- Realizacja tego planu dałaby nam grę w play-offach. Aktualnie mamy trzy punkty straty do czwartego miejsca i bezpieczną przewagę nad zespołami walczącymi o utrzymanie. Taka sytuacja zapewnia nam komfort psychiczny. Na pewno nie będziemy już musieli oglądać się za siebie. Jesteśmy na dobrej drodze do zrealizowania celu na ten sezon i tego się trzymamy - dodaje.
Jak przyznaje szef białostockiego klubu aktualne miejsce w tabeli i liczba punktów jest sprawiedliwym podsumowaniem dotychczasowych występów białostoczan w tym sezonie. - W pierwszym meczu z Rzeszowem zdobyliśmy jeden punkt. Wówczas graliśmy bez Li. Może w tym meczu mogło być inaczej. Z drugiej strony wygrywaliśmy też trudne mecze jak z Gwiazdą Bydgoszcz, czy zespołami z Gdańska i Grudziądza, które mogły się inaczej potoczyć. Ta runda jest w mojej opinii dość sprawiedliwa dla nas, a nasze miejsce w tabeli odzwierciedla idealnie nasze możliwości oraz potencjał.
Na przestrzeni pierwszej rundy na główną postać w zespole nieoczekiwanie wyrósł Yongyin Li. Młody Chińczyk należy do czołówki najlepiej punktujących zawodników w całej lidze. - Wyrósł na lidera zespołu. Gra na pozycji numer jeden. Jego poczynania przy stole są bardzo odważnie. Nie boi się wziąć na siebie odpowiedzialności za rezultaty drużyny. Przegrał tylko cztery indywidualne pojedynki, co daje mu wysoką skuteczność. Nie ma co ukrywać, że to jeden z lepszych zawodników w całej lidze, której poziom jest wysoki. Li jak każdy zawodnik ma swoich bardziej i mniej ulubionych przeciwników. "Lekarzem" Li jest Czech Antonin Gavla, z którym grał trzy razy i poniósł trzy porażki, to jest normalne. Poza tym gra coraz lepiej i jesteśmy z niego bardzo zadowoleni - przyznaje Anchim.
Białostoczanie nie zapominają przy tym o szlifowaniu swojego diamentu jakim jest Przemysław Walaszek. Przed młodym zawodnikiem jeszcze wiele nauki, ale w jego grze, szczególnie w końcowej fazie poprzedniej rundy, widać było znaczącą poprawę. - Przygotowania do sezonu wyglądały obiecująco. Problemy zaczęły się wraz ze startem rozgrywek, kiedy narzucił na siebie zbyt wielką presję. Ważniejsze dla niego były rzeczy zero jedynkowe. Jak wygrał, to było dobrze, jak przegrał to było źle. Dużo z nim rozmawiałem i wbijałem mu do głowy, że na tym etapie kariery nie będzie faworytem w żadnym ze spotkań. Ma grać dobry tenis, a nie myśleć o tym czy wygra czy nie. W Gdańsku zagrał już nieźle. Przegrał w Bytomiu, ale po bardzo dobrym meczu. W ostatnim spotkaniu rundy wygrał z Koszykiem. Gdy już zrzucił z siebie presję, to coś drgnęło. Młody zawodnik nie może myśleć o wyniku, a o każdej pojedynczej piłeczce. Wiadomo, że łatwo to powiedzieć, ale on już powoli zaczął to wdrażać i wyglądało to obiecująco - tłumaczy menadżer Dojlid.
Podsumowując rundę nie sposób powiedzieć o najlepszym i najsłabszym meczu w wykonaniu Dojlid. - Najbardziej niezadowolony jestem z wyjazdowego meczu z Kolpingiem Jarosław. Mieliśmy tam małe szanse i przegraliśmy 0:3. Jedynie Lio stoczył wyrównany pojedynek. Wandżi i Przemek zostali zmiażdżeni. Nasz zespół nie może tak grać, zawsze musimy walczyć. Nie sposób wszystko wygrać, ale zawsze musi być widoczna chęć zwycięstwa i determinacja. Co do meczów z drugiego końca tej skali, to przede wszystkim wskazałbym zwycięstwo na PGE Narodowym z Gwiazdą Bydgoszcz. Naszym bezpośrednim rywalem w walce o szóstkę - mówi Anchim, którego zespół już dziś zagra pierwszy mecz rundy rewanżowej.
Przeciwnikiem Dojlid będzie rzeszowski AZS. - Zapowiada się wyrównane spotkanie. Walczymy o awans do fazy play-off, a wygrana w stolicy Podkarpacia z pewnością nas przybliży do tego celu - twierdzi Anchim.
Trzy dni później gospodarze zagrają pierwszy mecz w nowym roku we własnej hali, w którym rywalizować będą z Gwiazdą Bydgoszcz.