawali kolejne strzały, próbowali Lisowski oraz Lisnychenko, aż wreszcie na uderzenie z dystansu zdecydował się Citko, piłka po drodze odbiła się jeszcze od jednego z rywali i wpadła do bramki. Po chwili dwójkową akcją popisał się Lisnychenko i Grabowski, i po uderzeniu tego pierwszego na przerwę oba zespoły schodziły przy wyniku 3:0.
Chwilę po przerwie Ukrainiec zdobył swojego drugiego gola. Zawodnik MOKS-u wykorzystał zawahanie obrońcy, przejął piłkę i skierował ją do siatki obok bezradnego bramkarza. Pięć minut później ładnym uderzeniem piętą odpowiedział Łukasz Kitowski, ale już po chwili było 5:1. Kapitalnym zagraniem pod bramkę Kartuz popisał się Marcin Firańczyk, a akcję wślizgiem wykończył Karol Szczawiński. Na pięć minut przed końcem bramkę samobójczą zdobył Bartłomiej Węsiora i stało się jasne, że nikt już nie odbierze awansu białostoczanom. W 36. minucie straty zmniejszył Dawid Papina, ale to było wszystko na co tego dnia stać było gospodarzy.
- Rywale byli zdecydowanie lepszym zespołem od nas. Nie wiedzieliśmy jak się bronić. Trochę mniej biegaliśmy, niż zawsze. Zasłużone zwycięstwo, gratuluję i życzę powodzenia w ćwierćfinale - powiedział po meczu Jakub Hoffman, szkoleniowiec gospodarzy, który mecz ze Słonecznymi oglądał z trybun.
- Szybko ułożyliśmy sobie rywala, jak już mówiłem, byliśmy bardzo zmotywowani. W końcówce spotkania, kiedy zaczęło brakować sił, wyszło nasze doświadczenie. W zasadzie przez cały mecz kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń. Wszyscy pograli i jesteśmy zadowoleni z awansu. Szkoda tylko zachowania gospodarzy, którzy najpierw nie chcieli przełożyć spotkania, a następnie zaczęli coś wspominać o walkowerze - podsumował Citko.
1/8 finału Pucharu Polski
FC Kartuzy 2 (0:3) 6 MOKS Słoneczny Stok
Bramki: Marcin Firańczyk 2', Adrian Citko 18', Lisnychenko 19', 23', Karol Szczawiński 30', Bartłomiej Węsiora 35' (gol samobójczy) - Łukasz Kitowski 28', Dawid Papina 36'.