- Jesteśmy świadkami skandalu. Uzgadnialiśmy z dyrekcją muzeum, że w południe zamiast codziennej fanfary będzie "Oda do radości", czyli hymn Unii Europejskiej. Ja nie słyszałem, żeby coś grało, a to jest instytucja marszałka - powiedział Tadeusz Truskolaski. - Oczywiście wystosujemy pismo... dlaczego instytucja, która jest odpowiedzialna za dystrybucję miliarda euro środków unijnych; która tak naprawdę, tak jak wiele samorządów, żyje z Unii Europejskiej, dzisiaj odmówiła zagrania hymnu Unii. To jest naprawdę ogromny skandal, myślę, że to daje symptom tego, kto rządzi w Polsce, kto rządzi w Urzędzie Marszałkowskim - dodał Tadeusz Truskolaski.
Tak zaczął swoją wypowiedź Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku, podczas okolicznościowej konferencji prasowej poświęconej jak napisano w zaproszeniu "skutkom zawetowania budżetu unijnego dla samorządów". Prezydent nie doczekał się hymnu, który miał być sygnałem rozpoczęcia konferencji.
Kilka godzin później do redakcji białostockich mediów dotarły dwa oświadczenia - jedno z Urzędu Miejskiego, drugie z Muzeum Podlaskiego. Oba zawierały wyjaśnienie okoliczności tego incydentu.
Oświadczenie rzecznika prasowego prezydenta Białegostoku:
"O godzinie 12:00 z wieży Ratusza, z miejskiego urządzenia, od lat emitowany jest Hejnał Białegostoku. W czwartek (10.12.) mieszkańcy mieli usłyszeć Hymn Unii Europejskiej, Odę do Radości, a następnie Hejnał miasta. Miało to nastąpić tuż przed konferencją prasową samorządowców apelujących do rządu o podpisanie budżetu europejskiego. Tak się jednak nie stało.
- Jesteśmy świadkami skandalu. Uzgadnialiśmy z dyrekcją muzeum, że w południe zamiast codziennej fanfary będzie Oda do radości - powiedział Tadeusz Truskolaski. - Dlaczego instytucja Urzędu Marszałkowskiego, który jest odpowiedzialny za dystrybucję miliarda euro środków unijnych i który tak naprawdę żyje z Unii Europejskiej, dzisiaj odmówiła zagrania hymnu Unii?
Z informacji Centrum Usług Informatycznych Urzędu Miejskiego w Białymstoku wynika, że najpierw pracownik Muzeum Podlaskiego nie chciał wpuścić przedstawiciela urzędu miejskiego do budynku Ratusza, następnie informował o tym, że nie ma zgody na emitowanie innych treści niż hejnał miasta. A ostatecznie na kilkadziesiąt sekund przed godziną 12:00 wyłączony został prąd".
Godzinę po tym oświadczeniu rzecznika prezydenta do naszej redakcji wpłynęło oświadczenie dyrektora Muzeum Podlaskiego dr. Waldemara F. Wilczewskiego. Odnosi się do tego samego zdarzenia:
"W dniu 8 grudnia 2020 przedstawiciel Centrum Usług Informatycznych w Białymstoku zwrócił się do mnie z pisemną prośbą "o umożliwienie wykonania prac rekonfiguracyjnych w instalacji emitującej hejnał Białegostoku, która jest własnością Miasta Białystok, a została zainstalowana na wieży Ratusza Miejskiego" będącego główną siedzibą Muzeum Podlaskiego. Prace miały zostać wykonane przez dwóch wskazanych pracowników w dniu 10 grudnia 2020 r. W dniu 9 grudnia 2020 r. wyraziłem zgodę na przeprowadzenie wymienionych prac.
