Kujawa: Zebraliśmy doświadczenie, które zaprocentuje w przyszłym sezonie

Gra o awans do I ligi koszykówki jeszcze trwa, ale niestety już bez udziału koszykarzy białostockich Żubrów. Zespół Tomasza Kujawy walczył ambitnie, ale ostatecznie drzwi do upragnionej I ligi zamknęły się w Wałbrzychu. Gdzieniegdzie można usłyszeć, że to i tak sukces, że niespodzianką było już samo wyeliminowanie we wcześniejszej rundzie zespołu z Katowic, ale gdy od początku, jako pierwszy cel na sezon wymienia się awans, to po ostatnim meczu sezonu pozostaje jednak lekki niedosyt. Zapraszamy na rozmowę z trenerem Żubrów, Tomaszem Kujawą, w której podsumowujemy minione rozgrywki w wykonaniu Żubrów.

/fot.BIA24.pl/

/fot.BIA24.pl/

Wakacje zaczęły się wcześniej, niż planowaliście. Co się wydarzyło w Wałbrzychu, że po dwóch tak wyrównanych meczach rywale ograli was różnicą kilkudziesięciu punktów?

- Przyczyn było kilka. Początek na pewno nie zapowiadał takiego rozstrzygnięcia. Na początku nawet prowadziliśmy 10:4, ale po kwadransie gry zaczęły się kłopoty. Coś pękło w naszej grze, mieliśmy ogromne problemy z konstruowaniem ataku pozycyjnego, dodatkowo słabo broniliśmy i już przed przerwą rywal odjechał nam na 12 punktów.

Często mówi się, że przerwa jest czasem na rzucenie kilku mocniejszych słów, na odmienienie oblicza gry zespołu, by jeszcze o coś powalczyć. Tym razem się nie udało, druga kwarta przegrana 13 punktami, trzecia 11.

- Ostatnie minuty drugiej kwarty podłamały nas na tyle mocno, że nie potrafiliśmy się już pozbierać w drugiej części gry. Zabrakło nam mentalnego i punktowego lidera, który w trudnym momencie wziąłby ciężar gry na siebie. Nie mieliśmy tego dnia w zespole nikogo, kto rzuciłby dwie, czy trzy trójki i uciszył trochę wałbrzyską publiczność, która nakręcała swoich zawodników. Pochowaliśmy się po kątach, a w tej fazie sezonu jest to niedopuszczalne. Z drugiej strony nikt z naszej drużyny, nawet chłopaki, którzy wzmocnili nas przed i w trakcie sezonu nigdy takim liderem nie był. Zawsze cieszyłem się i podkreślałem fakt, że mam wyrównany zespół, dzięki czemu przeciwnikowi trudniej się z nami grało, bo wyłączenie z gry jednego czy dwóch graczy nie gwarantowało sukcesu. Kiedyś takim zawodnikiem był Krzysiek Kalinowski, ale wiadomo, że ma już swoje lata i ograniczenia są coraz większe.

Rozczarowanie pewnie jest ogromne. Celem od początku był przecież awans.

- Mam mieszane uczucia. Wiadomo, że celowaliśmy w awans, co często podkreślaliśmy. Z drugiej strony zdawaliśmy sobie sprawę, że nie tylko my przystępowaliśmy do rozgrywek z takim celem. Na pewno po tym, jak zaprezentowaliśmy się w tym sezonie zostaliśmy bardzo dobrze ocenieni w Polsce. Niektórzy wręcz dziwią się, że tak szybko zanotowaliśmy taki postęp, przed rokiem przecież byliśmy beniaminkiem II ligi. Spotkałem się też z opiniami, że już wyeliminowanie Katowic było sukcesem.

Jaki wpływ na rywalizację w play-offach miał sezon zasadniczy?

- Czkawką odbiły nam się głupie porażki z pierwszej części sezonu, które sprawiły, że do decydującej fazy przystępowaliśmy z trzeciego, a nie z pierwszego miejsca, tracąc w ten sposób przewagę własnego boiska.

I zaczęło się podróżowanie po Polsce.

- W kwietniu w przeciągu trzech tygodni rozegraliśmy sześć bardzo ciężkich spotkań jeżdżąc z jednego końca Polski na drugi, co moim zdaniem też się odbiło na naszej dyspozycji w ostatnim meczu w Wałbrzychu. Wyraźnie zabrakło nam prądu. Na przyszłość trzeba bardzo mocno uważać, by porażek było jak najmniej.

Z jednej strony brak awansu, z drugiej dobra opinia o Was. Małe pocieszenie, ale zawsze jakieś jest.

- Absolutnie nie można powiedzieć, że ten sezon był dla nas zły. Oczywiście biliśmy się o awans, co się nie udało, ale zrobiliśmy duży krok do przodu jeśli chodzi o samą grę.

Patrząc na pary półfinałowe, ktoś zaskoczył trenera?

- Nie są to przypadkowe zespoły. Patrząc na pierwszą czwórkę, to jest AGH Kraków - spadkowicz z I ligi. Jest Jaworzno, które dwa sezonu temu też jeszcze grało w I lidze, jest Łowicz, a także Górnik Wałbrzych, a więc drużyny, które już od kilku lat walczą o awans.

Czego jeszcze prócz szczęścia w Wałbrzychu i atutu własnego boiska mogło zabraknąć?

- Potrzeba nam więcej cierpliwości. Oczywiście chciałoby się awansować jak najszybciej, ale zebraliśmy bardzo dużo materiału do analizy i jesteśmy bogatsi o nową wiedzę i doświadczenia. Wiemy jak wyglądają nasi potencjalni rywale do awansu w przyszłym sezonie, a to może być bardzo przydatne.

Jak będą wyglądały najbliższe tygodnie Żubrów zanim spotkacie się na treningu rozpoczynającym przygotowania do przyszłego sezonu?

- Przed nami okres roztrenowania dla chętnych. Skończyły nam się kontrakty więc nikogo nie zmuszę do przyjścia. Względy finansowe decydują o tym, że nie stać nas by płacić za same treningi.

Rozumiem, że następna batalia o awans również odbędzie się z Tomaszem Kujawą na ławce?

- Mogę to potwierdzić. Przed kilkoma dniami dowiedziałem, że w przyszłym sezonie również poprowadzę Żubry. Powoli więc przygotowujemy się do następnych rozgrywek. Prowadzimy rozmowy na temat modyfikacji składu i myślimy o dalszej walki o awans.

Zobacz również