Jak podkreśla Magdalena Borkowska, dyrektorka Białostockiego Centrum Onkologii, BCO to jedyny kompleksowy ośrodek onkologiczny w Polsce północno-wschodniej i jeden z nielicznych w kraju, który w zaistniałej sytuacji epidemicznej nie odwołał przyjęć do szpitala oraz nie zamknął poradni w specjalistycznej przychodni onkologicznej.
Jednak aby leczyć pacjentów onkologicznych, trzeba im było zapewnić maksimum bezpieczeństwa. Bo jeśli zakażą się koronawirusem, ich leczenie może się opóźnić lub przeciągnąć.
- Choroba onkologiczna jest bardzo poważną chorobą, która determinuje określony sposób leczenia. COVID w tym leczeniu nam przeszkadza, ponieważ często zaburza etap diagnostyki, jak również później realizacji chemioterapii i radioterapii. Dlatego ogromnie ważne jest zabezpieczenie pacjentów onkologicznych, żeby to leczenie, które często trwa miesiącami, było wykonywane według ustalonego schematu. To determinuje skuteczność tego leczenia - tłumaczy Dorota Kazberuk, zastępca dyrektora ds. medycznych w BCO.
- Stanęliśmy przed dużym wyzwaniem - przyznaje Piotr Kosiorek, lekarz szpitalnej izby przyjęć w BCO. - Musieliśmy zrobić wszystko, by zabezpieczyć naszych pacjentów onkologicznych i pracowników przed zakażeniem Sars-Cov-2.
Dlatego właśnie przeorganizowano pracę w szpitalu. Na obecność koronawirusa testowano i pacjentów, i personel szpitala, terytorialsi pomagali w kwalifikacji pracowników i pacjentów w wojskowych namiotach przed budynkiem). Utworzony został także punkt pobrań wymazów na obecność wirusa SARS-CoV-2 pacjentom przyjmowanym do planowych hospitalizacji na oddziałach szpitalnych. Działania lekarzy polegały również na zorganizowaniu oraz czynnym udziale w mobilnej "Super Brygadzie BCO", która od połowy kwietnia 2020 roku docierała do mieszkańców województwa podlaskiego, niemających możliwości przybycia do Centrum osobiście. Byli to pacjenci do planowych przyjęć do szpitala, którym należało pobrać wymaz na obecność wirusa. Swoją funkcję na razie zmienił też szpitalny pododdział leczenia bólu - został przekształcony w oddział obserwacyjny dla pacjentów z podejrzeniem COVID-19.
- Ten oddział stał się taką strefą buforową, od której zaczynaliśmy dalsze planowanie leczenia w pozostałych częściach szpitala - opowiada Piotr Kosiorek.
- Pododdział Leczenia Bólu miał doskonałą lokalizację, żeby zapewnić bezpieczeństwo szpitalowi onkologicznemu. Mamy całkowicie oddzielne miejsce i dla pacjentów, i dla personelu. W związku z tym nadawał się idealnie, żeby przejąć funkcję takiej bramki wpuszczającej chorych onkologicznie na teren szpitala, a nieprzepuszczającej chorych zakażonych COVID-em - mówi dr n. med. Dariusz Kożuchowski, anestezjolog, medyk paliatywny, specjalista od leczenia bólu, kierownik Pododdziału Leczenia Bólu w BCO. To uchroniło szpital przed zamknięciem. Ale - jak mówi dr Kożuchowski, teraz już czas, by pododdział znów wrócił do swojej funkcji - leczenia chorych onkologicznych.