Od 2021 r. jest Pani aktorką Teatru Dramatycznego, ale współpracę rozpoczęła Pani wcześniej?
Tak, od "Pensjonatu Pana Bielańskiego". To był mój pierwszy spektakl, potem był "Boeing, Boeing" również grany gościnnie. A od marca 2021 roku dołączyłam na stałe do zespołu artystycznego.
I kolejno główna rola w "Kopciuszku", następnie udział w przedstawieniu "Za wolność, byś wolny" był oraz w "Pomocy domowej". Niedawno ukończyła Pani krakowską Akademię Sztuk Teatralnych, Wydział Teatru Tańca w Bytomiu. Przeczytałam, że ma Pani na koncie bardzo duży dorobek: spektakle, filmy, projekty choreograficzne. Jak to się stało, że po tym kierunku podjęła Pani pracę jako aktorka dramatyczna?
Wydział Teatru Tańca cechuje interdyscyplinarność. Zajęcia z zakresu aktorstwa oraz teatru tańca są rozłożone mniej więcej równomiernie, a to, w jaką stronę pójdzie absolwent, zależy od indywidualnych wyborów. W Polsce teatr tańca dopiero się kształtuje, a pojęcie aktor teatru tańca jest odbierane jako stosunkowo nowe. Jednak ta dziedzina sztuki szybko się rozwija. Jeszcze niedawno nie do końca wiadomo było, jak nas traktować. Teraz widać, że to się zmienia, absolwenci mojego kierunku coraz silniej zaznaczają swoją obecność i język wypowiedzi artystycznej.
Kogo Pani najbardziej ceni z tych, z którymi Pani pracowała w krakowskiej szkole?
Miałam okazję pracować z Panem Janem Peszkiem na trzecim roku w Wujaszku Wani Antona Czechowa i przy okazji dyplomu aktorskiego Gdzie jest Paweł? czyli chcemy spokoju Sebastiana Majewskiego. Niezwykła praca, która miała duży wpływ na mój warsztat aktorski. Jest to dla mnie postać do naśladowania. Odbieram go jako aktora kompletnego na scenie.
Czy lubi Pani kierunek, który wyszedł od Piny Bausch?
To, czego uczyłam się w Akademii, to dużo więcej. Pina Bausch zapoczątkowała teatr tańca. Jest już historycznym punktem odniesienia, o którym wiedzą wszyscy, nawet spoza środowiska teatru tańca. Na studiach miałam możliwości dotknięcia różnych kultur i wywodzących się z nich teatrów, zetknęłam się np. z izraelskim teatrem tańca, teatrem chińskim czy indyjskim…
Teatrem Kathakali?
Tak, dokładnie.
Skąd pomysł, by rozwinąć karierę aktorki dramatycznej?
Zawsze tego chciałam, a taniec jest dla mnie oczywistością. Tańczę od szóstego roku życia. Traktuję to jak oddychanie, a mimo to nigdy nie myślałam o karierze tancerki. Marzyłam o byciu aktorką, oczywiście miałam też plan B – studiować medycynę. Na szczęście moja mama zadbała o to, bym nigdy nie zrezygnowała. Zawsze wspierała moje wybory, a w chwilach zwątpienia dodawała odwagi: „Wierz w swoje marzenia!”.
Czy warsztat aktora-tancerza pomaga Pani w pracy nad rolą? Czy ta systematyczność treningu pozwala łatwiej wejść w gotowość sceniczną?
Myślę, że tak, bo dyscyplina w teatrze jest bardzo ważna. Czujne, świadome i wyćwiczone ciało pomaga zarówno budować rolę, jak i kreować ją później na scenie. A postrzegania ciała przez tancerza – osobę, która doświadcza poprzez ciało – jest inne. Na studiach miałam elementarne zajęcia aktorskie, a ponadto tryb tworzenia roli w kontekście ruchowym. Nasi profesorowie podkreślali, by tego nie odseparowywać, tylko łączyć. Jesteśmy cali od stóp do głów postacią sceniczną, osobą, która korzysta z ciała, z głosu i z emocji. Niczego się nie oddziela. W pracy nad rolą staram się wychodzić z tej perspektywy i czasem ciało mi podpowiada, jak pewną postać skonstruować. Postrzegam pewne rzeczy „przez ciało” – przez to, jaki ono mi sugeruje charakter ruchu przekładający się na charakter postaci.
Czy trudno było w Pomocy domowej zbudować skontrastowaną rolę? Bohaterka bardzo naiwna – ucieleśnienie niewinnego dziewczęcia, a wygląd wyzywający, podkreślony przez ruch rąk!
Wymyśliłam sobie do tej roli pewne ułożenie dłoni. Zawsze staram się szukać takich malutkich punktów zaczepienia, poprzez które utożsamiam czysto fizycznie postać w ciele. A później w pracy ułatwia mi to powrót do postaci.
Jak była Pani przyjęta przez zespół po powrocie do Białegostoku, z którego Pani pochodzi?
Bardzo dobrze. Dołączenie do zespołu wiąże się zawsze ze stresem, ale ku mojemu zdziwieniu opuścił on mnie dość szybko. Czułam wsparcie i akceptację kolegów.
Jak się pracuje w charakterze choreografa?
Po studiach miałam okazję parę razy sprawdzić się w tej roli. Na uczelni w trakcie studiów zrealizowałam dwanaście własnych projektów choreograficznych. W zależności od gatunku praca choreografa się różni – inaczej pracuje się nad musicalem, a inaczej nad ruchem scenicznym w spektaklu dramatycznym. Mnie bardziej fascynuje to drugie, lubię dostosowywać ruch do postaci i możliwości aktora. Szukanie wspólnego języka rozwija. Nigdy nie narzucam swoich rozwiązań. Uważam, że w ruchu scenicznym najważniejszy jest komfort aktora.
Jakie ma Pani marzenia?
Chciałabym być szczęśliwa i robić rzeczy, które mnie rozwijają.
Zatem także projekty choreograficzne?
Tak również …
Czy myśli Pani o jakiejś wymarzonej roli?
Nie marzę o jednej konkretnej roli, ale chciałabym móc zagrać jak najwięcej zróżnicowanych postaci. Oczywiście, marzy mi się również monodram…
Sprawdzian umiejętności aktorskich! A film?
Na pewno chciałabym spróbować swoich sił na ekranie w jakiejś dużej roli. Brałam udział w kilku filmach krótkometrażowych, w serialach. Jednak praca na planie filmowym to zupełnie co innego. Owszem jest fascynująca, ale ja zdecydowanie potrzebuję teatru!
Długotrwałej pracy nad rolą, zespołu?
Tak, ale też codziennego spotkania z publicznością. Inne jest „bycie przed ludźmi”, a inne jest „bycie przed kamerą”. Chciałabym wszystkiego spróbować, na nic się nie zamykam. I taką wspaniałą możliwość daje mi zawód aktorki. I to jest w nim najpiękniejsze. Każde nowe spotkanie, nowy reżyser, nowa rola powodują rozwój. Wychodzę z założenia, że nawet trudne spotkania przynoszą okazję, by się ze sobą skonfrontować i nauczyć czegoś nowego.
Życzę Pani sukcesów i spełnienia na scenie i dziękuję za rozmowę.
Źródło: Teatr Dramatyczny w Białymstoku