- Myślę, że pierwsza część pierwszej połowy była dobra w naszym wykonaniu. Następnie oddaliśmy inicjatywę przeciwnikowi i w efekcie straciliśmy gola. Po przerwie zbudowaliśmy sobie solidną przewagę, a powinniśmy wypracować ją jeszcze większą. Po meczu mogę powiedzieć, że było super, trzy mecze, dziewięć punktów, znów wygrywamy, jest dobrze, ale drugą połową jestem załamany. Powinno być przynajmniej 10:3. Kolejny raz pozwoliliśmy oddychać przeciwnikowi. Podobnie było w Gliwicach, choć obu zespołów nie ma co porównywać. Nie powinno nam się coś takiego przytrafiać, bo przy lepszym przeciwniku oddalibyśmy zwycięstwo. Całej ligi tak grać nie możemy. Chodzi mi o styl, którego teraz nam wystarcza na dziesięć minut, a później przytrafiają nam się juniorskie błędy -- mówił niepocieszony mimo zwycięstwa trener gospodarzy, Adrian Citko.
Jeszcze mniej powodów do zadowolenia miał Łukasz Kujawa, trener drużyny gości. - Przejechaliśmy szmat drogi i szkoda, że nie daliśmy z siebie tyle, ile potrafimy dać jeśli mówimy o zaangażowaniu i woli walki i ambicji. Byliśmy przygotowani do tego spotkania i mogliśmy stąd spokojnie wywieźć punkty. MOKS wcale nie był takim groźnym przeciwnikiem i na pewno mogliśmy zapunktować, stąd też duże rozczarowanie w naszym zespole. Za późno uwierzyliśmy, że jesteśmy w stanie wywieźć stąd korzystny wynik, że możemy walczyć jak równy z równym i że nie mamy się czego obawiać. Na nasze niepowodzenie złożyło się wiele czynników. Nie chce rozmawiać o czerwonej kartce, ani o pracy sędziów. Chcieliśmy grać głęboko schowani i czekać na kontry. Zespół z Białegostoku jednak dobrze operował piłką z czym mieliśmy problemy. Fajnie się podłączali do akcji ofensywnych, grali szybko i agresywnie i nie potrafiliśmy na to odpowiedzieć.
Po czterech meczach Citko i spółka mają na swoim koncie 9 punktów i zajmują trzecie miejsce w tabeli futsalowej ekstraklasy.
MOKS Słoneczny Stok Białystok 5 (2:1) 3 Gwiazda Ruda Śląska
Bramki: Michał Osypiuk 1, Adrian Citko 19, Witalij Lisnyczenko 24, 34, Łukasz Gryko 27 - Alex Silva 10, Daniel Jagodziński 37, Robert Świtoń 39