VIDEO. Pomóż Im. Poradzili sobie w czasie pandemii. Teraz proszą o wsparcie

Gdyby było normalnie, dziś na ulicah Białegostoku spotykalibyśmy już wolontariuszy z żółtymi żonkilami. Niestety, coroczna akcja Pola Nadziei nie może się odbyć tak jak zwykle. Zresztą jak i wiele innych akcji. Koronawirus, ograniczenia, strach przed zakażeniem i dbanie o bezpieczeństwo każą odłożyć działania. A pieniądze nadal są potrzebne. Warto więc wspomóc - może tym razem przez internet.

Fundacja Pomóż Im opiekuje się ciężko chorymi dziećmi - najczęściej chorych onkologicznie i w fazie terminalnej różnych innych chorób - i ich rodzinami. Tak, dostają pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia - ale tylko na te najpotrzebniejsze działania. A chcą - i robią - dużo więcej. To opieka cały czas, całą dobę. Podopieczni hospicjum domowego dla dzieci, które prowadzi Fundacja, na opiekę lekarza, pielęgniarki, fizjoterapeuty czy psychologa mogą liczyć w każdej chwili. Fundacja zapewnia też potrzebny do opieki i rehabilitacji sprzęt. Nierzadko też pomaga finansowo. Bo przy śmiertelnie chorym dziecku cierpi cała rodzina. Często jeden z rodziców musi zrezygnować z pracy zawodowej, by zająć się chorym dzieckiem.

- To hospicjum domowe. To znaczy, że dzieci przebywają w swoich własnych domach, a my - jako personel medyczny, dojeżdżamy do dzieci - mówi Ewa Sadowska,wiceprezeska fundacji, a zarazem pielęgniarka w hospicjum.

Zawsze pod opieką hospicjum jest około 30 dzieci. Swoich podopiecznych pracownicy hospicjum nie zawiedli również w tych najcięższych czasach pandemii.

- Od pierwszych dni, gdy tylko usłyszeliśmy, co dzieje się na świecie, wiedzieliśmy, że musimy podjąć różne działania, które zabezpieczą naszych pacjentów - mówi Ewa Sadowska.

To było tak ważne, bo przecież pacjenci z hospicjum są w grupie największego ryzyka. Dla nich zakażenia koronawirusem prawdopodobnie oznaczałoby śmierć.

Dlatego - jeśli była konieczność wizyty - pracownicy hospicjum do pacjentów jechali w pełnym zabezpieczeniu, czyli m.in. w maseczkach, fartuchach, przyłbicach.

Ale pomoc została też przeorganizowana tak, by mogła być świadczona zdalnie.

Udało się. Nikt - przynajmniej na razie - ani z personelu hospicjum, ani spośród pacjentów i ich rodzin nie zakaził się koronawirusem.

Jednak niestety, fundacja, by dostosować się do nowej rzeczywistości - musiała ponieść dodatkowe koszty - chociażby właśnie na środki ochrony osobistej. To znaczy, że ma teraz mniej funduszy na pomoc podopiecznym. Żeby fundacja mogła pomagać - my musimy pomoc jej. A teraz - niestety, tej pomocy jest coraz mniej. Bo mniej okazji, które zwykle wykorzystywaliśmy. Na przykład - śluby i pogrzeby. Tu często zamiast kwiatów goście składali datek na hospicjum. Teraz i jedne, i drugie uroczystości są bardzo kameralne.

Nie wyszli też - tak ja to było każdej wiosny od wielu lat - na ulice hospicyjni wolontariusze z żonkilami.

- Akcję Pola Nadziei przenieśliśmy do internetu - mówi Krystyna Skrzycka, druga z wiceprezesek Fundacji. I zachęca oczywiście do wpłacania pieniędzy na rzecz fundacji.

Zachęcają do tego również przyjaciele fundacji.

Część zaplanowanych wydarzeń trzeba było jednak odłożyć: - Biegi charytatywne, występy są odłożone - mam nadzieję - na jesień - mówi Krystyna Skrzycka.

Zobacz również