Ale nie dochodzi do Szaszłykarni. Zbacza. Po drodze przyciąga go napis "Barbecue." Mięso pieczone na prawdziwym ogniu i wędzone prawdziwym dymem. "U Miłego" pod neonem w kształcie płomienia. Piec mają tu sprawdzony - myśli Mięsożerca wspominając greckie smaki, które tu niegdyś królowały. Nie tylko dobry piec tawerny Panteon pamięta, ale i wnętrze lokalu. Z tym że teraz jakby na szybko przerobione. Ta sama chropowata, gliniana faktura ścian, tyle że już nie biało-niebieska, lecz w charakterze swym pustynna, teksańska czy meksykańska jakby, w czerwieniach i żółciach - ognista. Wnęki podświetlone niegdyś świecami, dziś zasłonięte, spłaszczone. Wnętrze więc pobieżne, marginalne - nie o wnętrze chodzi - mówi do Mięsożercy wnętrze "U Miłego".
W karcie konkrety - wołowina! Steki! Wysmażone od krwistego do twardego. Nie przyciągają Mięsożercy. Barbecue. Po to tu wszedł. I jest pięknie w tej karcie: most wołowy, żebra wieprzowe, indyk - wszystko w dymie i nad ogniem. Karta kusi, czas powiedzieć sprawdzam. Najpierw most... Nie ma mostu! Zjedli. Od razu robi się ciekawiej, potrzeba niezaspokojona każe brać pod uwagę następną wizytę. Poprzestaje więc na żebrach wieprzowych, na razie.
Czas czekania zadziwiająco krótki (ale i gości "U Miłego" akurat niewielu). Nadchodzą żebra dymiące. Na desce! Nie na talerzu jakimś fajansowym, lecz na drewnie prawdziwym. W zestawie z żebrami (w jednej cenie) dwa dodatki - Mięsożerca smakuje ziemniaki pieczone i takież warzywa. Przyznać trzeba, że ta mięsna potrzeba, która Mięsożercę tu przywiodła, dała się znakomicie zaspokoić. Zaogniona skorupa na żebrach, soczyste mięso i lekki zapach dymu - wspomnienie pieca. Można jeszcze nasycić żebro sosami (przyszły w zestawie), ale po co, skoro jest mięso, mięso, mięso. Pierwszy kontakt z barbecue jak najbardziej obiecujący.
Mięsożercy po uczcie nie daje jednak spokoju ten most - wołowy. Więc wraca. Powtarza się rytuał zamawiania, czekania. Znowu na desce solidne kawałki czerwonego mięsa. Nasączone dymem, skruszone ogniem, przykryte ziołem. Mięso nie traci sprężystości, smak zostaje nienaruszony ale ogniowa obróbka daje miękkość. Jako dodatek można dorzucić pieczone plastry batata. Są sosy, ale Mięsożerca zażywa czystego smaku.
Do polecenia jeszcze Mięsożerca wybiera indyka, też z pieca. Pierś krucha, może nawet za bardzo. Wymaga jednak sosu - i jest on podany na tej samej desce. A później kosztuje też skrzydełka kurczaka - podają w sosie, ale Mięsożerca sos bierze oddzielnie, żeby poczuć najpierw smak - zgadnij czego? I te skrzydełka mają to, co skrzydełka mieć powinny - chrupiącą skórkę i miękki środek. Warto spróbować. Można wziąć od 6 kawałków (kawałków, nie całych skrzydełek).
I wszystko tu w cenie średniej. Skrzydełka (6 części) 15 zł. Te wcześniej opisane mięsa barbecue od 23 do 25 zł (w cenie z np. ziemniakami i warzywami). Steki to już wyższa półka - od 30 zł aż po sufit (o stekach może w innej opowieści). To nie jadłodajnia, ale na spokojny lunch już się nadaje. Do żarcia, nie do posiedzenia. Jest szybko i bez zbędnych ceremonii. To Mięsożercy pasuje, gdy potrzebuje mięsa. A tego "U Miłego" nie brakuje.
BARBECUE U MIŁEGO, ul. Mickiewicza 11. Otwarte 12:00-23:00.