37-latkowi grozi nie mniej niż 12 lat więzienia, a nawet dożywocie, bo w przeszłości również był sprawcą zabójstwa.
Na początku śledztwa na Krystianie Leszuku [mężczyzna wyraził zgodę na publikację w mediach swojego nazwiska i wizerunku] ciążył zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, jednak po analizie materiału dowodowego i protokołu z sekcji zwłok prokuratura zdecydowała o zmianie postawionego mu zarzutu. Według prokuratury mężczyzna działał z zamiarem pozbawienia życia, dlatego taką kwalifikację prawną zawarł w akcie oskarżenia. Przypomnijmy Jarosław Rudnicki został znaleziony 19 lutego 2017 r. nieopodal zatoki autobusowej w Dobrzyniewie Dużym koło Białegostoku. Miał zmasakrowaną twarz. Trafił do szpitala w stanie krytycznym stanie, a po kilku dniach zmarł.
Dziś, przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się proces Krystiana Leszuka. Z akt sprawy wynika, że zamordowany Jarosław Rudnicki spotykał się z jego narzeczoną kiedy ten odsiadywał wyrok w więzieniu. Oskarżony - jak twierdzi - dowiedział się o tym jednak dopiero po śmierci biznesmena, z zeznań składanych przez syna zamordowanego. Ewa P. przyjaciółka obu mężczyzn (zamordowanego i oskarżonego) ukrywała przed narzeczonym romans z Rudnickim.
Feralnego dnia Jarosław Rudnicki odwiedził dom kobiety w Dobrzyniewie Dużym. Wybrał się nawet z jej narzeczonym na zakupy, a następnie w mieszkaniu Ewy P. zasiedli do wspólnego biesiadowania. Z zeznań składanych przez oskarżonego wynika, że kiedy kobieta zobaczyła narzeczonego spożywającego alkohol, to natychmiast wypędziła go z domu. Mężczyzna zabrał swoje osobiste przedmioty i wyprowadził się. Na podwórku spotkał znajomych syna Ewy P. i z nimi odjechał. Mężczyźni wieczór spędzili na sąsiedniej posesji. O godz. 21 Ewa P. zatelefonowała do narzeczonego, a ten wrócił pod jej dom. Wtedy - jak twierdzi oskarżony - będący pod wpływem alkoholu Rudnicki zaatakował go pustą butelką po wódce. Używał przy tym wyzwisk i gróźb. Krystian Leszuk zeznał, że w obronie własnej miał kilkakrotnie pięścią uderzyć Rudnickiego w twarz. Nic więcej mężczyzna nie pamięta.
- Przyznaję się do pobicia Jarosława Rudnickiego, ale nie miałem zamiaru jego zabić. Widziałem go może dwa razy w życiu, nic do tego człowiek nie miałem. Przecież jeszcze kilka godzin wcześniej chodziliśmy po wsi, śmialiśmy się, rozmawialiśmy o życiu. Jest mi bardzo przykro, że do takiej tragedii doszło. Przepraszam rodzinę pana Rudnickiego - powiedział dziś w sądzie okręgowym Krystian Leszuk.
Jarosław Rudnicki był biznesmenem, lokalnym patriotą i miłośnikiem sportu. Szczególne miejsce w jego sercu miała Jagiellonia Białystok, której był akcjonariuszem. W 2013 roku pełnił funkcję wiceprezesa klubu. Z dumą mówił o zawodnikach Jagi, cieszył się z ich sukcesów i z nadzieją patrzył w przyszłość - pisze klub o tragicznie zmarłym działaczu klub.
Jarosław Rudnicki od 2009 r. był współwłaścicielem Jagiellonii. W przeszłości był wiceprezesem i dyrektorem generalnym klubu. W ostatnich miesiącach zasiadał w radzie nadzorczej.