- 6 września, w piątek około 5 godz. wypędziłem swoje zwierzęta na pastwisko, które znajduje się niedaleko mojego domu. Około godz. 9 przejeżdżałem traktorem i zobaczyłem, że jedna sztuka leży i nie podnosi się. Gdy zbliżyłem się zobaczyłem straszny widok - mówi Romuald Przymierski, sołtys z Kolonii Zabłudów. - Były to resztki mojego byczka. Tylne szynki były zjedzone, a wnętrzności wyrwane. Od razu wiedziałem, że to robota wilków. Łeb zwierzęcia był cały, nie zaobserwowałem duszenia. Widocznie żarły go na żywca. Hodowałem go na dużego byka i niestety nie udało się. Byczek miał ze 250 kg.
Rozerwane szczątki po cielaku Mariana Grzywaczewskiego /Prywatne archiwum rolnika/
Należy zaznaczyć, że łąka na której zagryziono zwierzę znajduje się około 100-150 metrów od najbliższego domu, a w linii prostej do szkoły podstawowej w Zabłudowie jest około 600-700 metrów.
- Ze 200 metrów od moich zabudowań wilki zagryzły cielaka. Miał około 130 kg. Opierał się wilkom, było widać wyryte w ziemi śladu po kopytach. Jednak nie dał rady. Po obrażeniach było widać, że dopadło go stado - zaznacza Marian Grzywaczewski, kolejny poszkodowany z Kolonii Zabłudów.
Ataki wilków miały miejsce w szesnastu miejscowościach na terenie całej gminy Zabłudów. Zagryzionych zostało ponad 20 sztuk bydła. Jak wynika z obserwacji w stadach populacja wilków znacznie wzrosła i jest ich obecnie około 25 osobników.
- W naszej wsi wilki zaatakowały na posesjach. Pod koniec sierpnia zeżarły 200-kg cielaka, po czym rozszarpały dwie jałówki, pomimo, że były one ogrodzone - mówi rozżalony Aleksy Filipiuk, mieszkanie Pawłów. - Przez dziki i ASF musieliśmy wybić świnie, teraz przez wilki tracimy kolejne bydło. Do czego to doprowadzi?
Aleksy Filipiuk jest zdania, że te wilki pochodzą z ludzkiej hodowli, ponieważ nie boją się człowieka. Do tej pory wilki były tu sporadycznie i bały się ludzi.
- Teraz jest inaczej, to podejrzana sprawa - mówią poszkodowani rolnicy.
Dostrzegają powagę sytuacji
- Ataki wilków na posesjach to nie jest sytuacja normalna. Czują się wyjątkowo pewnie, a przecież to zwierzę bardzo ostrożne. Zazwyczaj trudno do niego podejść i zobaczyć - mówi Leon Charytoniuk, łowczy koła łowieckiego "Żbik" w Zabłudowie. - Jako "Koło" możemy wspierać rolników i podpowiadać jak się przed nimi bronić. Jeśli gmina otrzyma zgodę na odstrzał to z pewnością zajmiemy się tym, ważnym problemem.
Powagę sytuacji dostrzegają władze Zabłudowa. 11 września wysłała pismo do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w sprawie odstrzału ośmiu wilków.
- Nam również nie podoba się tak liczne występowanie wilków na naszych terenie, ponieważ ich obecność powoduje przemieszczenie się innej zwierzyny. Mamy tutaj miejsca stałej bytności jeleni. Od pewnego czasu nasi myśliwi ich nie zaobserwowali - dodaje Leon Charytoniuk. - Wilk jest tzw. "sanitariuszem", czyści nasze lasy z padłej zwierzyny. Jednak jego niekontrolowane rozmnażanie jest niebezpieczne dla zwierząt i ludzi.
Ataki nasiliły się w miesiącach letnich i we wrześniu
Pierwsze zagryzienia były w maju w Dawidowiczach, kolejne w Małynce.
- Po oględzinach zwierząt wynika, że cześć z nich było atakowanych od tyłu. Nie widziałem uszkodzeń na szyi. Wynika z tego, że wilki żarły to zwierzę na żywca - informuje Lew Szczurak, weterynarz z Zabłudowa. - Natomiast w innych sztukach rozerwane były powłoki brzuszne i wyciągane narządy wewnętrzne. Podobno przysmakiem wilka jest wątroba.
Zwierzęta zaatakowane przez wilki miały od 60 kg do 250 kg. W Żukach jeden cielak przeżył atak, miał jednak mocno uszkodzone mięśnie pośladkowe.
Warto wiedzieć, że resztki zwierzęcia po ataku wilków nadaje się tylko do utylizacji.
Lew Szczurak zaznacza, że psy boją się wilków i nie pomogą gospodarzom w ochronie swojej posesji. Jednym ze sposobów przeciwdziałania atakom wilków jest zabieranie bydła na noc do swoich zabudowań.