Sprawa dotyczy Katarzyny Luszewskiej, mieszkanki Michałowa, która ma syna z niepełnosprawnością intelektualną. Wedle jej relacji w reportażu "Interwencji", który można obejrzeć na stronie internetowej Polsatu, chłopiec wymaga stałej opieki - jest wycofany, ma problemy z czytaniem i pisaniem, w szkole podstawowej bywał obiektem drwin ze strony rówieśników. Ma orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego.
W 2021 r. matka zapisała go do Szkoły Specjalnej Przysposabiającej do Pracy nr 1 w Zespole Szkół nr 16 w Białymstoku. Wtedy, przed rozpoczęciem roku szkolnego, wnioskowała do gminy Michałowo o to, by ta organizowała bezpłatny transport dla syna do białostockiej placówki. Spotkała się z odmową. Burmistrz zaproponował jej by dziecko uczęszczało do szkoły w Michałowie, gdzie kształci się już 26 dzieci z podobnymi orzeczeniami.
Marek Nazarko skonsultował się z dyrekcją Zespołu Szkół w Michałowie w tej sprawie. Ta miała mu przekazać, iż ”jest w stanie zapewnić zalecenia specjalistów do korekcji i kompensacji zaburzeń funkcji, dla potrzeb ucznia zgodnie z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego".
Matka nie przystała jednak na propozycje gminy. Burmistrz zaproponował więc druga opcję - odwiezienie chłopca do Białegostoku w poniedziałek i powrót w piątek. Wiązałoby się to z posłaniem nastolatka do internatu. Tak robią inni rodzice w gminie. Trzecią propozycją była refundacja kosztów przejazdu ucznia i jego opiekuna.
Katarzyna Luszewska na żadną z tych sugestii nie przystała. Skonsultowała się z Kuratorium Oświaty i rzecznikiem praw dziecka. Nastepnie udała się ze skargą na decyzję gminy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Białymstoku. Sprawa zakończyła się w czerwcu tego roku. Burmistrz Michałowa chciał kasacji wyroku w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Bezskutecznie.
Jak informował Kurier Poranny, NSA przyznał, że "gmina nie ma automatycznego obowiązku zapewnienia bezpłatnego transportu czy zwrotu kosztów przejazdu dziecka z niepełnosprawnością i opiekuna do każdej wybranej przez rodzica szkoły. Obowiązek dotyczy szkoły najbliższej. Gmina wskazała Zespół Szkół w Michałowie, ale zdaniem sądu nie może być brana pod uwagę". Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził, że michałowska szkoła byłaby w stanie realizować jedynie część zaleceń zawartych w orzeczeniu o potrzebie kształcenia specjalnego.
"Prawidłowo Sąd I instancji przyjął, że "najbliższą" szkołą ponadpodstawową jest dla Kacpra Luszewskiego Zespół Szkół nr 16 w Białymstoku, a burmistrz Michałowa ma zapewnić realne wykonanie obowiązku gminy" - tak Kurier Poranny przytoczył uzasadnienie Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Władze gminy uważają jednak, że orzeczenie sądowe dotyczy wyłącznie sytuacji w roku szkolnym 2021/2022 i nie wskazuje, jak powinna zachować się w przypadku kolejnych lat. Matka chłopca twierdzi, że samorząd powinien zapewnić mu transport do Białegostoku także w kolejnych latach. Na tę chwilę kobieta sama jeździ z synem PKS-em do stolicy województwa.
"Na przestrzeni ostatnich lat mieliśmy wielu uczniów o różnym stopniu niepełnosprawności i szkoła realizowała obowiązek ich nauczania, co było zatwierdzane również przez Kuratorium Oświaty. Pozostałe dzieci, których rodzice decydowali się na naukę w Białymstoku zawsze były przez nas dowożone w poniedziałki i odwożone w piątki. I tak jest również dzisiaj. Sprawą również zajmowali się radni. Wspólnie postanowilśmy, że nie można robić wyjątku i traktować jednego ucznia inaczej niż pozostałych" - napisał burmistrz Marek Nazarko na stronie internetowej Michałowa. Całą jego wypowiedź można przeczytać w tym miejscu.
- To jest po prostu dyskryminacja mojego dziecka - podsumowała w "Interwencji" Katarzyna Luszewska. - Było pismo do burmistrza skierowane, jak on widzi nauczanie w Michałowie. Takiej odpowiedzi, takiego programu nie otrzymałam. Tak że ja nie wiem, co tak właściwie miałoby się tam dziać. Wystąpiłam z zapytaniem, czy da mi pisemną gwarancję, że moje dziecko nie będzie upokarzane, wyśmiewane w tej szkole. Takiej gwarancji nie mam - dodała.
Na tym jednak nie koniec. W reportażu Polsatu, dziennikarz Jakub Hnat, który przygotowywał program o sytuacji kobiety - zdaniem burmistrza - zachował się nierzetelnie. Gmina wydała oświadczenie w tej sprawie i wystosowała "przedsądowe wezwanie do zaniechania naruszeń dóbr osobistych oraz usunięcia skutków tych naruszeń" do telewizji. Burmistrz chce "zaprzestania podawania informacji nieprawdziwych i niezweryfikowanych", usunięcia reportażu oraz emisji przeprosin.
Dziennikarz nie zastał w Urzędzie Miejskim burmistrza, czekał więc na Marka Nazarkę, gdy ten przebywał w "jednej z okolicznych parafii". Tam nastąpiła krótka "konfrontacja" Katarzyny Luszewskiej i Jakuba Hnata z włodarzem gminy. Była dyskusja dotycząca wyroku, po czym Nazarko wsiadł do samochodu i odjechał. W międzyczasie pokazywał coś palcami, autor reportażu uznał, że burmistrz pokazał środkowy palec kobiecie. Dziennikarz nie próbował więcej kontaktowac się z gminą.
"Nagranie zostało wykonane z ukrycia i w taki sposób zmontowane i zmanipulowane, by wyglądało to tak jakbym używał niestosownych gestów wobec pani Katarzyny Luszewskiej czy też dziennikarzy, co w rzeczywistości nie miało miejsca. W tym momencie gestykulowałem do kierowcy, by odjechał z miejsca zdarzenia. Takie metody działania dziennikarzy nie powinny być dopuszczalnym standardem w publicznej telewizji o zasięgu ogólnokrajowym" - stwierdził Marek Nazarko w przedsądowym wezwaniu.
Cała jego treść dostępna jest w poście poniżej.