Od września 2016 roku obowiązuje nowelizacja ustawy o pomocy społecznej, której zapis mówi teraz jasno: w placówkach dla bezdomnych mogą przebywać wyłącznie osoby "zdolne do samoobsługi". To zmiana, która dla schorowanych bezdomnych nie jest ani dobra, ani łaskawa. Skazuje ich na samotną walkę o przetrwanie, nawet w najgorszych warunkach pogodowych.
W połowie października zeszłego roku, minister polityki społecznej Elżbieta Rafalska zaapelowała do samorządów, by wskazały placówki dla osób wymagających całodobowej opieki, które mogą działać bez odpowiednich zezwoleń. Ponownie zaznaczyła, że ośrodki dla bezdomnych mogą przyjmować tylko osoby samodzielne, a za niestosowanie się do przepisów będą nakładane kary. Pytanie komu ten "nakaz" miał pomóc? Lato minęło, wyrywamy kolejne kartki z kalendarza, które pokazują już koniec października, na termometrach temperatura w okolicach zera. Tymczasem urzędnicy muszą mieć w mieszkaniach bardzo ciepło, bo pora roku jakby im umknęła. W Białymstoku wciąż nie wyznaczono miejsca, w którym bezdomni niesamodzielni mogą znaleźć dach nad głową.
Elżbieta Bubienko ze Stowarzyszenia Ku Dobrej Nadziei nie ukrywa, że często przyjmuje chorych bezdomnych. Pracownicy ich myją, podają leki, jeśli trzeba zmieniają pampersy. Pomagają choć nie należy to do ich obowiązków, często nie mają na to czasu. Bywa, że jeden opiekun przypada na 50 bezdomnych. Nawet wózków inwalidzkich dla takich pacjentów jest za mało. Wspomina, że kilka tygodni temu przywieziono im odwodnionego mężczyznę, z odmrożeniami. Nie chodził. Opiekunowie się nim zajęli, bo jeszcze nawet nie ma zimy, a mężczyzna już był w tak ciężkim stanie. A to tylko jeden z wielu ciężkich przypadków.
- Nie rozumiem tego, że jest prawie listopad, a ta sprawa jest wciąż niezałatwiona. Tym bardziej, że nasz ośrodek został do tego przystosowany. Dostaliśmy łóżka z USK, jest personel, który można zatrudnić do takiej szczególnej opieki - mówi Elżbieta Bubienko. - Ja nie upieram się, że to nasz ośrodek ma być do tego wytypowany, niech będzie jakikolwiek. Byle tylko ci ludzie znaleźli pomoc, a nie schorowani lądowali na ulicy - dodaje.
Niestety zdarza się, że ulica jest jedynym rozwiązaniem. Przede wszystkim dlatego, że nad pracownikami placówek wisi widmo kontroli. W jej przypadku, ośrodek może dostać karę w wysokości nawet 20 tys. złotych.
- Wszyscy wiedzą o takim problemie. Przecież ustawa weszła już rok temu - mówi Elżbieta Bubienko, prezes Stowarzyszenia Ku Dobrej Nadziei, prowadzącego ogrzewalnię dla bezdomnych. - Niekiedy dzwonią do mnie pielęgniarki ze szpitali, że muszą wypisać bezdomnego pacjenta. Pytają, czy mogą go przywieźć karetką do nas, bo na ulicy sobie nie poradzi. Co mam zrobić? Nie pomóc? Tak nie można - dodaje.
Miejscy urzędnicy również zaliczają się do "wszystkich" i również zdają sobie sprawę z problemu. Zapewniają, że los bezdomnych nie jest im obojętny. Pytamy zatem, dlaczego dotąd żadna placówka nie została wytypowana do pomocy niesamodzielnym bezdomnym?
- Konkurs nie został ogłoszony, ponieważ nie ma do tego odpowiednich przepisów centralnych. Obecnie w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej prowadzone są konsultacje międzyresortowe w sprawie zmiany ustawy o pomocy społecznej, w zakresie możliwości udzielania w schroniskach usług osobom bezdomnym niesamodzielnym - mówi Urszula Boublej z biura prasowego Urzędu Miejskiego. - Zatem zlecenie realizacji zadania polegającego na zapewnieniu opieki i finansowanie takich usług przez miasto, musi być poprzedzone powstaniem centralnych regulacji - dodaje.
Obecnie ustawa z 12 marca 2004 r. o pomocy społecznej przewiduje trzy rodzaje placówek dla osób bezdomnych: noclegownię, schronisko i ogrzewalnię. Na początku sierpnia tego roku, Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zapowiedziało poszerzenie katalogu placówek dla osób bezdomnych o schronisko z usługami opiekuńczymi. Na zapowiedziach się jednak skończyło, bo problem wciąż pozostaje nierozwiązany.
W Polsce jest ok. 36 tys. osób bezdomnych. Wiele z nich po latach spędzonych na ulicy cierpi na rozmaite schorzenia kardiologiczne, onkologiczne, psychiczne. Na miejsce w domach pomocy społecznej czeka się niekiedy miesiącami.
Jak zapowiada białostocki magistrat, urzędnicy przygotowują się do spotkania z przedstawicielami organizacji pozarządowych. Chcą wspólnie zastanowić się jak pomóc bezdomnym. Można jednak odnieść wrażenie, że przygotowania i zastanowienia następują o kilka miesięcy, a już na pewno o kilkanaście stopni Celsjusza za późno.