Maria Ciszkowska i Irena Biernacka od maja br. przebywają w Polsce. Wcześniej były aresztowane przez służby Aleksandra Łukaszenki za działalność w Związku Polaków na Białorusi oraz udział w protestach przeciwko władzy. Działaczki angażują się w akcje pomocowe i solidarnościowe z aresztowanymi Andrzejem Poczobutem i Andżeliką Borys. Mają kartę Polaka.
- Są represjonowane wyłącznie za to, że są Polkami, że działają na rzecz naszych rodaków. Cieszę się, że mogliśmy im pomóc. Obie Panie są zasłużone, przebywają tutaj legalnie. Dopóki będzie trwał reżim Łukaszenki, nie mają prawa jechać na Białoruś - mówi Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.
Dziś (16.12) prezydent Białegostoku przekazał Ciszkowskiej i Biernackiej klucze do mieszkań komunalnych. Mają powierzchnię 38 i 48 m kwadr., są wyremontowane, nieumeblowane. Miasto nie ujawnia adresu lokali.
- W tym wyjątkowym dla nas dniu, chcemy serdecznie podziękować prezydentowi i Radzie Miasta oraz Wspólnocie Polskiej za przekazanie nam mieszkania, za wsparcie. Tak się układa w życiu, że człowiek powinien mieć miejsce, do którego się wraca, mieć dom. Ponad pół roku jesteśmy w Polsce, dziś to Polska jest naszym domem. Dziękuję za miłość, życzliwość i jestem dumna, że Polska o nas nie zapomina - zaznacza wzruszona Maria Ciszkowska.
Decyzja radnych
W listopadzie br., białostocka Rada Miasta przyjęła uchwałę w sprawie wynajęcia działaczkom mieszkań komunalnych z zasobów gminy z zastosowaniem odstępstwa od zasad regulujących tryb przyznawania takich lokali.
"Podjęcie proponowanej uchwały jest społecznie uzasadnione. Obie panie były represjonowane przez reżim białoruski za swoją czynną i wieloletnią działalność społeczną na rzecz Polaków zamieszkałych na Białorusi" - czytamy w uzasadnieniu. Radni poprawli uchwałę jednogłośnie.
- Wspólnota Polska działa od 30 lat - dokładnie tyle ile liczy sobie Związek Polaków na Białorusi. Od początku wspieraliśmy się nawzajem. Zawsze Związek mógł liczyć na nasze Miasto. Robiliśmy akcje wakacyjne, organizowaliśmy dzieciom kolonie. Kiedy Polacy przyjeżdżali do Białegostoku, wiedzieli, że mamy na nich otwarte serca. Nie widzieliśmy innej możliwości niż pomóc tym kobietom. Ci, którzy zmagają się z reżimem, muszą pamiętać o Wspólnocie Polskiej, że mogą się do nas zwrócić po pomoc - mówiła Anna Kietlińska, prezes podlaskiego oddziału Wspólnoty Polskiej.