Końcówka rundy jesiennej trochę rozczarowała. Porażka z Zagłębiem i remis z Piastem chwały nie przyniosły.
- Remis z Piastem nie jest złym wynikiem z perspektywy całego meczu, co innego spotkanie z Zagłębiem. Trzy punkty więcej wiele by zmieniły. Z drugiej strony od początku sezonu godziliśmy występy w lidze z grą w eliminacjach do Ligi Europy oraz rozgrywkami Pucharu Polski i trzeba powiedzieć, że choć tych punktów powinno być więcej, to też nie jest ich znów tak mało.
Często trenerowi śni się tablica wyników pokazująca rezultat 0:4? Trudno wytłumaczyć porażki ze Śląskiem oraz Zagłębiem przed własną publicznością, tym bardziej, że żaden z tych zespołów nie należy do ścisłej ligowej czołówki.
- Boli mnie to dwa razy mocniej, kiedy myślę o tym, że dwukrotnie taki wynik przytrafił nam się z drużynami z Dolnego Śląska, a więc moich rodzinnych stron. Wcześniej już to mówiłem i powtórzę to jeszcze raz, sensownie byłbym w stanie wytłumaczyć jedną taką porażkę w rundzie, dwóch nie da się w ogóle wytłumaczyć. To jest ogromny ból, bo mamy duże wsparcie na własnym stadionie, a nie do końca potrafiliśmy to oddać. Dużo lepiej radziliśmy sobie na wyjazdach, gdzie ponieśliśmy tylko jedną porażkę i to w meczu, który zagraliśmy bardzo dobrze i nie powinniśmy byli przegrać. U siebie graliśmy odwrotnie, nie zawsze da się wygrać, ale nie można przegrywać tak wysoko, jak nam się przytrafiało. Gorsza postawa na własnym terenie powoduje, że teraz brakuje nam tych punktów. Skupiamy się teraz na meczach ze Śląskiem i Zagłębiem, ale pamiętajmy jeszcze o spotkaniach z Miedzią i Lechią. W pierwszym przypadku jeszcze w 80. minucie prowadziliśmy 2:1, by przegrać 2:3, w drugim mieliśmy wiele więcej sytuacji od rywali do strzelenia goli, a tego nie wykorzystaliśmy.
Grę przy Słonecznej wskazałby trener jako największy minus tej rundy? Czy znajdzie się coś jeszcze?
- Wskazałbym dwa aspekty. Pierwszy to punktowanie u siebie, drugi to kontuzje, szczególnie w linii defensywnej. Puchary pokazały, że kosztują sporo wysiłku. Okupiliśmy to urazami Ivana, Tarasa Romanczuka czy Przemka Frankowskiego. Łukasz Burliga też złapał uraz, nie mówiąc już nawet o Kubie Wójcickim, który wyleciał na dłużej. To miało duży wpływ na to, że mieliśmy gorsze momenty. Uważam też, że cała organizacja gry zespołu momentami była poniżej oczekiwań. Mamy nad czym pracować, widać już, że zespołu ustawiają się pod nas i musimy pracować teraz nad tym, żeby skutecznie się temu przeciwstawiać.
Gdyby trener miał wskazać najlepszy i najgorszy mecz tej rudny w waszym wykonaniu, to jakie byłyby to spotkania?
- Zaczynając od tego dobrego, to wskazałbym na półtora meczu. Najlepsze spotkanie całościowo, to zagraliśmy z Pogonią Szczecin, ale taki zespół jaki chciałbym zawsze widzieć, oglądałem w drugiej połowie meczu z Wisłą w Krakowie. To były zawody, gdzie nie tylko odrobiliśmy dwie bramki, ale również graliśmy bardzo szybko i wysoko, stworzyliśmy sobie wiele okazji do strzelenia kolejnych goli. W poprzednim sezonie takich spotkań było jednak więcej.
A te najgorsze występy?
- Tutaj nie ma wielkiej filozofii. Te najgorsze spotkania to porażki ze Śląskiem i Zagłębiem. Do tego dołożyłbym jednak jeszcze remis z Koroną Kielce. Zagraliśmy bardzo słabo, ale mieliśmy dużo szczęścia i zremisowaliśmy. Później znów poszliśmy do góry.
Powiedział trener o tej połówce meczu z Wisłą. To też nie był odosobniony przypadek, bo w ostatnim czasie był z tym jakiś problem. Zespół nie przypominał siebie w pierwszych trzech kwadransach by wychodzić totalnie odmienionym na drugą część meczu. Z czego to się brało?