W dniu 10 grudnia 2020 r. stwierdziłem, że osoby, które weszły do siedziby Muzeum Podlaskiego pod pretekstem dokonania "rekonfiguracji", planują odtworzyć z wieży ratuszowej inny utwór muzyczny niż hejnał miejski. W związku z tym, że Urząd Miejski nie wystąpił wcześniej o zgodę na odtworzenie innego utworu niż hejnał oraz brakiem możliwości weryfikacji utworu przed odtworzeniem go w Centrum Białegostoku, zdecydowałem, w trosce o wizerunek instytucji, o uniemożliwieniu odtworzenia utworu bez wcześniejszego odsłuchania go".
Każdy może teraz sam wyrobić sobie opinię, co się stało. Jest jedna istotna rozbieżność w wersjach zdarzeń przedstawionych przez obie strony. Mówi o nim ten fragment wypowiedzi oburzonego skandalem prezydenta Białegostoku Tadeusza Truskolaskiego: "Uzgadnialiśmy z dyrekcją muzeum, że w południe zamiast codziennej fanfary będzie Oda do radości". Podkreślamy słowo "uzgadnialiśmy", bo ma ono tu kluczowe znaczenia. Z oświadczenia dyrektora Wilczewskiego wynika jednoznacznie, że ani Urząd Miejski, ani Tadeusz Truskolaski osobiście nie "uzgadniali" z dyrektorem muzeum odtwarzania "Ody do radości", czyli hymnu Unii Europejskiej, w południe w czwartek przed konferencją prasową.
Z porównania dwóch oświadczeń wynika, że jeden z urzędników Urzędu Miejskiego poprosił dyrektora Muzeum Podlaskiego o przeprowadzenie "prac rekonfiguracyjnych". Nawet przy najlepszych intencjach nie da się wmówić, że w określeniu "prace rekonfiguracyjne" można zmieścić umożliwienie wyemitowania hymnu UE. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Zgoda na prace rekonfiguracyjne nie oznacza "uzgodnienia" emisji hymnu UE z ratuszowych głośników.
Czy można się dziwić, że dyrektor muzeum wyprosił ze swojego budynku delikwentów, którzy pod pretekstem "prac rekonfiguracyjnych" chcieli puścić z głośników jakiś utwór. I w dodatku nie chcieli dyrektorowi odtworzyć tego utworu przed publiczną emisją. W takiej sytuacji dyrektor wykazał i tak nadzwyczajny spokój i opanowanie, bo mógł, a może i powinien wezwać policję.
W ten sposób prezydent Tadeusz Truskolaski stał się nie tylko sprawcą, ale i bohaterem "skandalu" o jaki mówił na konferencji prasowej. Bo przecież okazał wyjątkową arogancję i pogardę dla dobrych obyczajów nie tylko towarzyskich, ale i oficjalnych. Wysłał swoich urzędników, by pod byle jakim pretekstem weszli do nie swojego budynku i puścili z głośników utwór słyszalny w centrum miasta. Nie był w stanie sam zadzwonić, napisać do dyrektora muzeum, że tego dnia obok hymnu będzie odtwarzany jeszcze inny utwór. Tu nie potrzebował zgody dyrektora, wystarczyło zawiadomienie go o tym. Wystarczyła odrobina dobrego obyczaju, wzajemnego szacunku.
Dla porównania wyobraźmy sobie sytuację taką: od kilku dni na budynku urzędu miejskiego przy ul. Słonimskiej po zmroku jest wyświetlana flaga Unii Europejskiej. Urządzenie wyświetlające znajduje się w jednym z pomieszczeń III Liceum Ogólnokształcącego. Gdyby pewnego dnia właściciele tego urządzenia weszli do tych pomieszczeń i pod pretekstem "rekonfiguracji" sprzętu wyświetlili na budynku urzędu zamiast flagi UE, biało-czerwoną flagę Polski. Raczej nietrudno zgadnąć jak wówczas zareagowałby prezydent Tadeusz Truskolaski. Nie skończyłoby się na słowie "skandal".