Dwaj Polacy przez większą część turnieju zajmowali dwa pierwsze miejsca. Po trzeciej serii rzutów prowadził Fajdek (79,73 m), na drugim miejscu był Nowicki (78,03 m). Fajdek poprawił jeszcze swój rezultat na 79,81 m. Dopiero w szóstej, ostatniej serii rzutów srebro odebrał Nowickiemu Rosjanin Walery Pronkin rzucając młot na odległość 78,16 m. Nowicki w ostatnim rzucie nie zdołał poprawić swojego wyniku i znalazł się w rezultacie na trzecim miejscu.
- Brąz mnie chyba lubi. Cieszę się, że jest powtarzalność, ale stać mnie było na więcej. To nie był mój dzień - powiedział zaraz po zawodach Wojciech Nowicki. Trzecie miejsce zdobył trzeci raz z rzędu na najważniejszych zawodach. Zaczęło się dwa lata temu w Pekinie. Wtedy zaskoczył wszystkich stając na najniższym stopniu podium. Potem były mistrzostwa Europy oraz igrzyska w Rio de Janeiro - za każdym razem wracał z brązowym krążkiem.
- Pewnie jak emocje opadną, to będę zadowolony też z brązu. Przecież to wyczyn być trzecim na świecie. Żałuję tylko, że w najważniejszym dniu mi nie wyszło. Koło nie dopomogło, nie mogłem się w nim odnaleźć, jak w eliminacjach, gdy było mokre, ale wtedy lepiej to wyglądało. Trafiałem w punkt. A dzisiaj nie mogłem tego zrobić i dlatego jestem zły - mówił Wojciech Nowicki.
Paweł Fajdek, poza pierwszą nieudaną próbą wszystkie późniejsze miał w granicach 77-79 m. Przed finałem konkursu mówił dziennikarzom, że nie wyobraża sobie, aby nie miał złota i hat-tricka. Wygrywał konkursy w Moskwie w 2013 roku i Pekinie w 2015.
To 50. i 51. medal w historii polskiej lekkoatletyki w mistrzostwach świata, a w Londynie piąty i szósty. Wcześniej - także w rzucie młotem - złoto wywalczyła Anita Włodarczyk, brąz Malwina Kopron. Po srebra sięgnęli w biegu na 800 m Adam Kszczot i w skoku o tyczce Piotr Lisek.