Strajk Związku Nauczycielstwa Polskiego to już nie tylko zapowiedź a rzeczywistość. Długo już zapowiadany strajk związkowców właśnie się zaczyna. Wezmą w nim udział pracownicy 56 placówek oświatowych w naszym województwie, z czego 46 znajduje się w samym Białymstoku.
Zasadą przyjętą przez strajkujących jest, że rodzice musieli być powiadomieni o strajku na piśmie i wcześniej niż dyrektor danej placówki, aby nie byli zaskoczeni a przygotowani na tego rodzaju sytuację. Każdy uczeń placówki, w której odbędzie się strajk, dostał na piśmie informację, że w danej szkole nie będzie zajęć z powodu strajku pracowników. Na pięć dni przed rozpoczęciem strajku związkowcy powiadamiali dyrektora danej placówki.
- Obowiązkiem komitetu strajkowego jest wcześniejsze powiadomienie rodziców, że w szkole odbędzie się strajk. Teraz rodzic ma pewną dowolność: może posłać dziecko do szkoły, może też zatrzymać je pod opieką własną bądź rodziny - wyjaśnia Andrzej Gryguć, prezes Okręgu Podlaskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Jeżeli uczeń przyjdzie do szkoły, to zadanie zabezpieczenia i zaopiekowania się nim należy do dyrektora placówki. Taki też stan zabezpieczenia będzie monitorowało w dniu strajku Podlaskie Kuratorium Oświaty. Tam, gdzie strajkują wszyscy pracownicy, lekcje się nie odbędą. Jeśli jednak w danej placówce są też nauczyciele, którzy nie strajkują, prawdopodobnie to oni zajmą się uczniami, którzy przyjdą do szkoły.
- Podczas strajku generalnie nie wykonuje się żadnych zajęć. Czas protestu to jednak czas działania danej placówki - dodaje Andrzej Gryguć.
Związek Nauczycielstwa Polskiego podtrzymuje swoje postulaty, będące przedmiotem sporu od 20 grudnia ubiegłego roku. ZNP walczy o podwyższenie statusu zawodowego, o miejsca pracy i o utrzymanie warunków pracy i płacy.