Nasz #BIApodcast: Rozmowa z Anną Wojtecką-Gdula o początkach „Duchowych Łąk”
Na pewno jest „bardziej po drodze” dla tych, których do Supraśla przyciąga Puszcza Knyszyńska i spacery nad rzeką. Przywiązuje do miejsca już sam widok z okna. Czekam na wiosnę, by wypić jakieś ciepłe ziółko na zewnątrz – w ogródku, przed restauracją.
Jak dojechać? Na jedynym w Supraślu rondzie jedź odważnie w stronę rzeki, wzdłuż murów monasteru. A później – za kamienną bramą – podążaj pałacowym korytarzem Akademii Supraskiej. Uważaj! Można przegapić wejście do restauracji, bo na ścianach wiszą fotografie Wiktora Wołkowa. Jest też furtka od strony rzeki.
LOKALNA WSPÓŁPRACA
Trafią tu na pewno fani ukwieconych dań z dawnej Zajmy – w menu nie znajdą jednak kwiecistych opisów. Na śniadanie jest na przykład omlet, na obiad: rosół 7 ziół, torcik z placków ziemniaczanych, pielmieni, rolada z kaczki wędzonej w tataraku. Danie dnia jest za 25 zł, deser za 16 zł. Ceny – w normie, nie zaskakują.
Zaskakują kwiaty, ale dopiero na talerzu. – Wszyscy powinni dostawać bukiety kwiatów już na śniadanie – śmieje się Anna Wojtecka-Gdula, gospodyni Duchowych Łąk. Jest też plastykiem, przygotowuje scenografię w Teatrze Wierszalin.
Jadalne kwiaty do restauracji – nawet zimą – dostarcza „Słoneczna Osada Zimończyków” ze wsi Ciwoniuki w gminie Michałowo. – Są też lokalne produkty z Dworzyska i z nimi planujemy stworzyć herbatę „Duchowe Łąki”. Pojawi się na naszych półkach w lutym lub marcu. Z BioPlanet z nietypowymi olejami, będziemy współpracować nad stworzeniem innego własnego produktu – opowiada gospodyni.
– Zajma miała być restauracją na cztery stoliki. Tak to z „Wasylem”, moim mężem ustaliliśmy. No i z tego małego... powstało coś większego. A teraz jest duży, piękny koncept – wspomina Anna Wojtecka-Gdula. – Nie wiedziałam, gdzie mnie ta droga doprowadzi. Zajma była z nami dwa lata, a „Duchowe Łąki” przyszły do nas dzięki kanclerzowi Jarosławowi Jóźwikowi z Akademii Supraskiej dość szybko. To było ogromne wyzwanie, wpasować się w to miejsce. Nie da się tu przecież nie czuć ducha monasteru.
OBRAZY NA WYNOS
Pracują miejscowi – z Supraśla, Białegostoku, Choroszczy. Miejscowi są też artyści, których prace można w Duchowych Łąkach zobaczyć. Są na przykład obrazy Stefana Wyszkowskiego z Supraśla, młodych artystów z Liceum Plastycznego.
– Mamy Kasię, która robi anioły. Kaśkę Kopeć. Mamy Olę Michałowską z grafikami, mamy fotografie Moniki Prokopiuk. Chciałam stworzyć takie miejsce, w którym będą mogli zagościć moi przyjaciele i to, co tworzą – mówi gospodyni „Duchowych Łąk”. – Wszystkie obrazy mają swoje ceny. Co więcej nasze meble też mają ceny. Zresztą goście wyjeżdżają czasem od nas z… meblami Darii Odnowy. To są stare meble, a ona wkłada w nie duszę. Taki jest koncept tego miejsca, my nie chcemy być cały czas tacy sami.
Jest też ważny detal – o nim wam nikt nie opowie. W wystroju restauracji wypatrujcie... kulek! To znak rozpoznawczy gospodyni, jej cichy podpis. Dlaczego kulki? Bo je lubi, bo to kształt idealny? – Jestem mentalną kulką, jakkolwiek to brzmi – śmieje się Anna. – Dzieci u nas dostają szklane kulki i potrafią się nimi godzinami bawić. A kto wie? Może będziemy kiedyś sławni z… okrągłych pączków?!
O LUDZIACH NAD STRUMIENIEM
– Przez dwa tygodnie chodziłam i wszystkich pytałam: siedem ziół czy duchowe łąki? Jak nazwać restaurację? I pewnego dnia rano wstałam i po prostu zmieniłam na facebooku nazwę z Zajmy na Duchowe Łąki – wyjaśnia Anna Wojtecka-Gdula. – Później przypadkiem o łąkach rozmawiałam z kanclerzem Jarosławem Jóźwikiem. I on mówi: słuchaj, jest taki traktat Jana Moschusa „Łąki Duchowe” o ludziach świętych, zasadzonych nad strumieniem. To jest piękna i mądra historia o odejściu ludzi od wiary. O tym, że człowiek zapomniał że nie wystarczy opowiadać, a trzeba czynić i wypowiadać „zaklęcia” w postaci modlitwy. I to jest bardzo na czasie. Ja teraz tę książkę czytam w wolnych chwilach. To jest zapomniany traktat. A co z tego wyniknie?