Spłonął dom w Zabłudowie. Sąsiedzi organizują pomoc bo potrzebuje jej rodzina z kilkudniowym dzieckiem

W czwartek urodził im się syn, a w sobotę dorobek całego życia stracili w pożarze. Mieszkańcy Zabłudowa potrzebują pomocy bo dom, w którym mieszkali nie nadaje się do użytku.

/BIA24/

/BIA24/

To jest nie do opisania - mówi Katarzyna Grodzka. - Akurat mąż przyjechał do nas w odwiedziny, a tu telefon od sąsiadów. Wiadomość, jak wyrok. Katastrofa. A ja leżę w szpitalu nic zrobić nie mogę...

Pożar wybuchł w sobotę, około godz. 10.30. Wciąż trwa ustalanie przyczyn.

- Ogień strawił całe wnętrze, tylko blaszane garnki uchowały się. Straciliśmy nie tylko dach nad głową, ale dosłownie wszystkie przedmioty codziennego użytku: meble, pamiątki, odzież. Najbardziej żal mi dziecięcych rzeczy, które gromadziliśmy tygodniami. Wszystko czekało na synka - opowiada ze łzami w oczach pani Katarzyna. - Nie wyobrażam sobie co z nami byłoby, żeby nie sąsiedzi.

Już godzinę po pożarze znajomi pogorzelców rozpoczęli na portalu społecznościowym zbiórkę rzeczy dla dziecka. Reakcja ludzi była natychmiastowa.

- Dziś mój garaż jest wypełniony po brzegi. Mamy łóżeczko, pościel, ubranka, pieluchy, a nawet fotelik samochodowy. Chętnie rozpoczęlibyśmy również zbiórkę mebli, ale póki co nie wiadomo gdzie je gromadzić - mówi Emilia Kochańska z Zabłudowa.

Burmistrz szuka mieszkania

W pomoc zaangażowały się również władze gminy. Jak twierdzi Adam Tomanek, burmistrz Zabłudowa lokal dla rodziny musi się znaleźć choćby nie wiadomo co. 

- W zasobach gminy mamy tylko jedno pomieszczenie, które już w sobotę zaproponowałem pogorzelcom. Jest - niestety - o niskim standardzie. Żeby tam zamieszkać należy przeprowadzić remont i wyposażyć je m.in. w bojler. Do tego łazienka w tym budynku jest wspólna dla wszystkich lokatorów. Dlatego w grę wchodzi jeszcze druga opcja - wynajęcie niedrogiego mieszkania prywatnego. Osobiście jeżdżę i szukam odpowiedniego - opowiada burmistrz.

Tomanek zlecił już pracownikom socjalnym pilne rozpatrzenie wniosku oraz wypłatę świadczeń, które umożliwią rodzinie zakup chociażby pralki, lodówki czy wspomnianego bojlera. Polecił również założenie konta, na które osoby prywatne mogą wpłacać nawet niewielkie kwoty.

- Jeszcze dziś odwiedzę proboszczów i poproszę ich o pomoc w nagłośnienie dramatycznej sytuacji tej rodziny. Może ktoś ten apel usłyszy. Wierzę, że znajdziemy niedrogie lokum na terenie naszej gminy lub w okolicy - dodaje burmistrz.

Pani Katarzyna jeszcze do piątku zostanie w szpitalu. Do sprawy wrócimy.

Zobacz również