Jarosław Rudnicki został znaleziony 19 lutego 2017 r. nieopodal zatoki autobusowej w Dobrzyniewie Dużym, tuż przed domem znajomej. Miał zmasakrowaną twarz. Do szpitala trafił w krytycznym stanie, a po kilku dniach zmarł.
Zarzuty usłyszał konkubent kobiety, Krystian L. Mężczyzna przyznał się do pobicia Rudnickiego, jednak - jak twierdził - to biznesmen go zaatakował, a ten tylko się bronił. Według prokuratury mężczyzna działał z zamiarem bezpośredniego pozbawienia życia, dlatego taką kwalifikację prawną zawarła w akcie oskarżenia.
Orzekając w październiku dożywocie Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że nie było okoliczności łagodzących. Apelację od tego wyroku złożyła obrońca skazanego. W jej ocenie, sąd I instancji błędnie przyjął, że doszło do zabójstwa, tymczasem oskarżonemu można przypisać jedynie spowodowanie tzw. ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a kwalifikację czynu zmienić na pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Obrońca wskazywała na okoliczności łagodzące: agresywne zachowanie ofiary czy przeprosiny oskarżonego podczas jednej z rozpraw. Dziś (25 stycznia) Sąd Apelacyjny w Białymstoku ogłosił wyrok.
Zdaniem Sądu Apelacyjnego, sąd I instancji dobrze rozpatrzył wszystkie okoliczności łagodzące. W uzasadnieniu odniósł się także do przeszłości Krystiana L. Jak powiedział, kara eliminująca ze społeczeństwa jest jedyną słuszną, dla człowieka, który ma już za sobą zabójstwo i gwałt. To nie powstrzymało go od zabicia kolejnej osoby.
Wyrok jest prawomocny. Skazanemu przysługuje jednak wniesienie kasacji od wyroku Sądu Apelacyjnego. Krystiana L. nie było dziś w sądzie, jego obrońca poinformowała jednak, że po wstępnych rozmowach z klientem przypuszcza, że skorzysta on z takiego prawa.