FILM. RECENZJA. Pieśń w nieważkości

["Song To Song", reż. Terrence Malick] Terrence Malick obdarowuje nas swoimi dziełami rzadko. Zaczynał w latach 70. ubiegłego wieku i dziś może już mówić do widza z perspektywy mędrca. "Song to Song" to najnowszy jego film, ale styl opowiadania reżysera nie zmienia się właściwie od pierwszego znanego filmu "Badlands", który przyniósł mu zarówno uznanie jak i falę krytyki za styl opowiadania.

Mędrzec Malick opowiada właściwie wciąż tę samą historię. Historię poszukiwania i zagubienia siebie w świecie. Historię obrazów i unoszących się z nich emocji. Tylko postacie się zmieniają. "Song to Song" opowiada o parze młodych muzyków, którzy zagłębiają się w świat show biznesu. Szukają tożsamości w zunifikowanym otoczeniu. Odnajdują się gubią. Odnajdują przez miłość, gubią przez dążenie do kariery. Tak jak to u Malicka - to nie bohaterowie mówią, mówi mędrzec, z właściwą mędrcowi ironią. 

Zawiedzie się, kto czeka na akcję czy choćby dramaturgiczne budowanie napięcia. Akcja się nie klei, przeżywamy epizody komentowane przez nieodłącznego narratora. Nie opowieść a poezja jest domeną tego dzieła. I to poezja nie słowa, lecz obrazu. Wrażliwcy po prostu nie będą mogli zamknąć ust. Obrazy perfekcyjnie zakomponowane. Linie, które dzielą ekran, ale łączą nastroje. Malick przyciąga obrazem. 

Przesłanie znane z poprzednich filmów i tu wraca w formie lekko zmodyfikowanej: miłość ratuje nasz świat przed rozpadem, z tym że tę mądrość poznajemy zwykle wtedy, gdy miłość jest już stracona. Ratunek w zatrzymaniu, w swoistym stanie nieważkości, unoszeniu się w bezwładzie. Dystans daje uspokojenie i ratunek. Takie całkiem banalne przesłanie, wołanie o ład świata i niezgoda na zabójcze tempo życia. 


Metoda Malicka będzie dla wielu widzów nie do przyjęcia, dlatego ci, którzy nie zapadają się w fotel na widok wycyzelowanych obrazów i poetyckich nastrojów raczej nie dotrwają do sceny finałowej. Nie zatrzymają ich nawet wielkie postacie sceny muzycznej, które co chwila goszczą na ekranie. Szczególnie Iggy Pop i Patti Smith mają u Malicka swoje role. Ci pomarszczeni już idole popkultury, którzy dziś opowiadają mądrości, jakich w czasach swojej młodości nigdy by nie zaakceptowali. Bo ich właśnie wybrał reżyser by pokazać jak życie w szaleńczym pędzie u kresu zwalnia i prowadzi do pogodzenia zatopienia się w wiecznej harmonii. 

Przesłanie filmu bardziej rozjaśni historia jego powstawania. Malick pierwotnie zatytułował go "Weightless", co znaczy "nieważki, nieważcy" i odnosił się do fragmentu prozy Virginii Wolf stanowiącego motto filmu: "Jakże mam teraz iść dalej, zapytałem, pozbawiony jaźni, nieważki i ociemniały, przez świat nieważki, bez złudzeń." To fragment powieści "Fale". I jak w "Falach" ten film unosi się nieważki, pchany nieswoją wolą, a bohaterowie zanurzają się w ten świat i wypływają na powierzchnię w odwiecznym rytmie uniesień i rozpaczy. 

W Białymstoku film do obejrzenia w kinach sieci Helios


SONG TO SONG

Produkcja: USA, 2017

Premiera 19 maja 2017 (Polska) 

Reżyseria: Terrence Malick

Obsada: Michael Fassbender, Ryan Gosling, Rooney Mara, Cate Blanchett, Natalie Portman

Zobacz również