"Sklep wzorowano na istniejących już podobnych placówkach w Związku Radzieckim, Czechosłowacji, na Węgrzech, a nawet we Francji czy Szwecji. Największą zagadką było to, jak zareagują na tę nowość klienci" - czytamy w książce białostockiego historyka Andrzeja Lechowskiego "Sekrety Białegostoku. Część 2". Innowacyjny sklep miał być eksperymentem - jeśli spodobałby się mieszkańcom, takich punktów miało powstać więcej.
"Sam" przy ul. Lipowej (obok Kina Pokój) miał zostać otwarty 1 maja 1956 r., ale nastąpiło opóźnienie. Ostatecznie, pierwsi klienci zjawili się tam 8 maja o godz. 14:00. Jak podała "Gazeta Białostocka" - "urządzenie sklepu, nadzwyczaj estetyczne, podobało się wszystkim. Nawet najwybredniejszy mieszkaniec Białegostoku będzie musiał przyznać, że do takiego sklepu przyjemnie jest wejść".
To byla rewolucja - nie tyle technologiczna, co obyczajowa. Mieszkańcy Białegostoku musieli zmienic sposób myślenia o zakupach. Przy wejsciu do sklepu czekały wiklinowe koszyki. Po wzięciu jednego z nich, wystarczyło wybrać i zapakować do niego produkty z półki, zapłacić za nie przy kasie, a następnie przełożyć je do własnej torby. Dziś nie wydaje się to jakkolwiek nadzwyczajne, ale w latach 50-tych XX wieku - robiło wrażenie.
W nowopowstałym sklepie przy ul. Lipowej, do wyboru były "różnego rodzaju artykuły spożywcze, jak soki, octy, cukier, pieczywo, kasze, mąki, olej, masło, dżemy, zapachy do ciast, zupy w kostkach, wina, różnego rodzaju konserwy rybne i mięsne" - informowała o asortymencie "Gazeta Białostocka". Była też przestrzeń z "różnego rodzaju drobiazgami, gdzie można kupić i żyletki do golenia, i 5 papierosów, i inne rzeczy".
W sklepie mogło przebywać jednocześnie 20 kupujących, "aby nie było zbytniego zamieszania i każdy mógł swobodnie wybrać odpowiedni towar" - uzasadniał Antoni Maziewski, kierownik "Samu". Białostocki sklep samoobsługowy okazał się dużym sukcesem. Każdego dnia odwiedzało go ponad tys. klientów, a dzienny utarg wynosił ok. 16 tys. zł, a w soboty nawet 25 tys. zł. Dobre wyniki nie przeszły bez echa, bo 19 maja 1956 r. do Białegostoku zawitała ekipa Polskiej Kroniki Filmowej, która przeprowadziła nagrania dot. innowacyjnej usługi.
Nie obyło się jednak bez kontrowersji. Sklep spotkał się z ostrą krytyką mieszkańców, gdy 26 czerwca 1956 r. nie dostarczono do niego pieczywa. Winny okazał się woźnica konnego furgonu z jedzeniem, który... zaspał do pracy. Później w "Samie" wykryto manko (niedobór pieniędzy w kasie w stosunku do stanu wynikającego z ewidencji, przyp. red.) w wys. 17 tys. zł za co ostatecznie zwolniono kierownika sklepu i jego zastępcę. W międzyczasie dochodziło również do drobnych kradzieży.
Historia pierwszego w Polsce sklepu samoobsługowego zakończyła się w latach 90-tych ub.w. Po punkcie nie ma już śladu, a jego miejsce zajęły inne sklepy. Więcej o historii "Eksperymentalnego Sama" przeczytacie w książce autorstwa Andrzeja Lechowskiego "Sekrety Białegostoku. Część 2" wydanej przez Księży Młyn Dom Wydawniczy. Patronat nad publikacją sprawuje portal bia24.pl.