- Wiele było takich meczów. Cracovia, Wisła, Arka Gdynia, cały czas szukamy i analizujemy, odpowiedzieć na to nie jest tak łatwo. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że dopiero po stracie gola zaczynaliśmy dobrze grać. Paradoksalnie jednak z Piastem było odwrotnie, lepiej wyglądaliśmy przed przerwą choć straciliśmy gola i źle po niej. Wracając jednak do pytania, to ciężko jednoznacznie odpowiedzieć. Szukamy przyczyn w nastawieniu, w mentalności czy rozgrzewce. Szukamy optymalnego wyjścia z sytuacji, ale jednej prostej odpowiedzi nie ma.
To może coś łatwiejszego. Jak trener ocenia nowe twarze w swojej drużynie? Strzałem w dziesiątkę okazało się pozyskanie Marko Poletanovicia.
- Nie chce mówić o negatywnych rzeczach. Tym bardziej, że część z tych chłopaków pewnie odejdzie. Czasami tak jest, że zawodnik w jednym klubie nie funkcjonuje, w drugim odwrotnie. Na pewno dużym wzmocnieniem okazał się Marko Poletanović, który nawet nie będąc do końca przygotowanym pokazał duże umiejętności. Brak okresu przygotowawczego odbił się w końcówce rundy, gdzie brakowało mu już sił.
Na konferencji po meczu z Piastem zapowiedział trener sporo zmian w zespole. Kilka dni później ukazała się informacja o wystawieniu na listę transferową Cilliana Sheridana, Łukasza Burligi, Mateusza Machaja oraz Lukasa Klemenza, na tym koniec?
- Może się tak zdarzyć, że nie tylko oni odejdą. Jest kilku zawodników, z którymi nadal chciałbym pracować, a którzy mogą dostać dobre oferty transferowe. Czasami tak jest, że zarówno sami piłkarze, jak i cały zespół potrzebuje nowego impulsu, nowych wyzwań. Bardzo potrzebny jest głód piłkarski. Czasami przychodzi takie zmęczenie i trzeba szukać nowych rozwiązań, to jest normalne. Wydaje mi się, że ten zespół osiągnął apogeum możliwości, potrzebujemy świeżej krwi, a to może się odbić na wynikach. Wymiana ogniw będzie naszym największym wyzwaniem tej zimy.
Sytuacja w tabeli mocno będzie rzutowała na nastroje podczas przygotowań?
- Miejsce zajmujemy dokładnie takie same, jak przed rokiem, z tą różnicą, że wówczas mieliśmy tylko dwa punkty straty do lidera. Teraz jest gorzej, ale w piłce już nie takie różnice były nadrabiane. Wszystko zależy od tego jakich zawodników pozyskamy. Czy od razu da to zamierzone efekty, czy będziemy się budować z kolejki na kolejkę.
A ta budowa zacznie się już od 9 stycznia, kiedy wrócicie z urlopów i rozpoczniecie przygotowania.
- W przeciwieństwie do innych zespołów, praktycznie przez cały okres przebywać będziemy poza Białymstokiem. Tylko cztery dni na miejscu, a później lecimy do Turcji. Wrócimy kilka dnia dni przed startem ligi. Najważniejsze rzeczy czekają nas podczas zgrupowania w Turcji.
Liczy trener na to, że już do obozu uda się pozyskać potrzebnych zawodników? Uzupełnić luki?
- Nie wyobrażam sobie byśmy nie mieli zamkniętych przynajmniej części tematów. Poprzednio Lazarević przyjechał na tydzień przed zakończeniem zgrupowania. Roman i Bodvar już po jego zakończeniu. Musimy stanąć na głowie, żeby tym razem udało nam się to wcześniej, choć wiem, że to nie będzie łatwe.
Efekty kolejnych etapów przygotowań będziecie sprawdzać podczas czterech gier kontrolnych, co się rzuca w oczy, to fakt, że pierwszy raz od dłuższego czasu nie ma w rozkładzie jazdy żadnego zespołu z Rumunii.
- Viitorul znów będzie z nami w jednym hotelu, ale tych meczów z nimi w ostatnim czasie graliśmy już bardzo dużo. Trafiła nam się możliwość skonfrontowania z innymi zespołami, być może nawet silniejszymi, a na pewno prezentującymi inny styl. Mecze z Rumunami były bardzo wartościowe, ale teraz również nie możemy narzekać.