VIDEO. Bank mleka w Podlaskiem? Jest szansa, że w końcu powstanie

Jest w Szczecinie, Warszawie, Poznaniu, Toruniu, Krakowie... W sumie - w kilkunastu polskich miastach. Banku mleka kobiecego nie ma za to w Białymstoku. Jest jednak szansa, że w końcu powstanie. Nad utworzeniem go pracują wspólnie: Danuta Katryńska, właścicielka firmy DanLab (dystrybutora m.in. laktatorów), oraz Aleksandra Wesołowska z Fundacji Bank Mleka Kobiecego. Do współpracy starają się namówić szpitale z Podlaskiego. Jak mówią - rozmowy wciąż trwają - również z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym w Białymstoku.

- Banki mleka to profesjonalne laboratoria, które umożliwiają bezpieczne dzielenie się pokarmem matczynym - wyjaśnia Aleksandra Wesołowska z Fundacji Bank Mleka Kobiecego. - Banki zorganizowane są w szpitalach po to, aby mamy, które nie mają wystarczającej ilości pokarmu, mogły otrzymać go od innych kobiet, od honorowych dawczyń, które oddają nadmiar swojego pokarmu właśnie na rzecz innych dzieci. Zwykle są to wcześniaki, ale też dzieci długo leczone, ciężko chore. W momencie, kiedy nie ma możliwości karmienia tych dzieci mlekiem biologicznej mamy, dzięki bankowi mleka mogą otrzymać pokarm od innej kobiety - dodaje.

To bardzo ważne, bo lekarze wciąż podkreślają, jak ważnym pokarmem jest kobiece mleko. Nie zastąpi go żadne mleko modyfikowane, ani tym bardziej mleko zwierzęce. Mleko kobiece dostarcza dzieciom potrzebne przeciwciała, dzieci karmione naturalnie zyskują dodatkową odporność. Niestety, nie każdej mamie udaje się karmić naturalnie. Z pomocą przychodzą wtedy inne mamy i właśnie banki mleka.

W Polsce takich banków mleka jest już 16 - działają we wszystkich większych polskich miastach. Niestety, ani jednego nie ma w województwie podlaskim.

- Banki mleka działają w taki sposób, że obsługują cały region. Zorganizowanie jednej takiej placówki mogłoby być wystarczające, żeby obsłużyć całe województwo. Zdecydowanie jest to coś, co powinno być zrobione. Nie ma powodu, żeby dzieci urodzone w tym województwie nie miały dostępu do tego, co najlepsze, czyli do pokarmu kobiecego - podkreśla Aleksandra Wesołowska.

- Nie ukrywajmy, prowadzenie banku mleka spoczywa przede wszystkim na szpitalu, przy którym będzie działał - przyznaje Danuta Katryńska, właścicielka firmy DanLab, która dba o wyposażenie wielu polskich banków mleka. Firma jest z Białegostoku. I dlatego jej właścicielka tak bardzo dąży, by tu również powstała taka instytucja. Jak mówi, ma już opracowany zarys pomysłu, w jaki sposób należałoby to zrobić. Prowadziła już rozmowy ze szpitalami z regionu. To ważne, by znaleźć najlepszy, który mógłby się podjąć tego trudu.

Dr Barbara Bebko, naczelna pielęgniarka w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym, certyfikowany doradca laktacyjny i doradca ds. laktacji, wcześniej pielęgniarka na oddziale neonatologii w tymże szpitalu, przyznaje, że właśnie tu bank mleka bardzo się by przydał. - Średnio rocznie rodzi się u nas około 300-350 skrajnych wcześniaków, potrzeba więc jest - mówi.

I przypomina, że pokarm matki - lub w przypadku banku mleka dawczyni - jest dla dziecka lepszy pod względem zawartości składników, mikroelementów niż mleko modyfikowane. Przypomina też, że nie każda matka ma - zwłaszcza na początku - wystarczającą ilość pokarmu. - Bank mleka dawałby nam w takich przypadkach szansę na nakarmienie każdego wcześniaka czy po prostu noworodka mlekiem naturalnym - zauważa dr Barbara Bebko.

Jak mówi, już kilka lat temu z profesorem Markiem Szczepańskim (kierownik kliniki neonatologii z ramienia uczelni), poczynili pierwsze kroki, by taki bank mleka w Białymstoku stworzyć. Wtedy nie wyszło. A teraz? - Szpital Kliniczny pod względem opracowanych procedur dotyczących działania punktu laktacyjnego, jest przygotowany. U nas działa taki punkt laktacyjny - my już pozyskujemy i podajemy pokarm matki dla skrajnych wcześniaków i donoszonych, ale chorych noworodków. Jesteśmy też przygotowani pod względem kwalifikacji personelu - zapewnia. I zdradza, że dyrektor USK Jan Kochanowicz dał już wstępnie zielone światło, by bank mleka w szpitalu powstał. - Ale wszystko zależy od sytuacji epidemicznej, no i oczywiście od kosztów, jakie będziemy musieli ponieść - mówi dr Bebko. 

Zobacz również