Można powiedzieć, że do ćwierćfinału weszliście razem z drzwiami i oknami. Czterdzieści punktów przewagi spokojnie można określić, jako zdemolowanie przeciwnika.
- Pod wieloma względami był to najlepszy mecz w naszym wykonaniu w tym sezonie. Kibice zobaczyli naprawdę mocne 37 minut gry, na wysokim tempie zarówno w obronie, jak i ataku. Wyciągnęliśmy wnioski z porażki w Międzychodzie, gdzie zagraliśmy naprawdę słabe spotkanie. Przede wszystkim zrealizowaliśmy założenia taktyczne, które nakreśliliśmy sobie przed meczem.
Gdyby nie te trzy brakujące minuty, to można by powiedzieć, że otarliście się o perfekcję?
- W każdym meczu zdarza się jakiś mały kryzys. W tym meczu też nas to nie ominęło i przez kilka minut szwankowała nam ofensywa. Na szczęście w tym samym czasie bardzo dobrze się broniliśmy, dlatego nasza przewaga nie malała. Po chwili wszystko wróciło do normy. Każdy, kto wchodził dawał bardzo dobre zmiany, jak na przykład Aleksander Szczerbatiuk, który zmienił mającego trzy przewinienia Kamila Czosnowskiego. Cały zespół zagrał bardzo dobry mecz i liczę, że takie Żubry zobaczę w kolejnych spotkaniach.
Poziom zbliżony do pierwszoligowych parkietów?
- Moim zdaniem tak to właśnie wyglądało w naszym wykonaniu. Wcześniej już o tym mówiłem, że taka obrona w połączeniu z tak skutecznym atakiem dają awans do I ligi, żeby jednak tak się stało, to odpowiednie podejście i zaangażowanie musimy zachować do ostatniego meczu sezonu włącznie. Wykorzystaliśmy słabości drużyny przeciwnej oraz nasze walory. Przeciwnicy zdobyli 60 punktów, ale to i tak za dużo patrząc na przebieg gry.
Od początku nie pozostawialiście złudzeń, kto bardziej zasłużył na grę w ćwierćfinale.
- Za początkową fazę szczególnie należy pochwalić Andrzeja Misiewicza, który dał drużynie wyraźny i dobry sygnał, jak powinniśmy grać. Później konsekwentnie realizowaliśmy nasz plan.
Takim meczem wysyłacie kolejnym rywalom jasny sygnał, że zbliża się ciężka przeprawa.
- Każdy zespół na tym etapie bardzo szanuje przeciwnika. Wynik jest wysoki i pokazuje, że stać nas na awans. Takie podejście, zaangażowanie i koncentracja musi być utrzymana od pierwszej do ostatniej minuty w każdym kolejnym spotkaniu. Już w przeddzień meczu widziałem jak poważnie zawodnicy podchodzą do tematu, dlatego też nie obawiałem się, że się spalą psychicznie. Nie jeden z nich grał trudniejsze spotkania o wyższą stawkę i nie wyobrażałem sobie, żebyśmy wyszli na boisko i nie podołali. Do tego kapitalną atmosferę zrobili kibice i w ten sposób wspólnie wywalczyliśmy awans do kolejnej rundy.
Czy taki mecz może uwolnić jeszcze większe moce zespołu?
- Nie potrzebujemy kopniaków takich jak porażki w Międzychodzie, z drugiej jednak strony myślę, że to jeszcze szerzej otworzyło oczy zawodnikom. We wtorek pokazałem chłopakom ten mecz i ?akcja po akcji? przerywając nagranie wskazywałem, jakie popełnialiśmy błędy i czego nie powinniśmy robić. Dokładnie widzieli, że to tylko i wyłącznie nasza słaba gra doprowadziła do trzeciego meczu. Od początku widać było nasza przewagę. Szybko ustawiliśmy sobie przeciwnika, zbudowaliśmy przewagę, która w kolejnych minutach tylko się powiększała. Cieszy mnie, że do końca walczyliśmy o kolejne punkty, że nie oszczędzaliśmy się. To spowoduje, że każdy z nich zda sobie jeszcze bardziej sprawę z tego, co robić, żeby tak to wyglądało w kolejnych meczach.
Jakie trener ma informacje o Sudetach i na co będziecie jako sztab zwracać szczególną na przedmeczowej odprawie?
- Szczegółowa analiza jeszcze przed nami. Na pewno Sudety są zespołem, w którym doświadczenie pierwszoligowe miesza się z młodzieńczą fantazją. Gra opiera się na tych najbardziej doświadczonych. Mają dwóch dobrych wysokich zawodników i trzech niezłych strzelców. Zajęli szóste miejsce w swojej grupie, notując w sezonie jedenaście porażek. Uważam, że jest to jak najbardziej zespół w naszym zasięgu, a nawet więcej, to my jesteśmy faworytami. Musimy dobrze się przygotować do przeciwnika. Czasu jest niewiele, przekażemy najważniejsze informacje o rywalu i w sobotę postaramy się zostawić zmęczenie w domach, żeby na tej fali odnieść kolejne zwycięstwo, które jest niezbędne przed meczem na ich terenie.
Rewanż, podobnie jak w Międzychodzie, zapowiada się na ciężką przeprawę?
- Pamiętam jeszcze ze swojej przygody z koszykówką, że zawsze się tam ciężko grało. Nigdy nie było tam zespołu o bardzo wysokich umiejętnościach, ale nigdy im nie brakowało zaangażowania i woli walki, które podsycają licznie gromadzący się kibice. Potrzebujemy na start tej rywalizacji odnieść przekonujące zwycięstwo, a co będzie dalej, to czas pokaże.