Mamrot: Zmiany będą, ale nie tak wiele jak w Dzierżoniowie

Przed Żółto-Czerwonymi mecz 1/16 pucharu Polski z GKS-em Katowice. W poprzedniej rundzie białostoczanie nie bez problemów, ale jednak porali się z Lechią Dzierżoniów. Natomiast piłkarze ze Śląska sprawili małą niespodziankę szczecińskiej Pogoni, eliminując ją po serii rzutów karnych.

/fot. Biuro Prasowe Jagiellonii Białystok/

/fot. Biuro Prasowe Jagiellonii Białystok/

Jagiellończycy udadzą się na pucharowy mecz z pierwszoligowcem po ciężkim meczu z mistrzem Polski, Legią Warszawa. Białostoczanie byli bliscy odniesienia niezwykle istotnego zwycięstwa, ale przyjezdni zdołali wyrównać w ostatnich minutach po kontrowersyjnej decyzji sędziego, który w zderzeniu Dominika Nagy z Ivanem Runje dopatrzył się przewinienia strzelca gola otwierającego wynik piątkowego meczu przy Słonecznej.

- Zawsze ktoś może powiedzieć, że to subiektywna ocena, ale widziałem to już tyle razy, że na pewno nie zmienię zdania. Z resztą kilka było takich kontrowersyjnych sytuacji i decyzji. Łukasz Burliga dostał kartkę za protesty, kiedy to on był ewidentnie faulowany od tyłu. Było tego trochę na naszą niekorzyść. Nikogo nie posądzam o nic, nie o to mi chodzi. Presja ze strony zawodników Legii była bardzo duża, ale sędziowie tłumaczą najpierw za co będą dawać kartki, a następnie wygląda to inaczej. Z gry ten remis jest sprawiedliwy, gdy jednak tracimy bramkę w ostatniej minucie to możemy czuć spory niedosyt - tłumaczy trener Ireneusz Mamrot.

W zamieszaniu po dośrodkowaniu ze stojącej piłki najlepiej odnalazł się Sandro Kulenović. W tej sytuacji nieco lepiej zdaniem trenera Jagi mógł zachować się Przemek Frankowski.

- Na pewno powinien powalczyć o piłkę, ale przewaga wzrostu była po stronie przeciwnika. Mógł jednak utrudnić mu sprawę. Marian już się podniósł i zmierzał w tym kierunku, miałby większe szanse na lepszą interwencję. Na pewno zabrakło odrobinę więcej agresywności w walce o tę piłkę - dodaje.

Po analizie spotkania już na chłodno trener wicemistrzów Polski opowiedział jeszcze o kilku innych powodach, dla których nie udało się utrzymać korzystnego rezultatu. - W drugiej połowie Legia nas zdominowała. Za mało utrzymywaliśmy się przy piłce, trzeba to przyznać otwarcie. W pierwszej połowie wyglądało to przyzwoicie, może nie tak jak w poprzednich meczach, ale nie było źle. Po przerwie była taka sytuacja, kiedy trochę dłużej pograliśmy i Karol trafił w słupek. Rywale później coraz więcej ryzykowali, coraz większa liczba zawodników podłączała się do ataku. Środkowi obrońcy grali coraz wyżej. Nam zabrakło utrzymania piłki z przodu, wywalczenia jakiegoś stałego fragmentu gry. Jeśli dobrze pamiętam, to po przerwie nie mieliśmy chyba ani jednego rzutu rożnego, a w pierwszej połowie dobrze je wykonywaliśmy - mówi szkoleniowiec Jagiellonii.

Teraz przed zespołem Ireneusza Mamrota mecz 1/16 finału pucharu Polski. W poprzedniej rundzie Jagiellończycy byli lepsi od trzecioligowej Lechii Dzierżoniów. Teraz poprzeczka pójdzie znacznie wyżej. Dodatkowo katowiczanie zdołali wcześniej wyeliminować z gry Pogoń Szczecin.

- Pogoń grała w Katowicach w mocnym składzie. Patrzę na GKS przez pryzmat piłkarzy jakimi dysponują. Wielu z nich ma duże doświadczenie w ekstraklasie. Wiadomo jak to jest, jak czasem coś się zatnie, to nic nie wychodzi. Zdecydowanie jednak nie jest to zespół na dół tabeli, a na walkę o awans i na pewno o ten cel będzie grać. Jak to się skończy, tego nie wiem. W Dzierżoniowie przekonaliśmy się już jednak jak może to wyglądać. W pierwszej rundzie było kilka niespodzianek. Katowiczanie grają w I lidze, a nie w III i ta różnica będzie znacznie mniejsza. Nie możemy zapomnieć o tym jak wielką rolę odgrywają cechy wolicjonalne. Mamy swój cel jeśli chodzi o puchar Polski. Przed nami trudny mecz ale podchodzimy do niego bardzo poważnie - przekonuje Ireneusz Mamrot.

Najbliższy pucharowy rywal białostoczan zmienił niedawno trenera. Zwolnionego we wrześniu Jacka Paszulewicza zastąpił na stanowisku Dariusz Dudek, który w ubiegłym sezonie wprowadził do ekstraklasy Zagłębie Sosnowiec.

- Czasami jest tak, że zmiana trenera jest bodźcem dla zespołu, który wszytko zmienia i gra zespołu ulega poprawie. To jednak kwestia wielu różnych wypadkowych. Normalne jednak jest, że każdy trener potrzebuje czasu. Szuka optymalnej jedenastki przez co rotacje są większe. Gdy nowy szkoleniowiec lepiej pozna zawodników to skład zaczyna się krystalizować i robi się coraz mocniejszy. Podsumowując czas gra na korzyść trenera. W tym meczu zgranie jest po naszej stronie. Nie ukrywam, że w składzie będą zmiany, ale nie tak duże jak w Dzierżoniowie - zakończył trener Jagi.

Zobacz również