Grafiki Władysława Pietruka chciało w tym roku wystawić u siebie kilka samorządów. Zabiegał o to też Podlaski Instytut Kultury. Mistrz wybrał jednak Supraśl, bo tu się wszystko zaczęło. Sto grafik można oglądać do końca wakacji, w sali wystawowej Biblioteki Publicznej.
- Miałem być właścicielem "rancza", mój tata mnie wybrał. Ale ja mu powiedziałem, że nie mogę i muszę do Supraśla, do szkoły plastycznej. Popatrzył tak na mnie i... powiedział: "No to spróbuj". No i się dostałem do szkoły! Nie była to lekka droga, bo mam za sobą też lata niedostatku - mówi Władysław Pietruk. Później ukończył jedyną w Europie Wyższą Szkołę Grafiki i Grafiki Książkowej w Lipsku w Niemczech. Miał wystawy grafik na całym śwecie. - I los tak chciał, że zamykam teraz 50 lat pracy artystycznej również w Supraślu - dodaje.
Wernisaż był chyba jedną z nielicznych okazji, by zobaczyć pracę numer 1 artysty. To obraz olejny namalowany przez Władysława Pietruka w parku supraskiego "Plastyka", z widokiem na monastyr. To od niego zaczęło się 50 lat pracy artystycznej.
- Zawsze mnie intrygowało, jak wyglądają te prace w oryginale. Znałem je z lokalnych gazet. A przecież jest w nich uwiecznione całe nasze województwo, historia regionu - mówił Bohdan Paszkowski, wojewoda podlaski. Przyjechał na wernisaż po prostu z... czystej ciekawości.
Jest na prezentowanych grafikach stary Białystok, Supraśl, przydomowy ogródek z Królowego Mostu i rodzinne Narojki koło Drohiczyna. Są zakamarki Puszczy Knyszyńskiej, imponujące dęby białowieskie lub bezimienna wierzba z Pajewia, która po prostu zachwyciła artystę.
- Ja nie rysuję, by zarobić i by się dobrze sprzedało. Ja mam radość, kiedy rysuję. Bywa, że 7-8 dni poświęcam na jedną pracę. Każda kreseczka, to są setne milimetra - opowiada artysta-jubilat i uchyla rąbek warsztatowej tajemnicy. - To jest olbrzymia precyzja. Moje prace można powiększać, a one stają się coraz bardziej wyraziste. I robią coraz większe wrażenie na oglądającym. Nikt mnie nie naśladuje, chociaż... próby były - śmieje się. Najnowszą jest grafika z dębem Duninem z Przybudek w gminie Narewka.
- Te grafiki mnie fascynują, bo w młodości zajmowałem się fotografią - mówi Jozef Bardłowski. Prowadzi firmę w Zaściankach z branży... metalowo-elektrycznej. - Jestem uczniem Henryka Rogozińskiego, białostockiego mistrza fotografii. Myśmy sporo robili w technikach specjalnych, takich jak solaryzacja, izohelia. One są bardzo pokrewne temu, co dostrzegam w tych grafikach. Dlatego kupuję prace Władysława Pietruka.
Ale jeszcze na początku roku mistrz kreski z Królowego Mostu bał się, że... swój jubileusz będzie świętował w samotności. Wiosną odwiedzili go w Królowym Moście dwaj dobrzy znajomi Kazimierz Koczewski i Józef Bardłowski.
- Zastaliśmy naszego mistrza w bardzo złej kondycji. Mówił nam, że nikt go ostatnio nie zauważa. A przecież w tym roku mija 50 lat jego pracy - wspomina Kazimierz Koczewski, tegoroczny król Łomżyńsko-Drohickiego Bractwa Kurkowego. Wyjechali więc z mocnym postanowieniem, by przyjacielowi pomóc. Udało się i to jest chyba najlepszy prezent na 50-lecie. Pewność, że nie jesteś sam.