Na początku nic nie zwiastowało katastrofy. 15-minutowe spóźnienie przewodniczącego i radnych opozycji można uznać za sejmikową tradycję, choć już w dziesiątej minucie oczekiwania pojawiły się głosy, że nie przyjdą, a przewodniczący Karol Pilecki nagle zachorował.
Nie zachorował. Rozpoczął obrady, ale nie zdążył wiele powiedzieć poza powitaniem. Wybrany tydzień temu marszałek-elekt Artur Kosicki z PiS zgłosił zmiany w porządku obrad. Porządku obrad zaproponowanym tydzień temu przez wnioskujących o zwołanie nadzwyczajnej sesji radnych PiS. Kosicki zaproponował teraz między innymi głosowanie nad odwołaniem "przewodniczącego i wiceprzewodniczących sejmiku".
Przebieg sesji sejmiku w filmowym skrócie
Jakich wiceprzewodniczących? Dopytywał radny Cezary Cieślukowski z PSL. Przecież nie wybraliśmy jeszcze wiceprzewodniczących, więc kogo mamy odwoływać? Kolejne wyjaśnienia marszałka Kosickiego coraz bardziej zaciemniały intencje zgłaszających projekt zmian porządku obrad.
Wreszcie jeden z radnych poprosił o dostarczenie projektu zmian na piśmie, by mógł się zorientować, nad czym ma debatować. Przewodniczący ogłosił więc przerwę techniczną na czas powielenia i dostarczenia radnym projektu zmian.
Po przerwie jednak jako pierwszy przemówił radny Koalicji Obywatelskiej Jarosław Dworzański. Zauważył, że radni PiS chcą odwołać przewodniczącego, którego sami tydzień temu wybrali (tydzień temu w wyborach przewodniczącego dwóch radnych PiS musiało zagłosować na kandydata KO, dzięki czemu ten kandydat wygrał). Dodał, że nadal nie rozumie, jakie zmiany w porządku obrad mają przyjmować. Po czym stwierdził: "To jest zabawa i kpina z tej izby, i róbcie to państwo sami". Po czym wstał i wyszedł. Chwilę później w sali obrad nie było już radnych PSL i KO.
Pozostało 16 zaskoczonych radnych PiS oraz przewodniczący sejmiku z KO. W 30-osobowym sejmiku to liczba wystarczająca do podejmowania uchwał. Radni PiS przegłosowali przyjęcie zmienionego porządku obrad. Musieli głosować przez głośne wypowiedzienie formuły głosowania, ponieważ nagle zepsuł się system komputerowy umożliwiający głosowanie elektroniczne.
Po głosowaniu przewodniczący zarządził kolejną przerwę w obradach, by jak powiedział, ustalić co się stało i czy radni, którzy wyszli, nie mogliby wrócić na obrady.
Po kolejnym wznowieniu sesji, wciąż jednak bez radnych opozycji, 16 radnych PiS wybrało ze swego składu komisję skrutacyjną do przeprowadzenia zaplanowanych głosowań. Głosowań jednak nie było, gdyż przewodniczący postanowił zaprosić do swojego gabinetu na rozmowy przedstawicieli klubu PiS i KO i PSL - na poniedziałek o godzinie 16.
- Statut daje mi możliwość ogłoszenia takiej przerwy. Jestem zmuszony do ogłoszenia tej przerwy, po prostu na sali obrad jest tylko szesnastu radnych - mówił Karol Pilecki. Podkreśla, że funkcja przewodniczącego obliguje go do dbania o odpowiedzialną pracę sejmiku, a w tej sytuacji taki tryb pracy jest niemożliwy.
PiS chciał kontynuować sesję, ale przewodniczący ogłosił przerwę, wyłączył mikrofon i wyszedł. Bez przewodniczącego sejmik obradować nie mógł.
Później, już poza salą obrad przewodniczący Pilecki i marszałek-elekt Kosicki próbowali osiągnąć porozumienie, jednak bezskutecznie.
Wieczorem otrzymaliśmy z urzędu marszałkowskiego oświadczenie dotyczące całej sprawy:
"Radni Sejmiku Województwa Podlaskiego nie doszli i po kilkugodzinnych wieczornych rozmowach III sesja podlaskiego samorządu nadal jest przerwana. Zgodnie z zapowiedzią przewodniczącego sejmiku Karola Pileckiego, złożoną przed przerwaniem sesji - na najbliższy poniedziałek, (tj. 3 grudnia br.) na godz. 16.00 zwołane jest spotkanie przedstawicieli klubów. - Będziemy jeszcze rozmawiać o wznowieniu sesji i porządku obrad - twierdzi przewodniczący".
Sejmik ma trzy miesiące od daty wyborów samorządowych na wybór marszałka oraz całego zarządu województwa. Jeśli radni nie będą w stanie tego zrobić, wówczas sejmik zostanie rozwiązany i przeprowadza się ponowne wybór radnych do sejmiku województwa.