Pikieta była zgłoszona i zarejestrowana jako zgromadzenie publiczne. Organizatorem była diaspora białoruska. Według informacji organizatorów białostockiego spotkania podobne pikiety odbywają się także w innych miasta Polski.
- Niezależne dziennikarstwo na Białorusi zawsze było niebezpiecznym zawodem. Szczególnie teraz, po sfałszowanych wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 roku reżim przekroczył wszelkie granice. Dziennikarze i blogerzy są fizycznie maltretowani, ścigani, dostają surowe wyroki na głoszenie prawdy - mówił jeden z uczestników pikiety.
Wszyscy byli poruszeni najnowszymi wydarzeniami dotyczącymi właśnie tego. Chodzi o zmuszenie do lądowania w Mińsku samolotu rejsowego Ateny - Wilno i aresztowanie lecącego na pokładzie niezależnego białoruskiego dziennikarza Ramana Protasiewicza.
- Mam nadzieję, że w związku z tym porwaniem cały świat zachodu wyciągnie wobec władz Białorusi ostre konsekwencje - mówiła jedna z uczestniczek spotkania.
Uczestnicy pikiety ustawili się za plecami marszałka Piłsudskiego, przed dawną siedzibą Archiwum Państwowego. Mieli biało-czerwono-białe flagi, zdjęciami uwięzionych białoruskich dziennikarzy i dziennikarek oraz tabliczki z napisami: "Zabierają nam głos", "Zamykają nam usta", "My razem z Tut.by", czy "My nie ryby, chcemy mieć głos".
Do zgromadzonych mówił prezes Białoruskiego Radia Racja, przewodniczący Związku Białoruskiego RP dziennikarz Eugeniusz Wappa: - Europa nie może milczeć i czekać z sankcjami politycznymi i ekonomicznymi w odniesieniu wszystkich tych, którzy dopuścili się gwałtu na obywatelach Białorusi, w tym dziennikarzach. Więźniami politycznymi na Białorusi są wszyscy jej mieszkańcy. Niezależni dziennikarze są tymi, którzy pozwalają innym zrozumieć co się tam dzieje.
Zachęcamy do obejrzenia zapisu naszej transmisji z tego wydarzenia.