Pierwszy etap "Traktoriady" - już za nimi, to Ameryka Południowa. Teraz czas na Europę i Afrykę. W podróż Marcin wziął z sobą mechanika (Ryszard Giera), muzyka (Urszula Kisiel-Pańko), doświadczonego obieżyświata (Piotra Śliwiński - już 10 razy okrążył ziemię!) oraz żonę (Monikę Filipiuk-Obałek). Losy ich podróży możecie "śljedzić" na Facebooku (https://www.facebook.com/TraktoriadaTeam/).
BIA24: Traktorem dookoła świata? Brzmi jak czyste szaleństwo!
Marcin Obałek: To jest przyjemne i normalne. Jedzie traktor, jedzie przed siebie. Jedzie bardzo powoli /śmiech/
BIA24: Z jaką prędkością?
śmiech/ Prędkość maksymalna - z górki na luzie - jakieś pięćdziesiąt. Ale to już zmienia geometrię! Tak realnie to z dwadzieścia pięć na godzinę, to jest prędkość maksymalna naszego ciągnika.
No i jak wygląda ten świat z takiej perspektywy?
Przede wszystkim unikamy tras szybkiego ruchu, wybieramy drogi wiejskie. Docieramy w miejsca zabite często dechami, gdzie... nikt tam nawet nie pomyśli, żeby się zgubić. Tam właśnie docieramy ciągnikiem i? otwiera niejedno serce. Jesteśmy zapraszani przez rolników, w każdym z krajów po kolei.
Już za nami Słowacja, Węgry, Słowenia. Zahaczyliśmy też o Włochy, Chorwację. Tam się granica tak przeplata, że w sumie we Włoszech to byliśmy... trzy razy już w międzyczasie /śmiech/. Wróciliśmy teraz na Słowenię i traktor znajduje się siedemdziesiąt kilometrów od granicy z Bośnią. W kolejnym etapie już będziemy ciągnąć przez Bałkany. No i będziemy się w międzyczasie zastanawiać, którędy do Afryki.
Macie jakiś plan?
Mamy plan ramowy - dotrzeć do Etiopii. /śmiech/ Sama podróż jest wielką przygodą. Nie zakładamy sztywnych ram czasowych, bo tego się nie da! Nie są to wyścigi. Czasami nie jesteśmy w stanie przejechać dziesięciu kilometrów, bo zatrzymują nas ludzie. Tak było na Słowenii. Tu jedna lampka wina, tam druga i już potem jechać nie można... Zostajemy na noc i czasami nad ranem uciekamy, bo gospodarze by nas nie wypuścili przez kolejny tydzień.
Dużo zobaczyliście, a ile przejechaliście?
Wystartowaliśmy czwartego stycznia, za nami dwa tysiące kilometrów i pięć krajów. W trasie tak naprawdę to - jak byśmy nie liczyli przerw - to miesiąc drogi.
Jak dużo spala ten wasz zabytkowy Ursus?
Pół litra "ducha puszczy" na sto kilometrów, bo to... idzie handel wymienny. Jak dotarliśmy na Słowenię, to właściwie nie mieliśmy ani jednego euro. Częstowaliśmy "duchem puszczy", a dary sypały się dosyć bogato. Także... "duch puszczy" uskrzydla nasz traktor.
Chcecie obudzić piecuchów? Pokazać, że można łatwo podróżować?
Dla nas podróżowanie to sposób na życie. Mam nadzieję, że w ten sposób zachęcamy innych. Jest jeszcze nasz klub podlaskich podróżników i to właśnie tam zapraszamy osoby, które chcą podróżować - ale... nie do końca wiedzą jak zacząć. To przede wszystkim tam zarażamy pasją podróżowania - na spotkaniach, zapraszamy w każdy ostatni wtorek miesiąca w imieniu Klubu Globtroterów "To Tu, To Tam".
Więcej na profilu FB: traktoriada