Byłam na zebraniu w przedszkolu, stałam w kolejce przed nim... Żal mi tych nauczycieli, szczególnie przedszkolnych. Zasypywani są pytaniami. Rozumiem obawy rodziców. Sama jestem mamą. W tym roku posłałam swoje trzecie dziecko do trzylatków. Uwierzcie mi, że też się zastanawiałam, czy spało, czy jadło czy płakało, czy umiało skorzystać z toalety, czy kapciuszki dobrze nałożyło itd.
Ale proszę, zatrzymajcie się na chwilę! W przedszkolu nie pracują potwory, nauczyciele są po to, by pomóc (nie wyręczyć), pokazać, nauczyć, pocieszyć i przytulić. Zadajcie sobie kilka pytań: Czy coś się stanie, jak nasz maluch nie zaśnie na leżakowaniu? Nowe miejsce, nowi ludzie, nowe otoczenie, nowe reguły, a ty weź i śpij dzieciaku, bo to twoja pora snu... Czy jak się zasiusia, to martwisz się? Musisz uprać. A co dziecko czuje? W domu to się nigdy nie zdarzyło?
A może to wina nauczycielki, bo "nie dopilnowała"? To najbardziej absurdalny zarzut, który usłyszałam. W grupie dwadzieścia pięć osób, a pani na pewno nie dopilnowała właśnie waszego dziecka? Czy nauczycielka mi się podoba? Tobie ma się podobać czy dziecku? - Tamta to okropny wyraz twarzy miała, tak niesympatycznie wygląda" - ktoś plotkuje na korytarzu. Za głowę się łapię, kiedy słyszę takie komentarze? Spójrzcie na siebie, a może was też właśnie ktoś teraz ocenia?
No, i nieunikniony temat - koronawirus. Szkoła i przedszkole w dobie COVID-19. Każdy ma już swoje teorie na ten temat i ma do tego prawo, ale z jednym musicie się zgodzić. Czy naprawdę to takie dziwne, że trzeba myć ręce? Że musimy kichać w rękaw, a nie komuś w twarz? Czy to naprawdę takie niezwykłe, że chorego dziecka nie należy posyłać do szkoły czy przedszkola? Potrzebne były te wszystkie zakazy i nakazy, żeby ludzie nauczyli się przestrzegać podstawowych zasad higieny. Nie mówię, że wszystkim, ale wielu osobom się to przydało. - Ula, nie widzisz absurdów. Żeby dzieci siedziały na gołej podłodze w przedszkolu? - tłumaczy mi koleżanka. - Widzę? Mnie również nie podobają się chłodne sale bez firanek, zabawek i dywanów, ale nie wyolbrzymiam, staram się dostrzegać plusy. W przedszkolu moich synów zostały zakupione specjalne poduchy (nie puchowe), na których dzieci siadają, każde ma swoją i do tego podpisaną. Co więcej, przypominają mi się narzekania rodziców alergików: - Jaki to syf w przedszkolu z tymi dywanami. Jak sami widzicie, nigdy nie dogodzi się wszystkim. - Czy nie widzisz, że place są otoczone taśmami? - Widzę. Ale wiem, że są specjalnie otoczone, żeby oddzielić od siebie grupy młodszych grup od starszych. - Zobacz nauczycielka w maseczce. No jest w maseczce i co z tego? Ma prawo się bać, ma prawo mieć swoje powody, a do tego przestrzega wytycznych Głównego Inspektora Sanitarnego. Kiedy jest w sali z klasą czy grupą przedszkolną, zdejmuje ją.
My martwimy się o nasze dzieci, ale czy ktoś się martwi o nauczycieli? Przecież oni też mają swoje rodziny, swoje dzieci, dziadków. Bądźmy bardziej życzliwi wobec siebie nawzajem, uśmiechnijmy się (nawet w maseczce!), rozmawiajmy. Nasze nastawienie wpływa na dzieci, na ich samopoczucie. A to bardzo ważne w pierwszych dniach w szkole czy przedszkolu. Dla nich powrót, choć często wytęskniony, nie jest łatwy po półrocznej izolacji. A dla najmłodszych przedszkolaków to wielki krok, od którego będzie zależała ich przyszłość.
Urszula Jakuć - terapeuta, pedagog, nauczycielka. Trener umiejętności społecznych TUS SST. Mediator sądowy. Od kilkunastu lat wychowawca dzieci i młodzieży. Ukończyła pedagogikę wczesnoszkolną, oligofrenopedagogikę, edukację i rehabilitację osób z niepełnosprawnością intelektualną oraz z zaburzeniami ze spektrum autyzmu oraz zarządzanie oświatą. Prywatnie żona i mama trojga dzieci.