- Awaria telefonów w Urzędzie Miejskim została już usunięta i łączność jest przywrócona - zapewnia Anna Kowalska z Departamentu Komunikacji Społecznej w białostockim magistracie. - Wszystkie numery telefonów stacjonarnych działają.
- Została przywrócona możliwość pełnego korzystania z poprzedniego zakresu numeracji telefonicznej Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku sprzed awarii - informuje Monika Mróz z tegoż urzędu.
Ten entuzjazm urzędniczek jest jak najbardziej uzasadniony. Czy ktoś dziś w epoce komórek mógłby pomyśleć, że nie będą działały telefony stacjonarne? Wydawało się, że co jak co, ale połączenie kablowe jest niezawodne. I okazało się, że faktycznie jest niezawodne, w odróżnieniu od upadającej firmy. Hyperion - wszystko na to wskazuje - znika z rynku w niesławie. To, co można znaleźć w Internecie na temat tej firmy właściwie wystarczy by się zorientować co do jej aktualnej kondycji: rok 2016 zakończony stratą; w maju 2017 obniżenie kapitału zakładowego, a w czerwcu wniosek o otwarcie tzw. postępowania naprawczego i ustanowienie komisarza. Naprawa firmy ma polegać m.in. na jej oddłużeniu. Jak jest faktycznie - nie sposób dowiedzieć od samych szefów Hyperiona. Kontakt telefoniczny - niemożliwy.
Skutek kłopotów Hyperiona odczuli urzędnicy między innymi Urzędu Miejskiego i Marszałkowskiego w Białymstoku, Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego, białostockich szpitali uniwersyteckich (klinicznego i dziecięcego), Krajowej Administracji Skarbowej, komend policji w dawnych województwie łomżyńskim. Problemy z telefonami mają abonenci prywatni, którzy mają umowy z Hyperionem, w Białymstoku i w innych częściach kraju. Hyperion przejął sieci telekomunikacyjne m.in. na Śląsku, Mazowszu i Podkarpaciu.
Ale największym problemem ludzi był brak kontaktu telefonicznego z urzędem. Gdy okazało się, że to nie jest chwilowa awaria sieci, lecz trwała niewydolność Hyperiona urzędy ustanowiły i uruchomiły awaryjne numery telefonów. Nie zmienia to faktu, że zaufanie do urzędu stanęło pod znakiem zapytania.
Białostocki Urząd Miejski nalicza spółce kary umowne, które są już wyższe niż rachunki. - To oznacza, że nie płacimy za telefony - mówiła mediom rzecznik prezydenta Urszula Mirończuk. Jeszcze by brakowało, żeby płacić za telefony, z których nie można nigdzie się połączyć. Urzędy - jak się mówi nieoficjalnie - na gwałt szukają tymczasowych operatorów, którzy będą w stanie uruchomić telefony. I - jak widać - znajdują.
A wszystko przez to "tanie mięso", czyli wymóg wyboru najtańszej oferty w przetargu.