Zakażone dziecko będzie mogło być w domu. W łagodnych przypadkach

Dzięki decyzji NFZ, wojewody Wojewody oraz Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego takie rozwiązanie będzie można stosować jednak tylko wtedy, gdy przebieg choroby dziecka będzie bardzo łagodny.

Karol Zalewski/bia24.pl

Karol Zalewski/bia24.pl

Rozstania z chorym dzieckiem, bez możliwości kontaktu trudno sobie wyobrazić. Tym bardziej, że wyobrażamy sobie dziecko zamknięte w czterech ścianach, do którego tylko od czasu do czasu wchodzi personel medyczny - w masce, kombinezonie, goglach... Trauma - i dla dziecka, i dla rodzica. A takie czynności w przypadku podejrzenia COVID-19 są obowiązkowe.

Na szczęście - przynajmniej na razie - wszystko wskazuje na to, że dzieci infekcję spowodowaną

koronawirusem przechodzą bardzo łagodnie. Dlatego - w większości przypadków w czasie choroby przebywać w domu, oczywiście pod stałym nadzorem lekarza pediatry.

- W przyadku naszego pacjena, po 2-dniowej hospitalizacji sanepid zgodził się, by opiekę nad pacjentem przenieść do domu. Dziecko jest już w pełnej kwarantannie domowej - potwierdza prof. Anna Wasilewska, dyrektor Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.

Takie rozwiązanie będzie mogło być stosowane w ewentualnych kolejnych przypadkach

u dzieci.

- Oczywiście z zastrzeżeniem, że choroba będzie miała łagodny przebieg. - To dobre rozwiązanie. Tym bardziej, że jeśli jest chore dziecko, to zwykle chory jest również rodzic - mówi Anna Wasilewska.

Wcześniej miejsce kwarantanny będzie musiał sprawdzić i zaakceptować sanepid.

- Podlaski oddział NFZ wyraził zgodę na finansowanie karetki w systemie COVID przeznaczonej naszym pacjentom pediatrycznym, co umożliwi realizację wyjazdów do pacjentów przebywających w kwarantannie potwierdzonej w systemie eWUŚ. Dzięki temu dzieci, u których choroba będzie przebiegała łagodnie, nie będą musiały być hospitalizowane, bo będą miały dostęp do porady medycznej realizowanej za pomocą tej właśnie karetki - mówi prof. Anna Wasilewska.

Prof. Anna Wasilewska nie kryje, że to rozwiązanie dobre nie tylko dla rodzin, ale też dla szpitala. Zmniejszy to częstotliwość całkowitej dezynfekcji pomieszczeń oraz możliwość zakażenia się personelu. Ułatwi to też codzienne funkcjonowanie szpitala.

- Oddział zakaźny znajduje się na dwóch poziomach. Gdy trafia do nas dziecko z koronawirusem, jeden poziom oddziału jest przeznaczony tylko dla niego. Mniej miejsca zostaje wtedy dla pozostałych pacjentów - mówi dyrektor Wasilewska.

Zobacz również