“Moc spotkania”, gdyż Ośrodek Wspierania Organizacji Pozarządowych w Białymstoku udowadnia od lat, że właśnie w spotkaniach drzemie siła a w bezpośrednich rozmowach najłatwiej powyjaśniać różne sprawy. Tym razem do rozmów OWOP zaprosił białostoczan oraz mieszkających tu Ukraińców, Białorusinów czy Gruzinów. Pierwsze spotkania zorganizowane zostały w ramach Światowego Tygodnia Przedsiębiorczości.
Pracować. I nie zwariować
Natalia przyjechała do Białegostoku z Białorusi. Prowadzi studio fryzjerskie w centrum miasta. Jak mówi, na razie stara się wszystko ogarniać samemu. Ale widzi, że pomoc by się jej już przydała.
– Planuję zatrudnić osoby z Białorusi, Ukrainy czy z Polski – mówi Natalia Dli, właścicielka Dli Studio. - Nie mam jednak pojęcia, jak kierować firmą. Dlatego chcę się uczyć, jak to robić, jak pracować i przy tym nie zwariować – śmieje się.
Pierwszy problem? Chciałaby zatrudnić osobę, która jest w Polsce na wizie humanitarnej. I nie wie, jak to zrobić.
Właśnie dla takich osób OWOP organizował spotkanie, na którym pojawiły się pracownicy Powiatowego Urzędu Pracy w Białymstoku oraz Okręgowego Inspektoratu Pracy. Beata Pietryńczak z PUP wyjaśniała, że Białorusinowi do podjęcia pracy w praktyce potrzebne jest złożenie oświadczenia o powierzeniu pracy cudzoziemcowi w urzędzie pracy lub pozwolenie od wojewody. Są jednak od tego wyjątki. Jak właśnie wiza humanitarna. Z kolei Ukraińcy objęci są specustawą i mogą korzystać ze staży czy prac interwencyjnych.
Pracy szuka Natalia, która do Białegostoku przyjechała z Kijowa. W Polsce była od marca do września. Później – na chwilę – wróciła do ojczyzny. Ale gdy Kijów znów zbombardowano, zabrała dzieci i ponownie przyjechała do nas. W Ukrainie pracowała w firmie jako główna księgowa. A w Polsce? – Może będę musiała się przekwalifikować? Musimy się zmieniać, rozumiemy to – mówi w imieniu osób, które z powodu wojny zmuszone były, by opuścić Ukrainę.
Staże, praca, dotacje
W innej sytuacji jest Sergiusz Bogdanow. Sam o sobie mówi, że jest już "polskim Białorusinem". W Polsce jest od siedmiu lat. Prowadzi firmę “Techno” zajmującą się montażem paneli fotowoltaicznych i pomp ciepła. Zlecenia ma nie tylko z Polski, ale i np. Hiszpanii. Zatrudnia dziesięć osób z Białorusi. Ale chciałby rozszerzać działalność i zatrudniać kolejne osoby.
Urszula Trusewicz z Powiatowego Urzędu Pracy podpowiadała, że może skorzystać z formy wsparcia oferowanej przez PUP właśnie. Mowa o pokryciu kosztów na utworzenie nowego miejsca pracy. To blisko 37 tys. zł na zakup wyposażenia dla zatrudnianego bezrobotnego. Pod warunkiem, że stanowisko zostanie utrzymane przez dwa lata (choć nie musi być na nim zatrudniona ta jedna osoba).
Dodawała też, że obcokrajowcy zarejestrowani jako bezrobotni mogą korzystać ze staży czy być zatrudnionym przy pracach interwencyjnych. W tych przypadkach pracodawca również może liczyć na wsparcie z PUP.
Pytań było więcej. Każda osoba, która przyszła na spotkanie w klubie Fama to bowiem odrębna historia. Np. Ina z Ukrainy prowadzi palarnię kawy. Siarhiej z Białorusi zajmuje się doradztwem przy projektach oraz doradztwem zawodowym. Nadzieja, która z powodu udziału dzieci w manifestacjach skierowanych przeciwko władzy razem z nimi uciekała z Rosji, dziś prowadzi studio zdrowia i urody. Alena z Białorusi projektuje z mężem strony internetowe. A Miron z Ukrainy zajmuje się transportem drogowym.
Wreszcie Alina z Białorusi: – Prowadzę własną szkołę malarstwa. Uczę dzieci i dorosłych, zajmuję się tworzeniem biżuterii z żywicy epoksydowej – mówi Alina Lark, która pokazywała swe prace m.in. w białostockim Nie Teatrze. Teraz ma kolejny pomysł: - Chcę otworzyć agencję pracy, ponieważ dużo moich znajomych szuka właśnie pracy – kwituje Alina Lark.
Mieszkającym w Białymstoku Ukraińcom czy Białorusinom nie brakuje pomysłów. A są jeszcze Gruzini – jak Gurami Kaplanishvili. Chciałby założyć firmę zajmującą się organizacją wycieczek do Gruzji właśnie.
W cztery oczy
Gurami mówił o tym w trakcie kolejnego spotkania w Galerii Arsenał. Prowadzone było metodą “People meet People”. OWOP przywiózł ją do Białegostoku z norweskiego miasta Arendal. Ma pomóc obcokrajowcom wejść w miasto poprzez rozmowę i kontakt z osobami mieszkającymi od lat w danym miejscu. W Arsenale obok siebie znów zasiedli więc uchodźcy oraz "lokalsi".
Po krótkim przedstawieniu, połączeni w pary, zaczęli rozmawiać. O tym, co ich boli. Co przeszkadza. Co cieszy. Po to, by przełamać lody i stereotypy oraz pomóc nawiązać nowe znajomości i kontakty.
Początkowo nie są to łatwe spotkania. OWOP organizował je już wcześniej na sześciu białostockich osiedlach. Zasiadające do rozmów osoby są sobie zupełnie obce. Ale po 30 minutach – bo tyle trwa według założeń metody rozmowa – są sobie bardzo bliskie. W tym czasie otwierają się, zwierzają, liczą na zrozumienie. I tak też było tym razem.
– Historia mojej rozmówczyni wstrząsnęła mną. To właściwie był monolog osoby, która cały czas jest w drodze. Opowiadała, jak uciekała pociągami z Ukrainy, jak przyjechała do Polski. Ważne jest, żebyśmy takim osobom pomagali na tej drodze – dzieliła się po rozmowie jedna z uczestniczek spotkania.
Inni mówili, że rozmawiali o życiu. O sztuce. O podobnych miejscach, jakie pojawiły się gdzieś w trakcie dotychczasowych życiowych doświadczeń. O sytuacji w świecie czy o tym, jak sobie wzajemnie pomagać, skoro już razem trafiliśmy do Białegostoku. Pojawiło się też interesujące podsumowanie: Skądkolwiek jesteśmy, wszyscy jesteśmy podobni.
Organizowane przez OWOP spotkania w klubie Fama oraz Galerii Arsenał zostały zorganizowane przy wsparciu Funduszu Narodów Zjednoczonych na Rzecz Dzieci UNICEF.